tag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post101459664844341550..comments2024-01-02T10:38:24.886+01:00Comments on Utilitymon: Teoria literatury, czyli ignorancjaTomasz Herokhttp://www.blogger.com/profile/11556685951520987482noreply@blogger.comBlogger54125tag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-84141547095339326722015-01-07T20:22:45.848+01:002015-01-07T20:22:45.848+01:00(3) Autor nie jest w stanie przewidzieć, w jakim k...(3) Autor nie jest w stanie przewidzieć, w jakim kontekście czytelnicy umieszczą jego słowa. Np. Szekspir nie wiedział, w jakim kontekście będzie się czytać jego dzieła za sto lat. W związku z tym Szekspir nie mógł mieć pewności, że jego intencje zostaną W PEŁNI odczytane, <br />+++<br />Chwileczkę, ale obaj szanowni dyskutanci pomijają moment czytania tekstu przez Autora. Realizacja intencji leży po stronie Szekspira, ponieważ to on był pierwszym czytelnikiem swoich tekstów. Tworząc swój tekst, nie musiał gdybać czy uprzedzać interpretacje wnuków i prawnuków. I skoro zdecydował się na wystawienie sztuki, to tym samym mimochodem przyznał, że jego intencje pisarskie zbiegły się z osobistymi intencjami czytelniczymi przynajmniej w stopniu dostatecznym. Ta dostateczność wydaje się bliźniacza względem pełności, ewentualne odchyły wynikają albo z nadmiernego perfekcjonizmu lub niedołęstwa komunikacyjnego. Stąd też, w przypadku uznanego Twórcy możemy co najwyżej powiedzieć, że intencje potomków Szekspira i jego widzów dołączają lub nie dołączają do spotkania intencji Autora i jego pierwotnej publiczności czy pierwszych adresatów. Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-56798833228743608622014-08-04T16:27:45.413+02:002014-08-04T16:27:45.413+02:00Aha, ponieważ nie odniosłeś się do pewnego fragmen...Aha, ponieważ nie odniosłeś się do pewnego fragmentu, który uważam za istotny, wklejam go raz jeszcze. I pytam: jak rozróżnienia Searle pomagają rozwiązać poniższe problemy?<br /><br />1. Jeden ze sporów dotyczy tego, czy interpretatorzy powinni pytać o znaczenie tekstu (niezależne od autora) czy o intencje autora tekstu. Jest to spór strukturalistów i intencjonistów. Rozróżnienie Searle'a nie może im pomóc, ponieważ spór toczy się właśnie o to, który z członów tego rozróżnienia powinien interesować profesjonalnych interpretatorów.<br /><br />2. Intencjonista (czyli ktoś, kto stwierdził, że będzie pytał o intencje autora a nie o znaczenie "sequence of sentences") staje przed problemem tego, jak dokładnie zdefiniować te intencje. W jakim sensie rozróżnienie Searle może pomóc takiej osobie? Przecież ona już zastosowała to rozróżnienie i potraktowała jeden z jego członów jako nieinteresujące dla jej praktyki badawczej, kłopot polega na tym, jak dookreślić ten drugi człon.<br /><br />3. Strukturalista ma inny problem. Jeśli nie chce pytać o intencje autora, a tylko o znaczenie pewnej sekwencji zdań składających się na tekst, to kłopot polega na tym, że te sekwencje mogą przybierać bardzo rożne znaczenia, ponieważ same normy językowe to za mało, aby je dookreślić. Strukturalista ma więc dwa wyjścia. Albo uznać, że tekst jest wieloznaczny albo szukać czegoś, co ograniczy jego wieloznaczność (przy czym, tym czymś nie mogą być intencje autora, bo pytanie o intencja autora odrzucił jako nieinteresujące z perspektywy jego praktyki badawczej). Najczęściej tym czymś jest kontekst macierzysty, czyli kulturowo-społeczno-językowe warunki w ramach których powstał dany tekst. Znowu, dla takiej osoby rozróżnienie Searle'a jest bezużyteczne. Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-14752018276440764552014-08-04T16:25:43.180+02:002014-08-04T16:25:43.180+02:00Jeszcze raz przepraszam za wszelkie literówki, ale...Jeszcze raz przepraszam za wszelkie literówki, ale odpisuję na gorąco, bo (1) nie mam aż tyle czasu, żeby siedzieć nad komentarzami na blogu, (2) blog ma bardzo wiele wad, ale jedną z jego zalet jest dynamika dyskusji, stąd staram się odpisywać jak najszybciej. Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-39707601399015696572014-08-04T16:23:05.972+02:002014-08-04T16:23:05.972+02:00"Fish pisze w tym fragmencie, że intencja jes..."Fish pisze w tym fragmencie, że intencja jest tak samo zależna od rozumienia jak rozumienie od intencji. Jak niby rozumienie ma wpływać na intencję?"<br /><br />Przecież Fish wyraźnie pisze, że w jego tekście interesuje go "struktura doświadczenia czytelnika". Z punktu widzenia czytelnika jest jasne, jak rozumienie wpływa na intencję. Jeśli rozumiem Twoją wypowiedź a taki to a taki sposób, to jednocześnie wyrabiam sobie takie to a takie wyobrażenie Twoje intencji, która stała za tą wypowiedzią. <br /><br />To całe gadanie o poruszaniu się między kuriozalnością a banalnością wynika z waszego (Ty, Searle i paru innych zarozumiałych analityków :) ) sposobu czytania. najpierw wyciągacie z kontekstu jakieś zdanie (jak gdyby jakiekolwiek zdanie poza kontekstem mogło być dowodem) i twierdzicie na tej podstawie, że ktoś wyznaje kuriozalną tezę. A gdy się wam wytłumaczy, że ta kuriozalna teza powstaje w wyniku kuriozalnego sposobu waszej lektury, to zmieniać front i zaczynacie oskarżać danego autora o banalność, co najczęściej odbywa się w ten sposób, że zupełnym milczeniem zbywacie konsekwencje danej tezy. Na przykład ty ani razu nie odniosłeś się do tego, ż konsekwencja "banałów" Derridy jest to, że interpretator powinien śledzić napięcie miedzy tym, co udało się autorowi powiedzieć, a tym, co "mów" tekst niezależnie od niego. Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-32068511952131081862014-08-04T16:04:50.683+02:002014-08-04T16:04:50.683+02:00"Searle twierdzi, że literaturoznawcy zazwycz..."Searle twierdzi, że literaturoznawcy zazwyczaj nie rozumieją, że istnieją dwa rodzaje znaczenia i że jedno z nich jest determinowane przez intencje (dokładniej: illokucyjne intencje) mówiącego, a drugie nie. Według Searle'a literaturoznawcom zazwyczaj wydaje się, że istnieje jedno znaczenie i spierają się oni co do tego, co to znaczenie determinuje – jedni twierdzą, że m. in. intencje, inni, że nie. Zatem Searle twierdzi, że literaturoznawcy nie uwzględniają wspomnianych rozróżnień – i ma na to konkretne przykłady. Jeśli wg Ciebie jest inaczej, to czekam na konkretne przykłady z Twojej strony".<br /><br />Podaje przykłady koncepcji, które w literaturoznawstwie mają największa nośność. <br /><br />(1) Umberto Eco w Lector in Fabula wprowadza rozróżnienie na intencję autora i intencję tekstu (znaczenie tekstu powstałe w wyniku jego relacji do konwencji kulturowych), argumentując dlaczego literaturoznawców powinno interesować to drugie.<br /><br />(2) Eric Hirsch w Validity of Interpretation wprowadza rozróżnienie na konwencjonalne znaczenie tekst i intencję słowną tekstu, argumentując dlaczego literaturoznawcy powinni interesować się tym drugim. <br /><br />(3) Richard Rorty w Tekstach i grudkach wprowadza kilka rodzajów pytań, jakie może zadać interpretator (co chciał przekazać autor tekstu? co znaczy dany tekst w odniesieniu do kontekstu macierzystego itd?) argumentując na rzecz tezy, dlaczego z filozoficznego punktu widzenia wszystkie te pytania są równie uzasadnione).<br /><br />Masz zatem co najmniej trzy koncepcje, którym nie można zarzucić ignorowania rozróżnień proponowanych przez Searle'a. Rozróżnienie to ignorują dekonstrukcjoniści, ale nie w tym sensie, że sobie nie zdają z niego sprawy, ale w tym sensie, że zamiast wyboru albo-albo (albo badamy intencję, albo badanym konwencjonalne znaczenie niezależne od intencji), wola badać napięcie między obydwoma tymi elementami. <br /><br />Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-13455609477524271422014-08-04T15:42:55.231+02:002014-08-04T15:42:55.231+02:00Jeśli chodzi o iterowalność, to trzeba przede wszy...Jeśli chodzi o iterowalność, to trzeba przede wszystkim odróżnić filozoficzne tezy Derridy od tego, co wyciągają z nich teoretycy literatury. Jeśli chodzi o teoretyków i o TEKSTY LITERACKIE, to tak (1) nigdy nie dochodzi do PEŁNEGO odczytania intencji (zresztą jest to pogląd, z którym zgadzają się pewnie także ci literaturoznawcy, którym daleko do Derridy i jego zwolenników), (2) wynika to z natury znaków językowych. Najważniejsza jest jednak konsekwencja, jaką wyciągają z tego dekonstrukcjoniści, a brzmi ona najogólniej tak: zadaniem interpretatora nie jest ani badanie intencji autora, ani znaczenia tekstu (znaczenia nabytego na mocy konwencji językowych), tylko badanie napięcie między tym, co autorowi udało się przekazać za pomocą danych znaków a tym, czego nie udało mu się przekazać. Searle nie podaje ani jednego argumentu, dlaczego takie badania miałyby być głupie, absurdalne, itp.<br /><br />Jeśli chodzi o samego Derridę, to go interesują nie tyle konkretne akty mowy, ale to jakie miejsce w ramach teorii zajmują takie pojęcia jak intencje, znak itd. Nie wiem, czy byłby on gotów mówić o tym, że "zawsze" i "nigdy", wiem, że chce on wyciągnąć konsekwencje z faktu, że możliwość zgubienia intencji wynika z samej struktury znaków, to znaczy wynika ona z ich głównej funkcji - odrywania się od nadawcy i jego aktów świadomości w celu przekazania znaczenia odbiorcy . <br /><br />W ogóle Searle ma problem z rozróżnieniem porządku teorii i praktyki w swojej polemice z Derridą. <br />Zaczyna on swój tekst od ustosunkowania się to tezy Derridy "It is impossible or illegitimate to form a philosophical concept outside this logic of all or nothing".<br /><br /> Searle pisze tak: "I pointed out that it is not necessarily an objection to conceptual analysis, or to a distinction, that there are no rigorous or precise boundaries to the concept analyzed or the distinction being drawn. It is not necessarily an objection even to theoretical<br />concepts that they admit of application more or less."<br /><br />Ale Derrida ma pełną świadomość tego, że nawet Searle wie, iż w konkretnych przypadkach pewne teoretyczne pojęcia mogą mieć lepsze lub gorsze zastosowanie albo że pewne przypadki nie podpadają pod daną opozycję. Derrida twierdzi jedynie, że każda opozycja terminologiczna, np. znaczenie tekstu i znaczenie intencji, na poziomie teoretycznym jest podporządkowana logice wszystko albo nic. Jeśli ktoś wprowadza w swoje teorii rozróżnienie na A i B, to dzieli dane uniwersum na dwie części, mówi "albo A, albo B", a że potem dodaje "Ale oczywiście w konkretnych przypadkach może zdarzyć się coś pomiędzy A i B" nie zmienia tego faktu. Takie pojęcia jak iterowalnośc służą Derridzie temu, żeby już na poziomie teorii nie wprowadzać logiki wszystko albo nic. W przypadku iterowalności polega to na tym, że zawiera ona w sobie zarówno to, co intencjonalne, jak i to co poza-intencjonalne. <br /><br />Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-65668282416838737352014-08-04T14:42:40.118+02:002014-08-04T14:42:40.118+02:00"Można tak argumentować, póki się nie znajdzi..."Można tak argumentować, póki się nie znajdzie wyrażeń, których bezsprzecznie częściej używa się metaforycznie niż dosłownie. A nie jest to chyba bardzo trudne. Ile razy np. słyszałeś „Szlag mnie zaraz trafi” w niemetaforycznym użyciu?"<br /><br />Przecież to w żaden sposób nie podważa mojego argumentu, bo on nie jest skierowany przeciwko tezie, że pewnych sekwencji słów używany się częściej w znaczeniu X niż w znaczeniu Y.Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-81579364994959671012014-08-04T14:40:08.728+02:002014-08-04T14:40:08.728+02:00"Ależ skąd".
Ależ tak."Ależ skąd". <br /><br />Ależ tak.Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-15499071984027586032014-08-04T14:30:14.346+02:002014-08-04T14:30:14.346+02:00Ja nie lekceważę tego problemu, tylko twierdzę, że...Ja nie lekceważę tego problemu, tylko twierdzę, że to pseudoproblem. „Intencje aktualne”, tak jak je scharakteryzowałeś, mają tyle sensu co kwadratowe koła. O ile oczywiście nie są tożsame z „wirtualnymi”.<br /><br />Po prostu nie rozumiesz rzeczy, która dla większości teoretyków jest jasna. raz jeszcze spróbuję Ci to wytłumaczyć. Przypuśćmy, że chcesz przy pomocy określonej sekwencji znaków znaków przekazać trzy myśli (A, B i C), ale czytelnicy są w stanie odczytać tylko dwie z nich (A, B) - powody mogą być rożne, np. Twoja nieudolność w przekazywaniu własnych intencji. Tym sposobem masz ładną różnicę między intencją wirtualną, która składała się z A,B i C i intencją aktualną, która składa się z A i B. <br /><br />Nie wiem, gdzie tu widzisz kwadraturę koła. Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-39423544770603880562014-08-04T14:25:49.718+02:002014-08-04T14:25:49.718+02:00"Sam sobie wymyśliłeś bardzo dobry przykład z..."Sam sobie wymyśliłeś bardzo dobry przykład z panteistycznym wierszem. Jeśli interesuje Cię znaczenie tekstu rozumianego jako akt mowy, to informacje biograficzne będą jak najbardziej przydatne; jeśli interesuje Cię znaczenie tekstu rozumianego jako pewien ciąg instancji zdań-typów, to informacje biograficzne będą nieistotne".<br /><br />Ten fragment pokazuje, jak bardzo nie rozumiesz problemu i jak strasznie naiwne jest Twoje rozumienie interpretacji. Ten podział niewiele daje. Np. nawet jeśli interesuje Cię znaczenie nadane danemu tekstowi przez autora, to nie rozstrzyga to jeszcze tego, czy należy uwzględniać informacje biograficzne. Możesz wiedzieć, że w roku X Mickiewicz był zakochany w Y i stąd zinterpretować na podstawie tej informacji biograficznej wszystkie wiersze o tematyce miłosnej z tego okresu jako wyznanie miłości do Y. I może to być duży błąd, bo równie dobrze Mickiewicz mógł po prostu realizować pewną konwencję, która była bez związku z jego uczuciami. Dlatego wielu teoretyków twierdzi, że nie powinniśmy uwzględniać informacji biograficznych, bo prowadzą one do bardzo naiwnych i uproszczonych odczytań, nie uwzględniając tego, że autor zawsze przybiera pewną maskę, gdy pisze swoje utwory. Tego typu szczegółowych problemów jet masa, więc Searle ze swoimi prościutkimi rozróżnieniami może co najwyżej wywołać salwy śmiechu. Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-15648055645911212292014-08-04T14:16:34.420+02:002014-08-04T14:16:34.420+02:00"Bardzo możliwe, ale dlaczego miałoby to być ..."Bardzo możliwe, ale dlaczego miałoby to być dla mnie (czy Searle'a) problemem? Według mnie eksperci od Fisha to przeważnie tacy sami filozoficzni ignoranci jak sam Fish, a eksperci od Derridy to przeważnie tacy sami filozoficzni ignoranci jak Derrida".<br /><br />Jeśli ktoś jest na tyle zarozumiały, że wydaje mu się, iż potrafi na podstawie kilku fragmentów zrozumieć daną koncepcję lepiej niż eksperci w danej dziedzinie, to generalnie niewiele rzeczy jest dla niego problemem. Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-33996883521220033302014-08-04T14:14:26.766+02:002014-08-04T14:14:26.766+02:00"Nie wiem skąd to wziąłeś. Ani Searle, ani ja..."Nie wiem skąd to wziąłeś. Ani Searle, ani ja nie piszemy nic o tym, co Fish sądzi na temat istnienia intencji autora przed interpretacją."<br /><br />No tu to już sobie trochę jaja robisz i tym samym odmawiasz poważnej dyskusji na ten temat. Na s. 656 Searle twierdzi, polemizując z Fishem, że istnienie jego intencji nie jest w żaden sposób zależne od zrozumienia bądź niezrozumienia tych intencji przez czytelnika. Skoro Searle polemizuje z tą tezą, to jasne jest, że przypisuje wyznawanie tej tezy Fishowi. I żeby było jasne to Searle na przestrzeni dwóch zdań przeskakuje od problemu interpretacji do problemu rozumienia - zrównując te dwie rzeczy ze sobą. Spójrz na cztery ostatnie zdania przedostatniego akapitu na s. 656.Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-65763518053126621202014-08-02T17:30:53.822+02:002014-08-02T17:30:53.822+02:00Czy naprawdę wierzysz w to, że mógłbyś zrozumieć w...<i>Czy naprawdę wierzysz w to, że mógłbyś zrozumieć w PEŁNI moje intencje albo że ja mógłbym w PEŁNI zrozumieć Twoje intencje?</i><br /><br />Z całą pewnością intencje autorów przeróżnych wypowiedzi są często odczytywane w sposób błędny czy niepełny. Nie znam nikogo, kto by się z tym nie zgadzał. Różnica między Searle'em a Derridą nie polega na tym, że według Searle'a intencje można zawsze poprawnie czy w pełny sposób odczytać. Polega ona na tym, że Derrida twierdzi, że (1) nigdy nie dochodzi do pełnego odczytania intencji i że (2) wynika to z samej natury języka, a konkretnie z czegoś, co nazywamy iterowalnością. Searle twierdzi, że (1') często dochodzi do pełnego odczytania intencji i że (2') kiedy nie dochodzi, to nie z powodu iterowalności, tylko z dość oczywistych powodów, które wymieniłem zarówno ja, jak i Ty. <br /><br />Myślę, że to jest zasadnicza kwestia w całej tej naszej wymianie zdań. Pytałem już o to poprzednio, ale nie odpowiedziałeś. Chciałbym więc przede wszystkim wiedzieć, czy zgadzasz się, że Derrida twierdzi (1) i (2). Następnie chciałbym wiedzieć, czy wg Ciebie Searle źle rozumie (2). Z tego co piszesz wynika, że Searle i ja nie rozumiemy, co to jest ta iterowalność i w jaki sposób uniemożliwia ona pełne odczytanie intencji. Jeśli zgadzasz się, że Derrida twierdzi (1) i (2), ale że nie rozumiemy iterowalności, to musisz napisać coś więcej na ten temat. Co to w takim razie jest iterowalność wg Derridy i w jaki sposób uniemożliwia?Tomasz Herokhttps://www.blogger.com/profile/11556685951520987482noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-63581221148800716392014-08-02T17:30:21.031+02:002014-08-02T17:30:21.031+02:00Jak tak czytam sobie jeszcze raz tekst Searle’a, t...<i>Jak tak czytam sobie jeszcze raz tekst Searle’a, to nabieram wątpliwości, czy prezentujesz takie samo stanowisko jak on. Dla Ciebie bowiem jest oczywiste, że intencje nie gubią się po drodze,</i><br /> <br />Nie wiem, skąd Ci przyszło do głowy, że według mnie „intencje nie gubią się po drodze”. Oczywiście, że się gubią. Problem w tym, że nie zawsze i nie z powodów, o których pisze Derrida. Nie ma tu na pewno różnicy między mną a Searle'em.<br /><br /><i>dosyć nonszalancko podchodzisz tez do problemu określenia, co dokładnie wchodzi w skład intencji (o czym świadczy Twoje lekceważenie problemu „intencje wirtualne a intencje aktualne”).</i><br /><br />Ja nie lekceważę tego problemu, tylko twierdzę, że to pseudoproblem. „Intencje aktualne”, tak jak je scharakteryzowałeś, mają tyle sensu co kwadratowe koła. O ile oczywiście nie są tożsame z „wirtualnymi”.<br /><br /><br /><i>A skoro taka możliwość istnieje – tu powtarzam argument Derridy – to znaczy, że z konieczności przynależy do struktury znaków językowych. </i><br /><br />No właśnie nie. Tzn. w pewnym luźnym sensie można powiedzieć, że wszystko, co ma jakikolwiek związek z językiem „przynależy do struktury znaków językowych”, łącznie z możliwością jąkania się i z możliwością popełniania błędów ortograficznych. Ale w argumencie (łaskawie rzecz ujmując) z iterowalności Derridy chodzi moim zdaniem o coś zupełnie innego. Banalne twierdzenie o możliwości pomyłki czy niepełnego odczytania to jedno, argument z iterowalności to drugie.<br /><br /><i>Nie chodzi o to, że to oderwanie intencji jest konieczne, konieczna jest MOŻLIWOŚĆ tego oderwania (a w przypadku utworów literackich ta możliwość – ze względu na ich skomplikowanie semantyczne – pewnie zawsze będzie się realizować). Ta możliwość wynika z tego, że nigdy nie „zmusisz” znaków językowych do tego, żeby znaczyło tylko to i dokładnie to, co chciałeś, aby znaczyły. A skoro ich nie zmusisz, to zawsze będzie możliwość, że odbiorca do pewnego stopnia inaczej odczyta te znaki, niż Ty byś sobie życzył. </i><br /><br />To jest banał, który przedstawiasz tu od jakiegoś czasu na różne sposoby. Według mnie Derrida próbuje czasem przeskoczyć od tego banału do kuriozalnej tezy o iterowalności i jej konsekwencjach. Ale nawet jeśli nie mam racji, to banał pozostaje banałem, w obu wypadkach Derrida nie ma nic mądrego do powiedzenia.<br /><br /><i>Różnica ta oczywiście istnieje, ale można by argumentować, iż jest to różnica (1) między zdaniem „the window is open” tak jak się go zazwyczaj używa, a (2) zdaniem „the window is open” tak jak się go używa rzadziej. Mówiąc inaczej, jest to różnica między bardziej typową sytuacją (i bardziej typowymi intencjami) oraz mniej typową sytuacją (i mniej typowymi intencjami), między bardziej typową utterance a mniej typową utterance. </i><br /><br />Można tak argumentować, póki się nie znajdzie wyrażeń, których bezsprzecznie częściej używa się metaforycznie niż dosłownie. A nie jest to chyba bardzo trudne. Ile razy np. słyszałeś „Szlag mnie zaraz trafi” w niemetaforycznym użyciu?Tomasz Herokhttps://www.blogger.com/profile/11556685951520987482noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-44410233686737810992014-08-02T17:29:15.061+02:002014-08-02T17:29:15.061+02:00Mógłbyś pokazać na jakimś jednym przykładzie, jak ...<i>Mógłbyś pokazać na jakimś jednym przykładzie, jak te podziały rozwiązują konkretne problemy literaturoznawcze? </i><br /><br />Sam sobie wymyśliłeś bardzo dobry przykład z panteistycznym wierszem. Jeśli interesuje Cię znaczenie tekstu rozumianego jako akt mowy, to informacje biograficzne będą jak najbardziej przydatne; jeśli interesuje Cię znaczenie tekstu rozumianego jako pewien ciąg instancji zdań-typów, to informacje biograficzne będą nieistotne.<br /><br /><i>Tym, co Derrida nieustannie powtarzał jest teza, że znaki językowego tyleż przekazują naszą intencję, co ją zniekształcają. Cytaty z Derridy, które Searle podaje od strony 657 dotyczą tej właśnie tezy. Jaki to ma związek z "free"? Na czym miałoby według Searle albo Ciebie polegać to "free"? </i><br /><br />Najprawdopodobniej właśnie na owym zniekształcaniu. Cierpliwie tłumaczysz, że Derrida nie chciał powiedzieć, że wszystkie interpretacje są równie dobre, czy coś w tym stylu, ale to zupełnie zbyteczne, bo Searle niczego takiego Derridzie nie przypisuje.<br /><br /><br /><br /><i>Ale Searle'owi wydaje się, ze przedstawiciele Nowej Krytyki udzielali odpowiedzi na pytanie pierwsze, Knapp i Michaels na pytanie drugie, a Fish na pytanie trzecie. </i><br /><br />Ależ skąd. <br /><br /><i>Jeśli już trzymać się tych przykładów, to mamy do czynienia nie z nieuwzględnianiem rozróżnień Searle'a, lecz ze sporem o to, który z członów tego rozróżnienia powinien być uprzywilejowany w literaturoznawczej pracy</i><br /><br />Searle twierdzi, że literaturoznawcy zazwyczaj nie rozumieją, że istnieją dwa rodzaje znaczenia i że jedno z nich jest determinowane przez intencje (dokładniej: illokucyjne intencje) mówiącego, a drugie nie. Według Searle'a literaturoznawcom zazwyczaj wydaje się, że istnieje jedno znaczenie i spierają się oni co do tego, co to znaczenie determinuje – jedni twierdzą, że m. in. intencje, inni, że nie. Zatem Searle twierdzi, że literaturoznawcy nie uwzględniają wspomnianych rozróżnień – i ma na to konkretne przykłady. Jeśli wg Ciebie jest inaczej, to czekam na konkretne przykłady z Twojej strony.Tomasz Herokhttps://www.blogger.com/profile/11556685951520987482noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-65273777770314941052014-08-02T17:28:47.915+02:002014-08-02T17:28:47.915+02:00Przepraszam,że tyle to trwało, jakoś nie mogłem si...Przepraszam,że tyle to trwało, jakoś nie mogłem się ogarnąć.<br /><br /><i>Bo polemizuje z tezą, że intencje są stwarzane przez czytelnika, w tym sensie stwarzane, że autor nie miał żadnych intencji przed interpretacją. </i><br /><br />Nie wiem skąd to wziąłeś. Ani Searle, ani ja nie piszemy nic o tym, co Fish sądzi na temat istnienia intencji autora przed interpretacją.<br /><br /><i>I możesz dowolnie zwalać winę na język Fisha, ale jakoś żadnemu literaturoznawcy do głowy nie przyszło, aby oskarżać Fisha o coś takiego </i><br /><br />Bardzo możliwe, ale dlaczego miałoby to być dla mnie (czy Searle'a) problemem? Według mnie eksperci od Fisha to przeważnie tacy sami filozoficzni ignoranci jak sam Fish, a eksperci od Derridy to przeważnie tacy sami filozoficzni ignoranci jak Derrida. Trudno się dziwić, że nie dostrzegają problemów, które wynikają z tej ignorancji.<br /><br /><br /><i>Swoją drogą, nie widzę niczego "tyleż szokującego, co nieuzasadnionego" w zacytowanym przez Ciebie fragmencie, możesz wskazać konkretne miejsce? </i><br /><br />Fish pisze w tym fragmencie, że intencja jest tak samo zależna od rozumienia jak rozumienie od intencji. Jak niby rozumienie ma wpływać na intencję? <br />Myślę, że Fish stosuje tu tę samą strategię, co Derrida. Searle nazywa tę strategię „from the exciting to the banal and back again”. Czyli: najpierw niezbyt jasno piszemy coś, co wygląda szokująco (rozumienie determinuje intencję, pisanie poprzedza mówienie, nie istnieje nic poza tekstem itp.), a kiedy mamy podać uzasadnienie, to mówimy, że chodziło nam tylko o x, gdzie x jest jakimś totalnym truizmem (tutaj odpowiednio: odbiorca może coś źle zrozumieć, wiele cech języka pisanego to również cechy języka mówionego, wszystko istnieje w takim lub innym kontekście). Następnie, akceptację dla truizmu uznajemy za akceptację szokującego twierdzenia.<br /><br /><br /><i>Powtarzam raz jeszcze, ta teza jest dla Fisha punktem wyjścia, a nie punktem dojścia. </i><br /><br />A jaki jest punkt dojścia?Tomasz Herokhttps://www.blogger.com/profile/11556685951520987482noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-75994119512758064802014-07-05T11:47:13.817+02:002014-07-05T11:47:13.817+02:00Spoko, ja w międzyczasie zamieszę pewnie notkę o t...Spoko, ja w międzyczasie zamieszę pewnie notkę o tym, co mi się nie podoba w filozofii analitycznej na blogu, który współprowadzę z P. Bohuszewiczem (http://tekstywdzialaniu.wordpress.com/). Tak trochę w ramach podsumowania, bo choć jestem jak najbardziej gotów do dalszej dyskusji, to zastanawiam się, czy jesteśmy w stanie zrobić jakieś postępy. <br /><br />Nadal czuję się kompletnie nieprzekonany do krytyki ze strony Sarle'a i Twojej. Mówiąc dokładniej, Wasza krytyka byłaby jak najbardziej zasadna, gdyby Fish rzeczywiście głosił, że autor nie miał żadnej intencji przed zinterpretowaniem jego wypowiedzi; gdyby Derrida rzeczywiście uważał, że z faktu, iż dwie osoby mogą użyć tej samej sekwencji słów w dwóch rożnych celach, wynika jakiś głęboki problem; gdyby literaturoznawcy rzeczywiście mieszali ze sobą to, co Searle nazywa znaczeniem mówiącego i znaczeniem zdania itd. Ale moim zdaniem oni takich występków nie popełniają, i, szczerze mówiąc, nie znam żadnej teoretyczki ani żadnego teoretyka literatury, którzy interpretowaliby ich stanowisko tak, jak to robi Searle. Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-7808472990100989222014-07-04T13:46:35.329+02:002014-07-04T13:46:35.329+02:00Obawiam się, że znowu tydzień, i to licząc od tera...Obawiam się, że znowu tydzień, i to licząc od teraz, bo jestem ostatnio zawalony wszystkim możliwym, a jeszcze będę odcięty od internetów przez jakiś czas. Z góry dziękuję za cierpliwość.Tomasz Herokhttps://www.blogger.com/profile/11556685951520987482noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-53230329210909240412014-06-30T17:19:50.056+02:002014-06-30T17:19:50.056+02:00Jeszcze jedno, zanim odpowiesz (mam nadzieję, że k...Jeszcze jedno, zanim odpowiesz (mam nadzieję, że krócej niż w ciągu tygodnia ;) ). <br /><br />Jak tak czytam sobie jeszcze raz tekst Searle’a, to nabieram wątpliwości, czy prezentujesz takie samo stanowisko jak on. Dla Ciebie bowiem jest oczywiste, że intencje nie gubią się po drodze, dosyć nonszalancko podchodzisz tez do problemu określenia, co dokładnie wchodzi w skład intencji (o czym świadczy Twoje lekceważenie problemu „intencje wirtualne a intencje aktualne”). Jednak sam Searle wydaje się mieć tu więcej pokory. Pisze on bowiem: “And it is, of course, impossible to correct or prevent all the potential misunderstandings”. <br /><br />Skoro nie da się zapobiec wszystkim potencjalnym nieporozumieniom, i skoro intencja realizuje się po stronie odbiorcy (a więc nieporozumienie między nadawcą i odbiorcą będzie skutkowało niezrealizowaniem intencji), to jak można z taką pewnością siebie odrzucać tezę o odrywaniu się intencji od nadawcy? A skoro taka możliwość istnieje – tu powtarzam argument Derridy – to znaczy, że z konieczności przynależy do struktury znaków językowych. Nie chodzi o to, że to oderwanie intencji jest konieczne, konieczna jest MOŻLIWOŚĆ tego oderwania (a w przypadku utworów literackich ta możliwość – ze względu na ich skomplikowanie semantyczne – pewnie zawsze będzie się realizować). Ta możliwość wynika z tego, że nigdy nie „zmusisz” znaków językowych do tego, żeby znaczyło tylko to i dokładnie to, co chciałeś, aby znaczyły. A skoro ich nie zmusisz, to zawsze będzie możliwość, że odbiorca do pewnego stopnia inaczej odczyta te znaki, niż Ty byś sobie życzył. <br /><br />Zdaje się także, że Searle nie ma takiej pewności jak Ty, co jest, a co nie jest składnikiem intencji: “It is a very tricky task to identify meaning intentions precisely” <br /><br />Swoją drogą mam wątpliwości do tego, jak definiuje on rozróżnienie na sentence meaning i speaker’s meaning. Podaje on przykład zdania “the window is open”. Następnie pisze, że sentence meaning może się różnić od speaker’s meaning, to znaczy dosłowne, słownikowe znaczenie tego zdania może się różnić od tego, jakie znaczenie temu zdaniu chciała nadać osoba, która nim się posłużyła. Zdanie to dosłownie znaczy bowiem, że „jest otwarty przedmiot zwany oknem”, w pewnej sytuacji jednak, nadawcy może chodzić o to, że „otworzyło się okno do dalszych negocjacji”. Różnica ta oczywiście istnieje, ale można by argumentować, iż jest to różnica (1) między zdaniem „the window is open” tak jak się go zazwyczaj używa, a (2) zdaniem „the window is open” tak jak się go używa rzadziej. Mówiąc inaczej, jest to różnica między bardziej typową sytuacją (i bardziej typowymi intencjami) oraz mniej typową sytuacją (i mniej typowymi intencjami), między bardziej typową utterance a mniej typową utterance. Mamy więc dwa rodzaje speaker's meaning – jedno spotykane powszechniej (tak powszechnie, że Searle utożsamił je z sentence meaning) oraz jedno spotykane rzadziej. Od razu zaznaczam, że są to wątpliwości typu Fishowskiego – dla Fisha np. to literal meaning jest podejrzane, dla niego bowiem literal meaning jest nie tyle innym rodzajem znaczenia niż speaker's meaning, co raczej „najbardziej typowym w danej kulturze speaker’s meaning, tak typowym, że często nieświadomie utożsamiamy je ze znaczeniem doslownym”. Bardzo podobnie pisze o tym Tomáš Koblížek (przykład z oknem zapożyczyłem od niego).<br />Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-76628780665095011102014-06-30T12:03:24.910+02:002014-06-30T12:03:24.910+02:00Pokaże Ci jeszcze, dlaczego rozróżnienia Searle...Pokaże Ci jeszcze, dlaczego rozróżnienia Searle'a mają niewielką użyteczność dla teoretyków literatury. <br /><br />Na stronie 655 mówi on, że należy odróżnić trzy pytania. (1) Pytanie o konwencjonalne znaczenie przypisane do jakiejś "sequence of sentences". (2) Pytanie o znaczenie mówiącego. (3) Pytanie o znaczenie czytelnika. Według Searle duża część problemów, jakie mają literaturoznawcy, bierze się z tego, że nie uwzględniają tych rozróżnień. Według mnie jednak te rozróżnienia są banałem, który jest dla większości literaturoznawców oczywisty - nie mogą one jednak rozstrzygnąć sporów teoretycznoliterackich. Oto dlaczego (w skrócie i uproszczeniu):<br /><br />1. Jeden ze sporów dotyczy tego, czy interpretatorzy powinni pytać o znaczenie tekstu (niezależne od autora) czy o intencje autora tekstu. Jest to spór strukturalistów i intencjonistów. Rozróżnienie Searle'a nie może im pomóc, ponieważ spór toczy się właśnie o to, który z członów tego rozróżnienia powinien interesować profesjonalnych interpretatorów.<br /> <br />2. Intencjonista (czyli ktoś, kto stwierdził, że będzie pytał o intencje autora a nie o znaczenie "sequence of sentences") staje przed problemem tego, jak dokładnie zdefiniować te intencje. W jakim sensie rozróżnienie Searle może pomóc takiej osobie? Przecież ona już zastosowała to rozróżnienie i potraktowała jeden z jego członów jako nieinteresujące dla jej praktyki badawczej, kłopot polega na tym, jak dookreślić ten drugi człon. <br /><br />3. Strukturalista ma inny problem. Jeśli nie chce pytać o intencje autora, a tylko o znaczenie pewnej sekwencji zdań składających się na tekst, to kłopot polega na tym, że te sekwencje mogą przybierać bardzo rożne znaczenia, ponieważ same normy językowe to za mało, aby je dookreślić. Strukturalista ma więc dwa wyjścia. Albo uznać, że tekst jest wieloznaczny albo szukać czegoś, co ograniczy jego wieloznaczność (przy czym, tym czymś nie mogą być intencje autora, bo pytanie o intencja autora odrzucił jako nieinteresujące z perspektywy jego praktyki badawczej). Najczęściej tym czymś jest kontekst macierzysty, czyli kulturowo-społeczno-językowe warunki w ramach których powstał dany tekst. Znowu, dla takiej osoby rozróżnienie Searle'a jest bezużyteczne. <br /><br />Ale Searle'owi wydaje się, ze przedstawiciele Nowej Krytyki udzielali odpowiedzi na pytanie pierwsze, Knapp i Michaels na pytanie drugie, a Fish na pytanie trzecie. Błąd. Jeśli już trzymać się tych przykładów, to mamy do czynienia nie z nieuwzględnianiem rozróżnień Searle'a, lecz ze sporem o to, który z członów tego rozróżnienia powinien być uprzywilejowany w literaturoznawczej pracy. Ja już pomijam to, że Searle zniekształca omawiane stanowiska (i że w ogóle jego rekonstrukcja teorii literatury jest bardzo amerykanocentryczna, np. tezy Michalesa-Knappa zawsze były traktowane przez literaturoznawców w Europie w najlepszym wypadku jako ciekawostka, w najgorszym jako przykład amerykańskiej ignorancji - przyznam, że nie znam w Polsce ani jednego zwolennika ich tezy). Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-45757130933960819122014-06-30T11:30:15.411+02:002014-06-30T11:30:15.411+02:00"Nawet jeśli Derrida twierdzi gdzieś, że wyra..."Nawet jeśli Derrida twierdzi gdzieś, że wyrażenie free play absolutnie się nie nadaje na określenie któregokolwiek z jego poglądów na kwestie rozumienia i interpretacji (chętnie się dowiem gdzie) i nawet jeśli gdzieś to uzasadnia (chętnie się dowiem gdzie), to wydaje mi się, że jest to trzeciorzędna kwestia w tej dyskusji".<br /><br />Derrida odniósł się do tego, że wyrażenie "freeplay" nie odnosi się do jego poglądów. Oczywiście, mógł napisać jeszcze jeden tekst, w którym stwierdziłby: Słuchajcie, wyrażenie "free play" także nie odnosi się do moich poglądów. A potem jeszcze jeden tekst, w którym napisałby: Aha, wyrażenie "free-play" także nie odnosi się do moich poglądów, podobnie jest z wyrażeniem "Free Play".<br /><br />W swojej ignorancji jednak tego nie zrobił. Zrobił za to ci innego. W o gramatologii z 1967 roku wyraźnie podkreślał, że każdy interpretator musi stosować tradycyjne zasady filologiczne (tj. m. in. starać się zrekonstruować intencję autora), w przeciwnym wypadku istnieje ryzyko, będzie mógł powiedzieć cokolwiek na temat interpretowanego tekstu (s. 212 w drugim wydaniu polskiego tłumaczenia). W Limited Inc. powtarza to na s. 144. Derrida odrzucał zatem dobrowolność interpretacji. Tym, co Derrida nieustannie powtarzał jest teza, że znaki językowego tyleż przekazują naszą intencję, co ją zniekształcają. Cytaty z Derridy, które Searle podaje od strony 657 dotyczą tej właśnie tezy. Jaki to ma związek z "free"? Na czym miałoby według Searle albo Ciebie polegać to "free"? <br /><br />Co więcej, uważam, że Derrida ma tutaj rację. Piszesz: "Searle twierdzi, że teza Derridy to nonsens, że z iterowalności nie wynika żadna utrata kontroli autora nad znaczeniem, ani żadne gubienie intencji, i że łatwo to zauważyć, kiedy się zna elementarne pojęcia i rozróżnienia lingwistyki czy filozofii języka".<br /><br />Ale cała nasza dyskusja pokazuje, że takie gubienie intencji odbywa się nieustannie. Kilkukrotnie już się zdarzyło, że intencja mojej wypowiedzi nie dotarła do Ciebie. Mówiąc inaczej, kilkukrotnie starałem się przy użyciu określonych znaków językowych przekazać Ci pewną intencję, ale kiedy czytałem twoja odpowiedź okazywało się, że Ty w tych znakach językowych wyczytałeś coś trochę innego, niż chciałem Ci przekazać. Jestem pewien, że tak samo było na odwrót (to znaczy, Ty także miałeś poczucie, że nie odczytuje całkowicie poprawnie Twoich intencji). I jestem przekonany, że nawet gdybyśmy dyskutowali jeszcze rok i precyzowali każdą naszą wypowiedź, to i tak nigdy w pełni nie poznamy swoich intencji. Nie chodzi o to, że nie moglibyśmy się lepiej zrozumieć (gdybym tak sądził, nie byłoby sensu dyskutować) - rzecz w tym, że każda kolejna wypowiedź generuje kolejne problemy interpretacyjne, czasem mogą być one tak nieistotne, że nie wpływają na jakość dyskusji, ale nie zmienia to faktu, że one tam są i uniemożliwiają pełna realizację naszych intencji (sam przyznałeś, że realizacja odbywa się po stronie odbiorcy).<br /><br />Czy naprawdę wierzysz w to, że mógłbyś zrozumieć w PEŁNI moje intencje albo że ja mógłbym w PEŁNI zrozumieć Twoje intencje? Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-34217417571107187012014-06-30T09:14:44.711+02:002014-06-30T09:14:44.711+02:00Znowu pomyliłem numerację, sorry. :)Znowu pomyliłem numerację, sorry. :)Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-86431966775839438082014-06-30T09:13:54.780+02:002014-06-30T09:13:54.780+02:00Przepraszam, numeracja się pokręciła. Zaczynam od ...Przepraszam, numeracja się pokręciła. Zaczynam od pkt. 7<br /><br />7. "To chyba niezbyt chronologiczne, co tutaj piszesz – najpierw Derrida odkrył jakiś problem, a potem strukturaliści sformułowali odpowiedź? W każdym razie ten akapit jest dobrym przykładem zamieszania wynikającego z braku pojęcia o badaniach nad językiem".<br /><br />Nie twierdzę, że Derrida odkrył te problemy. One znane są od dawna. Tym, co u Derridy jest nietresujące, są konsekwencje, jakie z tych znanych problemów wyciąga.<br /><br />8. "Searle wprost wskazuje na kilka problemów, które sam wymieniasz i pokazuje, jak wymienione zasady przydają się w ich rozwiązywaniu (od 654). Jeśli się z nim nie zgadzasz, to wypadałoby się jakoś odnieść do tego, co pisze, a nie fałszywie ogłaszać, że Searle nie zna tych problemów".<br /><br />Searle pokazuje tylko tyle, że jego rozróżnienia pozwalają obalić stanowiska, których nikt nie wyznaje. Wyjątkiem są poglądy Knappa i Michaelsa, ale one zostały na tyle różnych sposobów obalone przez samych literaturoznawców, że Searle mógłby równie dobrze dowodzić, że ziemia kręci się wokół słońca. Ciekawe jest to, że Searle nie wspomina o tych krytykach, gdyby ktoś znal teorię literatury jedynie z jego artykułu, to mógłby pomyśleć, że ci biedni literaturoznawcy kupili tezę wspomnianej dwójki i dopiero Searle pokazał, iż jest ona błędna. <br /><br />9. Piszesz o podziale na intencje aktualne i wirtualne.<br />"Przecież te drugie (o ile nie pokrywają się z pierwszymi) to pojęcie w ogóle logicznie nie trzymające się kupy. Chcesz powiedzieć, że istnieją jakieś niezamierzone zamiary?"<br /><br />Po pierwsze, chodzi o to, że niektórych znaczeń mogło się autorowi nie udać oddać (były w intencji wirtualne, ale nie "przedostały" się do aktualnej. Po drugie, jest coś takiego jak nieświadomość. Po trzecie, z tym całym podziałem wiąże się problem tego, na ile uwzględniać w akcie interpretacje wiadomości biograficzne autora. To wszystko jest związane ze starym jak świat problemem, polegającym na tym, że dzieło literackie jest zawsze pewną "grą", w tym sensie, że masz na przykład następujący problem: Zastanawiasz się, czy wiersz X-a ma wymowę panteistyczną. Z samego wiersza to nie wynika, na dwoje babka wróżyła.Ale wiesz, na podstawie informacji biograficznych, że w czasie pisania wiersza X interesował się poglądami panteistycznymi, a nawet że je wyznawał. Powinniśmy uwzględnić te informacje, czy nie? jedni powiedzą, że nie, bo skoro autor nie zaktualizował ich w wierszu (celowo albo przez nieudolność), to ich tam nie ma,a biografia nie jest miarodajnym wyznacznikiem itd. Inni będą się upierać, że chociaż może tych intencji nie zaktualizował, to wirtualnie (ta nazwa "wirtualnie" jest niefortunna) je miał i skoro to wiemy na podstawie biografii, to musimy to uwzględnić. I od razu mówię, że to jest uproszczone przedstawienie tego problemu, nie da się w komentarzu na blogu oddać złożoności zawiłych dyskusji teoretycznych. <br /><br />2. "Podchodząc do tego bardziej łaskawie można się domyślać, że w niezbyt fortunny sposób mówisz tu o intencji autora i wyobrażeniu odbiorcy o intencji autora".<br /><br />Nie, nie o tym mówię. To, co piszesz, odnosi się bardziej do problemu autor empiryczny czy autor modelowy.<br /><br />3. "Ludzie zajmujący się teorią literatury często nie znają tych rozróżnień, przez co wydaje im się, że udzielają różnych odpowiedzi na to samo pytanie".<br /><br />Nie sądzę, aby którekolwiek z tych rozróżnień było niespodzianką dla literaturoznawców. Co najwyżej, lekceważą oni ich moc rozstrzygającą.<br />Mógłbyś pokazać na jakimś jednym przykładzie, jak te podziały rozwiązują konkretne problemy literaturoznawcze? Bo na razie tylko piszesz, że ich zastosowanie mogłoby te podziały rozwiązać (a nawet na pewno by je rozwiązało), ale przykładów nie widzę. Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-54649355310094741272014-06-30T08:37:47.509+02:002014-06-30T08:37:47.509+02:004. "No przecież Searle nigdzie nie twierdzi, ...4. "No przecież Searle nigdzie nie twierdzi, że Derrida twierdzi, że jakieś faktyczne użycie czyjegoś tekstu w innym celu uniemożliwia odczytanie intencji autora".<br /><br />Nie o to go oskarżam. Oskarżam go o to, że próbuje obalić tezę Derridy o konsekwencjach wynikających z iterowalności przy pomocy przykładów z psem. Ale przykłady te nie pasują do tezy Derridy, sa natomiast bardzo wygodne dla Searle'a, ponieważ pozwalają mu wprowadzić rozróznienie między type i token - rozróżnienie, które w przykładzie z psem działa świetnie. Problem polega na tym, że ten przykład nijak nie chwyta tezy Derridy. czy teraz już się rozumiemy? <br /><br />2. "Przejawem wspomnianej tu iterowalności może być sytuacja, kiedy ktoś używa tego samego tekstu z inną intencją, podobnie jak może nim być sytuacja, kiedy ktoś chce odczytać intencję autora, ale mu nie wychodzi i odczytuje jakąś inną".<br /><br />Żaden z tych dwóch przejawów iterowalności nie oddaj tezy Derridy. Po pierwsze, w ogóle nie zajmuje się on przypadkami, gdy ktoś używa tego samego tekstu z inną intencją niż autor (przypadek psa) - ile razy jeszcze do tego wrócimy? Po drugie, Derrida nie pisze o przypadkach, gdy ktoś "chce odczytać intencję autora, ale mu nie wychodzi i odczytuje jakąś inną". Pisze on o przypadkach, gdy ktoś chce odczytać intencję autora, ale odczytuje ją tylko w części. <br /><br />3. "Searle twierdzi, że teza Derridy to nonsens, że z iterowalności nie wynika żadna utrata kontroli autora nad znaczeniem, ani żadne gubienie intencji, i że łatwo to zauważyć, kiedy się zna elementarne pojęcia i rozróżnienia lingwistyki czy filozofii języka".<br /><br />Być może da się zauważyć, że to absurd, ale Searle tego nie pokazuje, bo uporczywie - tak samo jak Ty zresztą - parafrazuje tezę Derridy w taki sposób, żeby pasowała mu do jego rozróżnień. Fajnie, że wymyśliliście sobie ten podział na type-token, ale to uporczywe patrzenie na każdą tezę Derridy przez pryzmat tego podziału zakrawa na jakąś obsesję. Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-762922966836191513.post-58695374644797155682014-06-30T08:25:52.496+02:002014-06-30T08:25:52.496+02:00Odniosę się do kilku prostszych kwestii, a później...Odniosę się do kilku prostszych kwestii, a później skomentuje te bardziej skomplikowane. <br /><br />1. "Dlaczego myślisz, że Searle wyrywa tu coś z kontekstu? I że nie czytał całego tekstu?"<br /><br />Bo polemizuje z tezą, że intencje są stwarzane przez czytelnika, w tym sensie stwarzane, że autor nie miał żadnych intencji przed interpretacją. Gdyby przeczytał książkę Fisha, wiedziałby, że nie wyznaje on takiej tezy. I możesz dowolnie zwalać winę na język Fisha, ale jakoś żadnemu literaturoznawcy do głowy nie przyszło, aby oskarżać Fisha o coś takiego (chociaż oskarżano go o bardzo wiele rzeczy). Ciekawe dlaczego? Hm, może czytali jego książki,,,<br /><br />2. Swoją drogą, nie widzę niczego "tyleż szokującego, co nieuzasadnionego" w zacytowanym przez Ciebie fragmencie, możesz wskazać konkretne miejsce? <br /><br />3. "Nawet jeśli nie mam racji, to – jak pisałem wcześniej – tym gorzej dla Fisha, bo w takim wypadku nie dość, że serwuje truizmy, to jeszcze ma poważny problem, żeby je sformułować".<br /><br />Powtarzam raz jeszcze, ta teza jest dla Fisha punktem wyjścia, a nie punktem dojścia. Poza tym, to nie on ma problem z jej wyrażeniem, to Ty masz problem z jej zrozumieniem. Tomasz Markiewkahttps://www.blogger.com/profile/12546248669987621289noreply@blogger.com