Strony

sobota, 13 sierpnia 2011

Czy Bóg istnieje i kogo to obchodzi

K. Parsons: Goodbye to All That, "The Secular Outpost", 01.10.2010. 


Z tego, co się zorientowałem, w Polsce rzetelna filozoficzna debata na temat "Czy Bóg istnieje?" nie istnieje. Zazwyczaj na samą jej propozycję słyszy się odpowiedzi w stylu: "O czym tu dyskutować? Albo się wierzy, albo nie", "To kwestia wiary, a nie wiedzy" i tym podobne głupstwa. Pewną (czy nawet sporą) popularność zdobyły co prawda ostatnio przetłumaczone na polski książki tzw. Nowych Ateistów - Richarda Dawkinsa (Bóg urojony), Christophera Hitchensa (Bóg nie jest wielki) i Daniela Dennetta (Odczarowanie), ale są one albo zbiorem dość nieporadnych filozoficznie argumentów przykrytych grubą warstwą retoryki (przypadek Dawkinsa i Hitchensa), albo (przypadek Dennetta) rodzajem niespełnionej obietnicy -  autor sugeruje, że będzie odpowiadał na pytanie o to, czy są jakieś podstawy, by wierzyć w istnienie tego lub innego boga, ale zdecydowana większość książki poświęcona jest odpowiedzi na pytanie zupełnie inne: "Dlaczego ludzie mają skłonność do wierzenia w bogów?" (tradycyjnym teistycznym argumentom i ich krytyce poświęca Dennett jakieś trzy czy cztery strony). Tak na marginesie – lepszymi książkami na ten drugi temat wydają mi się I człowiek stworzył bogów... Pascala Boyera i In Gods we Trust. The Evolutionary Landscape of Religion Scotta Atrana. Dennett natomiast ma dużo ciekawsze rzeczy do powiedzenia jako filozof umysłu.
Wracając do istnienia Boga - co nieco na temat współczesnych filozoficznych argumentów za i przeciw można, zdaje się, znaleźć na portalu Racjonalista.pl, ale i tam filozofia religii wyraźnie przegrywa z Nowymi Ateistami. Do ich wyszukiwarki wpisałem „Plantinga” (nazwisko najpopularniejszego chyba współczesnego filozofa religii) – wyskoczyły dwa rezultaty, wpisałem „Dawkins” – rezultatów wyskoczyło ponad dwieście.
Poza tym (o ile wiem z dość pobieżnego, przyznaję, guglowania) są na polskich uniwersytetach pojedynczy filozofowie zajmujący się tymi sprawami. Wydano też jakiś czas temu zbiór Filozofia religii pod redakcją Bohdana Chwedeńczuka (w ramach serii Fragmenty filozofii analitycznej), który wydaje mi się mało reprezentatywny.
Sam Chwedeńczuk napisał nie tak dawno temu książkę pt. Przekonania religijne, w której broni teorii zwanej weryfikacjonizmem, wg której znaczenie wyrażenia można utożsamić z metodą jego weryfikacji, z czego wynika, że wyrażenia ze słowem "Bóg" nie są ani fałszywe, ani prawdziwe, ale bezsensowne. Nie da się więc stwierdzić, czy Bóg istnieje, czy nie, ponieważ zdania takie jak "Bóg istnieje" czy "Bóg nie istnieje" nie mają sensu. Chwedeńczuk nie jest w swoim weryfikacjonizmie sam - podobny pogląd ma w tej sprawie logik Barbara Stanosz, choć zdaje się, że nie pisze na ten temat żadnych akademickich tekstów. Tymczasem na Zachodzie weryfikacjonizm, który był centralnym punktem programu przedwojennych logicznych pozytywistów, jest zabytkiem w muzeum historii filozofii w takim samym stopniu jak, powiedzmy, kartezjański dualizm. Od kilkudziesięciu lat nikt nie bierze tego na poważnie i to, wydaje mi się, z dobrych powodów. Na youtube'ie można znaleźć pochodzący z (sądząc po porażającym wystroju) siedemdziesiątych lat uroczy wywiad Bryana Magee z jednym z najważniejszych logicznych pozytywistów i logicznopozytywistycznych krytyków języka religii, Alfredem Ayerem, który to wywiad pokazuje, że już wtedy nikt nie miał co do zasady weryfikacji złudzeń:
Magee: It must have had actually some real defects. What do you now in retrospect think the main shortcomings of the movement [i.e. logical positivism] were?
Ayer: Well, I suppose most of the defects were that nearly all of it was false. 
(6:28)
Zatem nieźle w Polsce mają się pomysły popularne w filozoficznej debacie o istnieniu Boga w latach pięćdziesiątych, kiepsko jest natomiast z najważniejszymi dokonaniami filozofii religii jakichś ostatnich czterdziestu lat, takich jak: obrona wolnej woli A. Plantingi, modalny argument ontologiczny Plantingiewidencyjny (o ile tak się to tłumaczy) problem zła w wersji P. Drapera lub W. Rowe'a, argument kosmologiczny Kalām W. L. Craiga, argumenty ze sprzecznych właściwości Boga P. Grimma, epistemologia reformowana, argument teleologiczny R. Swinburne'a, argument z ukrycia Boga J. L. Schellenberga i kilka innych.
lolplantinga

Dlaczego filozofia religii ma się tak marnie w kraju, w którym tak wiele osób uważa się za religijne? Przychodzą mi do głowy dwa możliwe wyjaśnienia. Po pierwsze, w Polsce dominuje jednak tzw. filozofia kontynentalna, a wśród filozofów kontynentalnych wypowiadanie się w kwestii istnienia Boga w sposób zrozumiały i bezpretensjonalny uchodzi za grube faux pas. Po drugie, wśród filozofów religii bardzo niewielu jest katolików, a niektóre popularne teologiczne koncepcje przez tych filozofów wymyślone (jak epistemologia reformowana) pasują do katolickiej doktryny jak kij do oka. Poza tym w ogóle katolicy dużo mniej od protestantów interesują się teologią naturalną.
Trzeba przy tym wszystkim uczciwie przyznać, że choć w anglojęzycznych krajach (szczególnie, oczywiście, w Stanach) filozofia religii ma się dobrze, to jest to jednak nisza najczęściej zupełnie ignorowana przez przedstawicieli mainstreamowych specjalności, takich jak epistemologia, filozofia języka czy filozofia umysłu. Wśród filozoficznego mainstreamu temat istnienia Boga jest raczej uważany za zamknięty - jak pokazała niedawna, bardzo pouczająca ankieta przeprowadzona na prawie tysiącu akademickich filozofów - ateiści to 72,8% ogółu, a teiści tylko 14,6%. Co ciekawe, jeśli wziąć pod uwagę tylko tych specjalizujących się w filozofii religii, proporcje się odwracają: ateiści to tylko 19,1%, teiści to 72,3%. Czym to wytłumaczyć? Teiści twierdzą, że tym, że Bóg po prostu istnieje, a ci, którzy zagłębiają się w temat, zazwyczaj się o tym przekonują. Ateiści twierdzą, że sceptycy nie mają zazwyczaj motywacji, by swoją karierę poświęcać na obalanie twierdzenia o istnieniu jakiegoś konkretnego rodzaju istot, w które akurat nie wierzą - czy chodzi o bogów, czy o wilkołaki, czy o kosmitów. Filozofia religii przyciąga natomiast często bardzo religijne osoby szukające jak najlepszego intelektualnego uzasadnienia dla swoich wierzeń.
Jak by nie było, u niektórych filozofów z ateistycznej strony barykady można zauważyć zniechęcenie spowodowane przeżuwaniem po raz setny coraz to nowych wersji argumentów kosmologicznego, teleologicznego, ontologicznego czy moralnego. Ostatnio nie wytrzymał jeden z moich ulubionych - Keith Parsons - i ogłosił, że teizm uważa za intelektualne bankructwo i że więcej nie będzie się tym zajmował. Wg Parsonsa sprawę załatwili filozofowie tacy jak G. Oppy, J. H. Sobel, N. Everitt, M. Martin, R. Le Poidevin, R. Gale, T. Drange, J. L. Schellenberg, A. Weisberger, N. Trakakis, G. Dawes i E. Wielenberg. Na końcu Parsons dodaje jednak, że ktoś mimo wszystko musi w dalszym ciągu zajmować się filozoficzną walką z teizmem, dobrze wiedząc, że po tym, jak ostatnie wersje teistycznych argumentów zostaną obalone, jak grzyby po deszczu wyrosną nowe, jeszcze bardziej intelektualnie wyrafinowane. 
Osobiście nie wydaje mi się, by teizm, a już na pewno teizm w jakiejś bardziej ostrożnej wersji, był czymś tak intelektualnie kompromitującym dla filozofa jak teoria inteligentnego projektu dla biologa (porównanie Parsonsa). Co innego oczywiście z uzsadnianiem dogmatów jakichś konkretnych religii.

18 komentarzy:

  1. Tak mi przyszło do głowy, że pewnie jakąś "świecko-naukową" filozofię religii, czy dążącą do bycia taką, muszą mieć też w innych kręgach kulturowych i religijnych, np. w Indiach. Ciekawe, czy jest jakaś wymiana intelektualna między ~(post)chrześcijańskimi filozofami zachodnimi, a ~(post)hinduistycznymi filozofami indyjskimi, hm.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic nie wiem o współczesnej filozofii religii w Indiach, ani tym bardziej o intelektualnej wymianie. Jeśli jest, to w jakichś głębokich podziemiach.
    Czytałem kiedyś artykuł broniący racjonalności politeizmu, zdaje się że opublikowany nawet w jakimś peer-reviewed filozoficznym piśmie, ale nie umiem go teraz ani znaleźć, ani przypomnieć sobie, czy autor był hinduistą, europejskim neopoganinem, czy jeszcze kimś innym. Generalnie w zachodniej filozofii religii islam to rzadkość, a inne religie to zupełna egzotyka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zbudowany na Chrystusie16 sierpnia 2011 21:26

    Oto ateistyczna demagogia w pełnej krasie! I jak tu was brać na poważnie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe spostrzeżenie. Będę to sobie musiał dobrze przemyśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno tu nikt nie wchodził.
      Przewija się często określenie filozofia. Z definicji jest to umiłowanie mądrości. Zatem odpowiedzcie czym są miłość i mądrość?

      Usuń
    2. Zastanowiłem się nad tytułem Twojego artykułu. To dwie odrębne sprawy. Jeżeli w twoim umyśle się zderzą, to pójdziesz tą drogą jak w tym tekstcie. Bądź wiec obiektywny i wyjdź poza własne poglądy i sympatie. Chyba, że nie potrafisz. Bóg albo istnieje albo nie istnieje. Natomiast to czy On Ciebie obchodzi nie powinno wpływać na Twoje rozważania. Z tego co widzę, tak nie jest.

      Usuń
    3. Przewija się często określenie filozofia. Z definicji jest to umiłowanie mądrości.

      To się fachowo nazywa błąd etymologiczny.

      Bądź wiec obiektywny i wyjdź poza własne poglądy i sympatie. Chyba, że nie potrafisz. Bóg albo istnieje albo nie istnieje. Natomiast to czy On Ciebie obchodzi nie powinno wpływać na Twoje rozważania. Z tego co widzę, tak nie jest.

      Nie rozumiem co chcesz powiedzieć, kwestia istnienia Boga mnie jak najbardziej obchodzi.

      Usuń
  5. ;Nie rozumiem co chcesz powiedzieć, kwestia istnienia Boga mnie jak najbardziej obchodzi.

    Obchodzi, ale dlatego, że jesteś przekonany, że Go nie ma i w związku z tym poszukujesz jak najlepszych dowodów na Swoje przekonanie, czy dlatego, że uwzględniając Jego ewentualne istnienie sięgasz też po inne źródła informacji na ten temat. Która opcja w tobie przeważa? Przekonania człowieka niejednokrotnie stanowią przeszkodę nie do przebycia w poznawaniu innych opcji. Trudno, jest wyczyścić (okiełznać) umysł i w miarę bezstronnie dokonać analizy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy się intensywniej interesowałem filozofią religii, czytałem na pewno więcej tekstów pisanych przez teistów niż przez ateistów. Ateistów jest w ogóle w filozofii religii względnie mało, jak pisałem powyżej. Nie znalazłem tam żadnego przekonującego argumentu za istnieniem czegokolwiek, co warto byłoby nazwać Bogiem.

      Usuń
  6. A czy Twoje obecne przekonanie o nieistnieniu Boga jako Stwórcy wszechświata uważasz za ostateczne czy gotów jesteś na dalsze analizy? Czy dobrze znasz Biblię? Rozumiem, że bliższe są Ci informacje z nauki, ale nauka nie wyjaśnia wszystkiego. Fizyk i laureat Nagrody Nobla William Phillips napisał: „Gdy odkrywam porządek, poznawalność i piękno wszechświata, dochodzę do wniosku, że to, co widzę, zaprojektowała wyższa inteligencja. Moje naukowe uznanie dla spójności i zachwycającej prostoty fizyki umacnia mnie w przeświadczeniu o istnieniu Boga”.

    Zastanów się np. czym różnisz się od tego fizyka? Na pewno dziedziną wykształcenia i jego poziomem. W końcu tylko nieliczni są noblistami. Ale co ma w sobie ten naukowiec czego w Tobie brakuje lub co Ty masz a nie ma on? Co masz i co przeszkadza Ci w przyjęciu argumentów za istnieniem Boga? Czy w ogóle mógłbyś sobie pozwolić na takie skromne myślenie o Swoich możliwościach poznawczych? Pan Phillips potrafił uznać coś z czym mają problem ludzie świata nauki. Skromnie podążył za argumentem, mimo, że ten zaprowadził go to bardzo dzisiaj nie poprawnego wniosku.

    Jak myślisz? czy Jezus głosił nauki wymagające studiów na poziomie wyższym? Czy dzisiaj można by Go nazwać według któregoś z kryteriów filozofem?

    OdpowiedzUsuń
  7. ;To się fachowo nazywa błąd etymologiczny.

    Nie sądzę. Sięgnąłem do greckiego pierwotnego znaczenia tego słowa. Współcześnie do końca nie da się ustalić definicji, ale według Encyklopedii Britannica edycja polska jest napisane: "dziedzina refleksji nad rzeczywistością, która narodziła się w szeroko pojętym obszarze baseny M. Śródziemnomorskiego; termin ten pochodzący z jęz. greckiego - philosophia (phileo - lubię, miłuję i sophia - madrość , do powszechnego obiegu wprowadził Pitagoras (...). Oczywiście w porównaniu z początkowym dość swobodnym podchodzeniu do dysput o charakterze filozoficznym dzisiejsza filozofia jest znacznie rozbudowana. Stąd trudność w zdefiniowaniu tego pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam analizę etymologiczną np. pojęcia pedofilii - czy doprawdy coś sensownego z tego wychodzi?

      Usuń
  8. A czy Twoje obecne przekonanie o nieistnieniu Boga jako Stwórcy wszechświata uważasz za ostateczne czy gotów jesteś na dalsze analizy?

    Gotów jestem na dalsze analizy, ale obawiam się, że już nie w ramach tej dyskusji.

    Rozumiem, że bliższe są Ci informacje z nauki, ale nauka nie wyjaśnia wszystkiego.

    Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, ale Biblia nie jest dla niej niestety żadną konkurencją.

    Zastanów się np. czym różnisz się od tego fizyka? Na pewno dziedziną wykształcenia i jego poziomem. W końcu tylko nieliczni są noblistami. Ale co ma w sobie ten naukowiec czego w Tobie brakuje lub co Ty masz a nie ma on?

    Ale co to ma być, argument z autorytetu? Poza tym nawet Ty powinieneś sobie zdawać sprawę, że na jednego wierzącego noblistę z dziedziny fizyki przypada kilku noblistów-ateistów.

    Pan Phillips potrafił uznać coś z czym mają problem ludzie świata nauki. Skromnie podążył za argumentem, mimo, że ten zaprowadził go to bardzo dzisiaj nie poprawnego wniosku.

    Jeśli pan Phillips podążał za jakimś argumentem, to o nim tu nie wspomniał. To nie jest żaden argument, powiedzieć „Patrzę na świat i dochodzę do wniosku, że Bóg istnieje”.

    Jak myślisz? czy Jezus głosił nauki wymagające studiów na poziomie wyższym? Czy dzisiaj można by Go nazwać według któregoś z kryteriów filozofem?

    Według któregoś z kryteriów pewnie i Ciebie można by nazwać filozofem.

    Nie sądzę. Sięgnąłem do greckiego pierwotnego znaczenia tego słowa.

    I to sięgnięcie to właśnie błąd etymologiczny. Rodowód słowa to jedno, współczesne znaczenie to drugie. Gdybyś wziął dowolne niekontrowersyjne polskie zdanie zawierające słowo „filozofia” i następnie za to słowo spróbował podstawić „umiłowanie mądrości”, dla większości zdań wyszedłby kompletny nonsens. To, że słowo „filozofia” pochodzi od słów oznaczających lubienie i mądrość ma tutaj takie samo znaczenie co, powiedzmy, fakt, że słowo „sakrazm” pochodzi od słowa oznaczającego mięso.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    bardzo interesujący artykuł, bardzo interesujący blog. To tak przy okazji - gratuluję dużej wiedzy i dobrego stylu. Jeśli chodzi o kwestie teologiczne - odpowiedzią na największą zagadkę - dlaczego człowiek szuka transcendencji, a nie znajdując jej, sam ją kreuje - jest strach. Strach przed nieistnieniem. Zatem możemy jednak mieć zasadne podejrzenie, że ewolucyjne są te instynkty, których ubocznym skutkiem jest proliferacja naszej egzystencji poza granice form materialnych, w jakie ubrała nas natura (czy Bóg, wszystko jedno). Pozdrawiam
    effendi

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawa notka, ale myślę, że autor bardzo pobieżnie czytał Chwedeńczuka skoro uznał on go za przedstawiciela szkoły weryfikacjonistycznej. W "Przekonaniach" autor sam wskazywał na błędy neopozytywistów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wskazywał na błędy neopozytywizmu w bardziej naiwnej wersji, ale to, czego się sam trzyma (i co nazywa "wymogiem Hume'a"), to też weryfikacjonistyczne kryterium sensu. Wydaje mi się, że równie dobrze można by tego kryterium używać do wykazywania, że spora część naukowych hipotez nie ma sensu i nikt ich nie rozumie.
      Ale fakt, że Chwedeńczuk nie nazywa tego weryfikacjonizmem i przez to moje zdanie może być trochę mylące.

      Usuń
  11. w Polsce dominuje jednak tzw. filozofia kontynentalna

    Myślę, że u nas filozofowie religii wywodzą się głównie z KUL-u, a tam dominuje (neo)tomizm (Zdybicka), którego raczej nie zalicza się do filozofii kontynentalnej; trafi się też ktoś zorientowany bardziej analitycznie (Wojtysiak).

    nieźle w Polsce mają się pomysły popularne w filozoficznej debacie o istnieniu Boga w latach pięćdziesiątych

    Z krytyków teizmu i reprezentantów tradycji analitycznej zabrakło Jana Woleńskiego, który przecież od czasu do czasu bierze udział w debatach na ten temat i napisał Granice niewiary, gdzie prezentuje bardziej "współczesne" podejście do zagadnienia niż Chwedeńczuk czy Stanosz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do filozofii kontynentalnej, to miałem na myśli raczej ogólnie filozoficzną twórczość, w której pojawia się problem Boga, a nie konkretnie to, co się czasami określa jako kontynentalną filozofię religii (Tillich itp.).
      Książki Woleńskiego nie czytałem, ale rzeczywiście wydaje się on mieć dużo więcej dystansu do neopozytywistycznych kryteriów sensowności. Chociaż jego znajomość współczesnej filozofii religii też jest, wygląda na to, minimalna. Poza tym tak jak Stanosz i Chwedeńczuk powtarza ten niemądry slogan "nie dowodzi się negatywnych twierdzeń egzystencjalnych, tylko pozytywnych". Napiszę może kiedyś o tym coś więcej.

      Usuń