niedziela, 30 września 2018

Demokracja pozostała nienaruszona



Nadrabiałem ostatnio wielomiesięczne zaległości w lekturze gazet i jakoś tak zatrzymałem się na komentarzach do tzw. zakończenia tzw. programu ratunkowego dla Grecji w czerwcu. 
Jeden z nich wyprodukowała moja ulubiona Anne Applebaum. W skrócie: Grecy nie dali się populizmowi, lewicowy rząd mówił brzydkie rzeczy o bankach, Niemcach i międzynarodowych elitach, ale ostatecznie zrobił to, co mu owe elity kazały, ludzie są całkowicie apatyczni i zniechęceni do polityki, ludzie coraz bardziej przekonują się do liberalizmu ekonomicznego i mainstreamowych polityków (nie pytajcie mnie, jak Applebaum godzi jedno z drugim), generalnie nadal jest nienajlepiej, ale widać światełko w tunelu. 
Teraz kilka faktów. 5 lipca 2015 odbyło się w Grecji referendum. Pytanie brzmiało „Czy plan porozumienia przedstawiony przez Komisję Europejską, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy na spotkaniu Eurogrupy 25 czerwca 2015 roku, składający się z dwóch części i stanowiący ich jednolitą propozycję, powinien zostać zaakceptowany?”. Głosowanie poprzedzone zostało bombardowaniem propagandowym w praktycznie wszystkich liczących się mediach i szantażowaniem Greków trwałym odcięciem dostępu do ich oszczędności (29 czerwca zamknięto banki i sugerowano, że jeśli wynik referendum będzie nie taki, jak trzeba, to pozostaną one zamknięte na wieki wieków). Mimo tego ponad 61% głosujących powiedziało „nie”, co oznaczało mniej więcej „nie chcemy dłużej walczyć z problemem nadmiernego zadłużenia przez zwiększanie zadłużenia, nie będziemy brać gigantycznej pożyczki, której nigdy nie będziemy w stanie spłacić – tym bardziej, że warunkiem jej otrzymania jest doprowadzenie do radykalnego zmniejszenia wpływów budżetowych”. 
Co było dalej? Wynik referendum oczywiście zignorowano i kontynuowano „pomaganie”. W efekcie grecki dług publiczny wynosi dziś 180% PKB (109% w 2008, kiedy kryzys się rozpoczął), bezrobocie skoczyło do 21,5%, wzrósł poziom korupcji i skala uchylania się od płacenia podatków, wzrosła liczba osób żyjących w ubóstwie lub zagrożonych ubóstwem, maleją wynagrodzenia i emerytury, podatki idą w górę, młodzi Grecy masowo uciekają z kraju, a tzw. wolne media cały czas opowiadają nam mającą zerowy związek z rzeczywistością legendę o „leniwych Grekach”, którym pracowici mieszkańcy północnej Europy musieli pomóc oddając im swoje pieniądze oraz o tym, jak to trzeba było wrócić do zasad „racjonalnej ekonomii”, by postawić Grecję na nogi. 
Dobrą metodą budowania tej legendy jest używanie słów niezgodnie z ich słownikowym znaczeniem – i tekst Applebaum to świetny tego przykład. W języku Applebaum „liberalizm ekonomiczny” to na przykład coś w rodzaju „to, czego akurat chcą elity finansowe, bez względu na to, jak sprzeczne jest to z liberalizmem ekonomicznym, o którym mówią akademickie podręczniki”. „Populizm” to z kolei „to, czego akurat nie chcą elity finansowe, bez względu na to, jak bardzo zgodne jest to z hasłami głoszonymi przez te elity”. „Demokracja” natomiast to „system, w którym ludzie mogą decydować o własnych sprawach, dopóki ich decyzje podobają się elitom finansowym – a kiedy się nie podobają, to się je ignoruje”. 
Applebaum raduje się, że po latach zmagań z greckim kryzysem, grecka demokracja „pozostała nienaruszona”. Jeśli chodzi o demokrację w znaczeniu Applebaum, to zapewne jest to prawda – problem w tym, że z faktyczną demokracją ma ona niewiele wspólnego.