Marksizm analityczny, znany też pod bardziej wymowną nazwą „No-Bullshit Marxism”, jest (czy raczej był) próbą pogodzenia myśli Marksa z tradycją filozofii analitycznej, a konkretnie z takimi jej dobrodziejstwami jak klarowna argumentacja, precyzyjne definiowanie problematycznych pojęć czy robienie użytku z odkryć i metodologii „twardych nauk” oraz logiki formalnej. W przypadku konfliktu między Marksem a analitycznym rygorem przegrywał oczywiście Marks. W związku z tym, że takich konfliktów można znaleźć niemało, analityczny marksizm jest marksizmem mało ortodoksyjnym, a raczej istnieje kilka mało ortodoksyjnych marksizmów, ponieważ filozofowie, socjologowie i ekonomiści z tym nurtem kojarzeni (najbardziej znani to Gerald A. Cohen, John Roemer, Philippe van Parijs, Erik Olin Wright i Jon Elster) nie zgadzali się czasami zasadniczo co do tego, co można z Marksa uratować i co u Marksa jak interpretować.
Jedną z najbardziej uniwersalnych książek analitycznych marksistów jest wydana w 1985 Making Sense of Marx Elstera. Jej mocno okrojona i przeredagowana wersja wyszła później pod nazwą An Introduction to Karl Marx. Kończy się ona zgrabnym wyliczeniem tego, co Elster uważa u Marksa za martwe i żywe.
Jedną z najbardziej uniwersalnych książek analitycznych marksistów jest wydana w 1985 Making Sense of Marx Elstera. Jej mocno okrojona i przeredagowana wersja wyszła później pod nazwą An Introduction to Karl Marx. Kończy się ona zgrabnym wyliczeniem tego, co Elster uważa u Marksa za martwe i żywe.
Przez „martwą teorię” Elster rozumie trzy rzeczy. Po pierwsze, może chodzić o teorię anachroniczną – prawdziwą, ale użyteczną jedynie w badaniu społecznych i ekonomicznych stosunków w dziewiętnastym wieku. Po drugie, może chodzić o teorię błędną, ale „nie z winy Marksa”, tzn. sformułowaną z wykorzystaniem najlepszych metod i na podstawie najlepszych danych, jakimi ktoś w jego położeniu mógł dysponować (a które, jak dzisiaj wiemy, były fałszywe lub niepełne). Po trzecie, może chodzić o teorię błędną „z winy Marksa”, czyli teorię opartą o dane, które jak już wtedy można było się zorientować, były błędne, lub (i) o teorię z logicznymi błędami.
1. Socjalizm naukowy. Nie istnieje żaden poważny argument za tym, że historia podlega jakimś żelaznym prawom „postępu”, które muszą ostatecznie doprowadzić do wykształcenia się komunizmu. Ponadto socjalizm naukowy, twierdzi Elster, stwarza poważne problemy z moralnym uzasadnieniem jakiejkolwiek działalności politycznej eliminując z niej element moralnej odpowiedzialności i niepewności.
2. Materializm dialektyczny. Po pierwsze, nie wiadomo, dlaczego mielibyśmy nazywać to „materializmem”. Ani Marks, ani żaden marksistowski filozof nie zajmował się filozoficznym materializmem z jego głównymi problemami, takimi jak problem stosunku ciała i umysłu czy problem danych zmysłowych. To, co Marks pisał o ideach i ich wpływie na struktury ekonomiczne sugeruje, że do materializmu było mu bardzo daleko. Nawet jeśli istniałaby jakaś dobrze zdefiniowana, specyficznie marksistowska wersja materializmu nie wiadomo jaki wpływ mogłaby ona mieć na materializm dialektyczny. Jeśli za materializmem dialektycznym kryje się w ogóle jakaś teoria, to jest ona trywialna. Wydaje się, że to tylko mętne i dziwaczne określenie raz na ogólne korelacje między wszystkimi rzeczami, raz na procesy sprzężenia zwrotnego.
3. Marksistowska teleologia i funkcjonalizm. Na Marksa zgubny wpływ miał pomysł Hegla, że historia ma cel (choć nie ma podmiotu, który, jak tradycyjnie Bóg, by jej ten cel nadawał – tak jakby koncepcja celu bez podmiotu miała w ogóle jakiś sens). Celem historii miał być oczywiście komunizm, a dojść do niego ludzkość mogła tylko przez czyściec alienacji i walki klasowej. W opisie tego procesu ludzkość (czy raczej Ludzkość) staje się u Marksa jakimś tajemniczym podmiotem. Innym tego typu podmiotem staje się Kapitał. Teleologia Marksa umożliwia zastąpienie wyjaśnień przyczynowych (którymi posługuje się nauka) wyjaśnieniami celowymi – zjawisko x istnieje, bo zmierza do realizacji celu y. Tego typu wyjaśnienia nigdy nie doprowadziły nikogo do jakichkolwiek poznawczych sukcesów.
4. Marksistowska ekonomia. Jej fundament, czyli laborystyczna teoria wartości, to nieporozumienie. Nie radzi sobie ona m. in. z prostym zjawiskiem heterogeniczności pracy. Inna podstawa ekonomii Marksa – teoria spadającej stopy zysku – jest podobnie niedorzeczna, m. in. dlatego, że ignoruje fakt, że nawet zmiana technologiczna prowadząca do zaoszczędzenia pracy ma wpływ na wartość kapitału stałego, co z kolei przeciwstawia się tendencji stopy zysku do spadania. Inne teorie kryzysu naszkicowane przez Marksa są na tyle mętne, że trudno je w ogóle próbować obalić lub potwierdzić. Jedynym wyjątkiem – przykładem żywej teorii ekonomicznej Marksa – jest teoria zmian technologicznych, która trafia na listę żywych teorii.
5. Teoria sił wytwórczych i stosunków produkcji. Ten przypadek jest wg Elstera bardziej kontrowersyjny od pozostałych. Główny problem z poglądem, według którego kształt stosunków własności w danej epoce jest uzależniony od tego, jak hamuje lub przyspiesza on rozwój sił wytwórczych jest taki, że nie ma on żadnego uzasadnienia na poziomie mikroekonomicznym; nie wiadomo jak miałby się przekładać na motywacje pojedynczych ludzi. Ponadto teoria ta jest sprzeczna z tym, co Marks pisze gdzie indziej (poza Kapitałem) o różnych historycznych sposobach produkcji.
Lista tego, co martwe, wygląda tak:
1. Socjalizm naukowy. Nie istnieje żaden poważny argument za tym, że historia podlega jakimś żelaznym prawom „postępu”, które muszą ostatecznie doprowadzić do wykształcenia się komunizmu. Ponadto socjalizm naukowy, twierdzi Elster, stwarza poważne problemy z moralnym uzasadnieniem jakiejkolwiek działalności politycznej eliminując z niej element moralnej odpowiedzialności i niepewności.
2. Materializm dialektyczny. Po pierwsze, nie wiadomo, dlaczego mielibyśmy nazywać to „materializmem”. Ani Marks, ani żaden marksistowski filozof nie zajmował się filozoficznym materializmem z jego głównymi problemami, takimi jak problem stosunku ciała i umysłu czy problem danych zmysłowych. To, co Marks pisał o ideach i ich wpływie na struktury ekonomiczne sugeruje, że do materializmu było mu bardzo daleko. Nawet jeśli istniałaby jakaś dobrze zdefiniowana, specyficznie marksistowska wersja materializmu nie wiadomo jaki wpływ mogłaby ona mieć na materializm dialektyczny. Jeśli za materializmem dialektycznym kryje się w ogóle jakaś teoria, to jest ona trywialna. Wydaje się, że to tylko mętne i dziwaczne określenie raz na ogólne korelacje między wszystkimi rzeczami, raz na procesy sprzężenia zwrotnego.
3. Marksistowska teleologia i funkcjonalizm. Na Marksa zgubny wpływ miał pomysł Hegla, że historia ma cel (choć nie ma podmiotu, który, jak tradycyjnie Bóg, by jej ten cel nadawał – tak jakby koncepcja celu bez podmiotu miała w ogóle jakiś sens). Celem historii miał być oczywiście komunizm, a dojść do niego ludzkość mogła tylko przez czyściec alienacji i walki klasowej. W opisie tego procesu ludzkość (czy raczej Ludzkość) staje się u Marksa jakimś tajemniczym podmiotem. Innym tego typu podmiotem staje się Kapitał. Teleologia Marksa umożliwia zastąpienie wyjaśnień przyczynowych (którymi posługuje się nauka) wyjaśnieniami celowymi – zjawisko x istnieje, bo zmierza do realizacji celu y. Tego typu wyjaśnienia nigdy nie doprowadziły nikogo do jakichkolwiek poznawczych sukcesów.
4. Marksistowska ekonomia. Jej fundament, czyli laborystyczna teoria wartości, to nieporozumienie. Nie radzi sobie ona m. in. z prostym zjawiskiem heterogeniczności pracy. Inna podstawa ekonomii Marksa – teoria spadającej stopy zysku – jest podobnie niedorzeczna, m. in. dlatego, że ignoruje fakt, że nawet zmiana technologiczna prowadząca do zaoszczędzenia pracy ma wpływ na wartość kapitału stałego, co z kolei przeciwstawia się tendencji stopy zysku do spadania. Inne teorie kryzysu naszkicowane przez Marksa są na tyle mętne, że trudno je w ogóle próbować obalić lub potwierdzić. Jedynym wyjątkiem – przykładem żywej teorii ekonomicznej Marksa – jest teoria zmian technologicznych, która trafia na listę żywych teorii.
5. Teoria sił wytwórczych i stosunków produkcji. Ten przypadek jest wg Elstera bardziej kontrowersyjny od pozostałych. Główny problem z poglądem, według którego kształt stosunków własności w danej epoce jest uzależniony od tego, jak hamuje lub przyspiesza on rozwój sił wytwórczych jest taki, że nie ma on żadnego uzasadnienia na poziomie mikroekonomicznym; nie wiadomo jak miałby się przekładać na motywacje pojedynczych ludzi. Ponadto teoria ta jest sprzeczna z tym, co Marks pisze gdzie indziej (poza Kapitałem) o różnych historycznych sposobach produkcji.
O tym, co z Marksa zostało, w następnym wpisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz