C. Kay: A Feminist Kant.
M. Altman: Kant and Applied Ethics: The Uses and Limits of Kant's Practical Philosophy. (fragment)
C. Korsgaard: Fellow Creatures. Kantian Ethics and Our Duties to Animals. (pdf)
J. Timmerman: When the Tail Wags the Dog: Animal Welfare and Indirect Duty in Kantian Ethics.
L. Denis: Animality and Agency: A Kantian Approach to Abortion.
R. Johnson: Kant's Moral Philosophy.
J. O'Grady: Peter Geach obituary.
P. Ludlow: Fifty States of Fear.
A. Rosenberg: Cura te ipsum.
D. Silbey: A Crisis in the Humanities?
J. Haas: It's Complicated: Molly Crocket and Patricia Churchland Discuss the Future of the Neuroscience of Morality.
L. Carlsen: Zapatistas at Twenty.
F. de Waal: Morality without Religion.
P. Bloom:
piątek, 31 stycznia 2014
poniedziałek, 20 stycznia 2014
Wittgenstein i ręka doktora Strangelove'a
Wiem, jak to
wygląda: dopiero co się natrząsałem z
hochsztaplerów, których główny pomysł na karierę filozoficzną
polega na zestawianiu nazwiska znanego filozofa z jakimś
popkulturowym motywem i mętnym sugerowaniu związku między jednym a
drugim, a teraz sam robię tytuł w ich stylu. Ale ręka dr.
Strangelove'a w tytule to tylko bardziej marketingowa nazwa syndromu obcej ręki, czyli ciekawego neurologicznego zaburzenia, które
polega na tym, że jedna ręka jakby robi co chce, często wbrew woli
chorego, a chory przestaje uznawać ją za część siebie, a zaczyna
traktować jak obcą osobę z własnym umysłem. Syndrom występuje
częściej u ludzi z chirurgicznie odseparowanymi półkulami mózgu,
kojarzy się z nim kilka obszarów w mózgu, ale generalnie jeszcze
bardzo mało wiadomo na temat jego organicznej przyczyny. Ręka dr.
Strangelove'a robi co chce, ale nie znaczy to, że się jej nie
czuje. Kiedy się np. kogoś z takim syndromem uszczypnie w tę rękę
i zapyta, czy czuje ból, to może on odpowiedzieć, że owszem,
czuje, ale nie jest to jego
ból.
Filozof-neurolog
Barry C. Smith w podcaście Philosophy Bites (link wyżej)
twierdzi, że gdyby Ludwig Wittgenstein o tym wiedział, to musiałby
sobie jeszcze raz przemyśleć to, co napisał o bólu w Dociekaniach
filozoficznych. Fragment o bólu jest częścią większego
fragmentu na temat tzw. argumentu języka prywatnego, który ma
przemawiać za niemożliwością istnienia języka opisującego
wewnętrzne przeżycia jednej osoby i rozumianego tylko przez tę
jedną osobę. Smith uważa, że Wittgenstein opiera się tu na
zdroworozsądkowej intuicji, według której „niemożliwe jest,
żeby doświadczać bólu nie wiedząc, czyj to ból.” Szczerze
mówiąc nie znalazłem w Dociekaniach fragmentu, który by
był jednoznacznie oparty na czymś takim, ale znalazłem kilka
innych, które prawdopodobnie nie wytrzymują konfrontacji z ręką
dr. Strangelove'a. Np. taki:
286. Czy nie jest jednak absurdem mówić o ciele, że czuje ból? — Czemu wyczuwamy tu jakąś absurdalność? W jakim sensie moja ręka nie czuje bólu, tylko j a w swej ręce?
286. Czy nie jest jednak absurdem mówić o ciele, że czuje ból? — Czemu wyczuwamy tu jakąś absurdalność? W jakim sensie moja ręka nie czuje bólu, tylko j a w swej ręce?
Co
to w ogóle za kwestia: Czy ciało
jest tym, co czuje ból? — Jak ją rozstrzygnąć? Jak by się to
miało ujawnić, że to nie
ciało go czuje? — Ano np. tak: Gdy kogoś boli ręka, to nie ona
to mówi (chyba że pisze); i nie rękę się pociesza, tylko
cierpiącego; patrząc mu w oczy.
[ten
i kolejne fragmenty w przekładzie B. Wolniewicza]
Tak się cierpiącego pociesza, ale dla kogoś z ręką dr. Strangelove'a takie pocieszanie mogłoby się wydać nie na miejscu. Co prawda to on czuje ból, ale nie w swojej ręce, ale w ręce nieswojej.
Kawałek dalej Wittgenstein pisze:
302. Jeżeli ból drugiego człowieka trzeba sobie przedstawiać wedle wzoru własnego bólu, to nie jest to wcale takie łatwe: albowiem według bólu, który czuję, mam tu sobie przedstawić ból, którego nie czuję. Rzecz nie polega bowiem po prostu na przejściu w wyobraźni od jednej lokalizacji bólu do innej. Jak np. od bólu w ręce do bólu w ramieniu. Nie powinienem bowiem wyobrażać sobie, że czuję ból w którymś miejscu jego ciała. (Co także byłoby możliwe.)
Zachowanie
bólowe może wskazywać na jakieś bolesne miejsce — ale tym, kto
ból przejawia, jest cierpiąca osoba.
Znowu: ktoś z ręką dr. Strangelove'a niekoniecznie cudzy ból wyobraża sobie według wzoru własnego bólu, bo do bólu nieswojej (we własnym przekonaniu) ręki ma dostęp bezpośredni.
Znowu: ktoś z ręką dr. Strangelove'a niekoniecznie cudzy ból wyobraża sobie według wzoru własnego bólu, bo do bólu nieswojej (we własnym przekonaniu) ręki ma dostęp bezpośredni.
Wcześniej
pojawia się jeszcze paragraf, który co prawda nie jest o bólu, ale
też chyba nieźle ilustruje to, o co Smithowi chodzi:
268. Czemu moja prawa ręka nie może podarować lewej pieniędzy? — Moja prawa ręka może je do lewej włożyć. Moja prawa ręka może wypisać poświadczenie darowizny, a lewa jej pokwitowanie. — Jednakże dalsze konsekwencje praktyczne nie byłyby tu konsekwencjami darowizny. Gdy lewa ręka wzięła pieniądze z prawej itd., wówczas spytamy: „No i co dalej?". To samo pytanie można by też postawić, gdy ktoś objaśnia sobie prywatnie jakieś słowo, tzn. gdy je wymawia, kierując przy tym uwagę na pewne doznanie.
Otóż u kogoś z ręką doktora Strangelove'a jedna ręka jak najbardziej może podarować drugiej pieniądze. Ktoś może zaprotestować, że Wittgenstein pisze tu o „mojej prawej ręce” i „mojej lewej ręce”, a pacjent z ręką dr. Strangelove'a nie uważa jednej ręki za swoją. Jest jednak inny, bardzo podobny syndrom, zwany po angielsku anarchic hand syndrome, który polega na tym, że pacjent uważa obie ręce za tak samo swoje, chociaż też ma poważne problemy z kontrolowaniem jednej z nich.
Wittgenstein
w swoich wywodach próbuje dojść do jakiejś prawdy o świecie
wymyślając różne hipotetyczne sytuacje i odwołując się do
intuicji dotyczących używania języka w tych sytuacjach. Problem w
tym, że ogranicza się (w najlepszym razie) tylko do intuicji
zdrowych ludzi. Dla zdrowego człowieka zdanie typu „Czuję ból,
który nie jest mój” to po prostu absurd lub co najwyżej niejasna
metafora, ale ludzie z różnymi dziwnymi neurologicznymi
schorzeniami mogą jak najbardziej szczerze i niemetaforycznie
opisywać tak swoje doznania, i to za pomocą dokładnie tego samego
języka.
Problem
nie dotyczy oczywiście tylko ręki dr. Strangelove'a i tylko
Wittgensteina. Wielka część tradycyjnej filozofii jest oparta na
takich intuicyjnych, zdroworozsądkowych założeniach, a kilka
innych odkryć neurobiologii te założenia podważa. Smith wymienia
jeszcze blindsight, czyli po polsku zespół widzenia mimo
ślepoty i odkrycie istnienia neuronów lustrzanych, które wywracają
odpowiednio tradycyjne wyobrażenia o naturze doświadczeń
zmysłowych i tradycyjne wyobrażenia o tym, jak dochodzimy do tego,
co myślą inni.
Krótko
mówiąc: siedząc w fotelu nie wymyślimy, czym są subiektywne
doświadczenia, jak można o nich mówić, co to jest tożsamość,
gdzie zaczyna się „zewnętrzny świat”, czym jest relacja
umysł-ciało itd. Do tego potrzeba empirycznych badań. Filozofowie,
twierdzi Smith, mogą się jak najbardziej przydać w szukaniu
odpowiedzi na te pytania, ale raczej pomagając formułować problemy
badawcze, a nie pracując na własną rękę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)