sobota, 21 września 2013

Mózg i polityka

B. Y. Fong: Bursting the Neuro-Utopian Bubble, "The New York Times", 11.08.2013.


W The Stone, filozoficznym kąciku internetowego wydania New York Timesa, pojawił się niedawno artykuł pod wiele mówiącym tytułem Bursting the Neuro-Utopian Bubble, czyli „Przekłuwanie neuroutopijnej bańki”. Autorem jest niejaki Benjamin Y. Fong z Uniwersytetu w Chicago, zajmujący się na co dzień Freudem i teorią krytyczną. Fong nie może przeboleć, że administracja Obamy postanowiła właśnie wydać w 2014 sto milionów dolarów z budżetu federalnego na Brain Initiative, czyli ambitny projekt wyróżnienia wszystkich obwodów neuronalnych u człowieka. Fong nie podaje, ile pieniędzy ma pójść na pisanie książek o Freudzie, ale można się domyślić, że trochę mniej.
Ogólna teza artykułu jest taka, że dzisiejszy entuzjazm wokół neurobiologii jest bezpodstawny, a nawet szkodliwy. Jeśli chodzi o konkretniejsze argumenty, to miałem z tym trochę problem, bo jasne formułowanie argumentów nigdy nie było mocną stroną ekspertów od psychoanalizy i teorii krytycznej, ale udało mi się wydusić trzy zarzuty.
Pierwszy z nich jest taki, że kapitaliści mogą wykorzystać odkrycia neurobiologii do niecnych celów. Drugi taki, że skupiając się na neurobiologii tracimy z oczu szerszy społeczny wymiar problemu zaburzeń psychicznych. Trzeci (o ile dobrze rozumiem) taki, że neurobiologia ignoruje, a nawet tłamsi pewien sposób radzenia sobie z problemami psychicznymi.
Zarzut pierwszy jest chyba względnie najcelniejszy. Za publiczne pieniądze dokonuje się odkryć, na których zarabiają potem prywatne korporacje, często w amoralny i szkodliwy społecznie sposób. Oddanie w korporacyjne łapy technologii pozwalających na manipulowanie mózgiem może być szczególnie niebezpieczne. W dodatku naukowcy czasami z dziecięcą naiwnością łykają korporacyjną propagandę (wymieniony przez Fonga genetyk George Church jest dobrym przykładem). To wszystko oczywiście prawda, ale nawet przy wszystkich patologiach współczesnego kapitalizmu, i tak jest z tych odkryć dużo pożytku – nie mówiąc już o tym, że to po prostu frajda odkrywać, jak działa mózg czy cokolwiek innego. Dlatego nie wydaje mi się, żeby powstrzymanie rozwoju neurobiologii do czasu socjalistycznej rewolucji było najlepszym pomysłem. Fongowi chyba też nie, ale nie próbuje on nawet formułować żadnych pozytywnych rozwiązań problemu.
W drugim zarzucie Fongowi chodzi o to, że obok przyczyn chorób psychicznych na poziomie biologicznym można też mówić o przyczynach na poziomie społecznym (tak lub inna organizacja społeczeństwa sprzyja rozwijaniu się takich lub innych chorób) i neurobiologiczny entuzjazm przyćmiewa te drugie:

Wiemy na przykład, że niski status socjoekonomiczny przy urodzeniu jest związany z większym ryzykiem zapadnięcia na schizofrenię, ale lwia część dzisiejszych badań nad schizofrenią jest prowadzona przez neurobiologów i genetyków, których zamiarem jest odkrycie organicznej „przyczyny” choroby, bardziej niż zwracanie uwagi na czynniki psychospołeczne. Choć badania te mogą oczywiście przynieść owoce, ich przewaga nad innymi rodzajami badań, zwłaszcza wobec dobrze znanego związku między biedą a schizofrenią, świadczy o interesującym założeniu, które stało się wygodną oczywistością: że status socjoekonomiczny, w przeciwieństwie do ludzkiej biologii, jest czymś, czego nie można zmienić „naukowo”. Że zmiana samej istoty ludzkiej jest w pewien sposób bardziej „naukowo” realistyczna niż wspólna praca na rzecz zmiany środowiska, które przyczynia się do powstawania takich zaburzeń jak schizofrenia.
[wszystkie tłumaczenia moje]

Po pierwsze, nie można powiedzieć, że związek między biedą a schizofrenią jest dobrze znany, skoro nawet niespecjalnie wiadomo, co to jest schizofrenia. Na razie mamy tylko zbiór bardzo różnych i niezbyt precyzyjnie określonych symptomów. Zazwyczaj jeśli pacjent zadeklaruje występowanie kilku z nich, to diagnozuje się schizofrenię. Leczenie farmakologiczne oparte na blokowaniu receptorów dopaminy i serotoniny daje skrajnie różne rezultaty. Wielu badaczy sądzi, że schizofrenią nazywa się tak naprawdę wiele różnych chorób o różnych organicznych przyczynach, objawach i przebiegu. Póki o schizofrenii na biologicznym poziomie wiemy tyle, ile wiemy (czyli praktycznie nic), to nie ma większego sensu przeskakiwanie na poziom społecznego kontekstu.
Po drugie, pod czyim adresem to właściwie ma być zarzut? Jeśli pod adresem polityków, którzy dużo pieniędzy przeznaczają na badanie mózgu, a mało na nauki społeczne itp. w obawie przed jakimiś niewygodnymi dla siebie wnioskami badań społecznych, to Fong nie podaje ani żadnych danych, które by to ilustrowały, ani żadnego argumentu za akurat takim wytłumaczeniem niedofinansowania jednych nauk kosztem innych. Jeśli to zarzut pod adresem samej neurobiologii (a tak to brzmi, kiedy Fong pisze o neurobiologach „zawężających pojęcie przyczyny do sfery biologii”), to równie dobrze można zarzucać elektronice, że nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego dzieci z postpegeerowskich wsi nie mają iPadów. To po prostu nie jej przedmiot badań i nie ma się co jej za to czepiać.
Po trzecie, wydaje mi się, że problem biedy to bardziej problem braku działania niż braku badań. Dobrze wiadomo, że bieda, wykluczenie i nierówność powodują setki społecznych problemów i dobrze wiadomo, jak temu przeciwdziałać. Główny problem polega na tym, że politycy nie bardzo mają na to ochotę, a nie na tym, że ktoś robi jakieś „interesujące założenia” na temat naukowości zmiany społecznej. Teza Fonga jest taka, że politycy i ich korporacyjni sponsorzy nie chcą finansować badań społecznych, bo boją się niewygodnych wniosków tych badań, ale z drugiej strony korporacje są żywo zainteresowane badaniem społeczeństwa, żeby móc je kontrolować i sprzedawać mu swoje błyskotki. Jak te sprzeczne motywacje przekładają się na finansowanie nauki, trzeba by dopiero sprawdzić.
Po czwarte, choroby psychiczne to tylko jedna z wielu sfer, którymi będzie się zajmować Brain Initiative, a Fong o pozostałych nie pisze prawie nic.
O ostatnim problemie Fong pisze tak:

Prawdziwy kłopot z Brain Initiative nie jest filozoficzny, ale praktyczny. W skrócie: instrumentalne podejście do leczenia fizjologicznych i psychologicznych chorób wydaje się być w sprzeczności z tradycyjnymi sposobami, za pomocą których ludzie radzili sobie ze swoimi problemami – tzn. poprzez rozmowę i wspólną pracę na rzecz większej osobistej samorealizacji i harmonii społecznej.

(…) Poprzez pokorne twierdzenie, że nie znamy „przyczyn” problemów psychicznych i potrzebujemy w związku z tym projektów takich jak Brain Initiative, neurobiolodzy nieświadomie tłumią wszystko, co wiadomo o alienującym, nierównym i rozczarowującym świecie, w którym żyjemy i jego szkodliwym wpływie na psyche. W ten sposób niechcący wykluczają rodzaj komunikacyjnej pracy, która może łagodzić zaburzenia psychiczne.

Nie jestem pewien, co Fong rozumie tu przez „komunikacyjną pracę” i „rozmowę na rzecz samorealizacji i harmonii”. Jeśli chodzi mu dyskusję o systemie politycznym, który nie sprzyjałby powstawaniu zaburzeń psychicznych, to powtarza tylko to, co cytowałem wyżej. Ale jeśli chodzi mu o bezpośrednią pracę na rzecz poprawy stanu psychicznego, czyli psychoterapię, to nie wiem skąd pomysł, że neurobiologia ją z góry wyklucza. Wielu osobom wydaje się, że wszystko, co neurobiolodzy mogą poradzić na jakieś zaburzenie psychiczne, to farmakoterapia, chirurgia mózgu, lub ewentualnie inżynieria genetyczna. Tymczasem tak samo jak można zmieniać mózg za pomocą leków albo skalpela, można też go zmieniać za pomocą dowolnej poznawczej aktywności. Mózg fizycznie zmienia się też pod wpływem rozmów o harmonii społecznej, pod wpływem czytania Freuda i pod wpływem wychowywania się w biedzie. Tylko badania nad mózgiem mogą pokazać, która metoda leczenia zaburzeń psychicznych jest ile warta. Oczywiście bardzo mało na razie wiemy o tym, w jaki sposób doświadczenie trwale zmienia mózg: może chodzić o wzmacnianie i osłabianie chemicznych synaps, o tworzenie się nowych neuronów w hipokampie, albo o tysiąc innych mechanizmów. Mało o tym wiemy, ale właśnie po to wydaje się te sto milionów, żeby się dowiedzieć.

czwartek, 12 września 2013

Bez komentarza 8.08. - 4.09.2013

C. Leget, P. Borry, R. de Vries: 'Nobody Tosses a Dwarf!' The Relation Between the Empirical and the Normative Reeamined. (pdf)
M. Stewart: The Management Myth. (pdf)
D. V. Johnson: Revolutionizing Ethics.
E. Schwitzgebel: Do Ethics Classes Influence Students' Moral Behavior?
A. T. Moore, E. Schwitzgebel: The Experience of Reading: Imagery, Inner Speech, and Seeing the Words on the Page.
E. Schwitzgebel: The Moral Behavior of Ethics Professors and the Role of the Philosopher. 
A. Rosenberg: Free Markets and the Myth of Earned Inequalities.
A. Rosenberg, T. Curtain: What Is Economics Good For?
N. Beckstead, P. Singer, M, Wage: Preventing Human Extinction.
P. Krugman: Phony Fear Factor.
M. Berman: The Forgotten Martin Luther King: A Radical Anti-War Leftist.
J. Hamblin: Everything There Is to Know About Science in 6 Seconds.
M. Garber: How Google's Autocomplete Was ... Created / Invented / Born.
J. Koelman: Who Is Today's Einstein? An Exercise In Ranking Scientists.
Chris Hedges interviews Julian Assange.
Preoccupying. An Interview with David Harvey.
H. Haslanger: Women In Philosophy? Do the Math?
Deflationism and Wittgenstein. Richard Marshall interviews Paul Horwich. 
Sir Giggleton: Foucault On Obscurantism: ‘They Made Me Do It!’.
 L. M. Alcoff: What's Wrong With Philosophy?

Jacob Appelbaum at Not My Department.
M. Rowlands: Can Animals Be Moral?