1
maja 1886 setki tysięcy robotników w Stanach rozpoczęły strajk
generalny i przystąpiły do demonstracji z żądaniem wprowadzenia
ośmiogodzinnego dnia pracy. W Chicago policja zaczęła strzelać do
strajkujących. 4 maja tamtejsi anarchiści zorganizowali na placu Haymarket wiec, podczas którego wybuchła bomba – zginęło
siedmiu policjantów i czterech robotników. Brak dowodów nie
przeszkodził skazać za tę bombę ośmiu anarchistów (siedmiu na
śmierć). Na pamiątkę tych wydarzeń obchodzi się Święto Pracy.
Od
XIX wieku do dzisiaj ludzie nazywający siebie anarchistami popierają
różne państwowe regulacje systemu ekonomicznego. W Polsce
Federacja Anarchistyczna czy Inicjatywa Pracownicza co chwilę
protestuje a to przeciwko majstrowaniu przy kodeksie pracy, a to
przeciwko prywatyzacji szkolnictwa, służby zdrowia albo przestrzeni
publicznej. Tutaj często pojawia się nieśmiertelne pytanie: O
co właściwie chodzi tym anarchistom? Skoro walczą z państwem, to
dlaczego popierają państwowe instytucje i państwowe ingerencje w
prywatną przedsiębiorczość?
Staruszek
Noam Chomsky w swoim niedawnym wykładzie ujmuje to tak:
Anarchizm, jak
powszechnie wiadomo, przeciwstawia się państwu, jednocześnie
popierając planowane zarządzanie w interesie społeczności –
używając znowu wyrażenia Rockera. Ponad tym mają istnieć szersze
federacje samorządnych społeczności i miejsc pracy. Jednocześnie
w dzisiejszym realnym świecie ci sami zdeklarowani,
przeciwstawiający się państwu anarchiści, często wspierają
władzę państwową, by chronić człowieka, społeczeństwo i samą
planetę przed spustoszeniem, jakie niesie koncentracja prywatnego
kapitału. Weźmy na przykład szacowne anarchistyczne czasopismo
„Freedom”, którego początki sięgają roku 1886, kiedy to było
wydawane jako „czasopismo socjalistycznego anarchizmu” przez
zwolenników Kropotkina. Kiedy się do niego zajrzy, to okaże się,
że duża część treści poświęcona jest obronie praw ludzi,
środowiska czy społeczeństwa, często poprzez odwołanie się do
władzy państwowej – takiej jak regulacje dotyczące ochrony
środowiska albo bezpieczeństwa i zdrowia w miejscach pracy. Nie ma
tu sprzeczności, jak się czasami myśli. Ludzie żyją, cierpią i
starają się przetrwać w tym świecie, a nie w jakimś świecie,
który sobie wyobrażamy. Wszystkie możliwe środki powinny być
wykorzystane, by ich chronić i przynosić im korzyści, nawet jeśli
długookresowym celem jest likwidacja tych instrumentów i
ustanowienie lepszych, alternatywnych rozwiązań.
[od
12:22, moje tłumaczenie]
Inaczej
mówiąc, definiowanie anarchizmu przez stosunek do państwa to
kiepski pomysł. Anarchiści przeciwstawiają się nie tylko państwu,
ale ogólnie władzy, przymusowi, dominacji i hierarchii. Jeszcze
ściślej mówiąc, przeciwstawiają się władzy, przymusowi,
dominacji i hierarchii, które można zastąpić jakąś formą
dobrowolnej, egalitarnej współpracy. Państwo to jedna z form
takiej nieuzasadnionej hierarchii, ale są też inne i w dodatku
gorsze. Na przykład taki kapitalizm.
Tak
się składa, że w świecie, w którym żyjemy, nad urzędnikami
państwowymi jest jakaś społeczna kontrola (marna, ale jest),
podczas gdy prywatna firma to z reguły czysty autorytaryzm.
Polityków można wybierać i odwoływać. Do tego oficjalnie
istnieją po to, żeby realizować jakieś społeczne potrzeby. W
prywatnej firmie mamy nad sobą szefa, który może z nami zrobić co
chce i który też ma nad sobą szefa, który z nim może zrobić co
chce (a raczej mógłby, gdyby mu państwo szczęśliwie nie
zabraniało). I tak to raczej musi wyglądać w systemie, w którym
ludzie podzieleni są na małą grupkę posiadaczy i resztę zmuszoną
do wynajmowania im się do pracy, a w dodatku głównym celem
aktywności gospodarczej nie jest zaspokajanie czyichkolwiek potrzeb,
ale robienie zysku. Trudno się dziwić, że w takiej sytuacji
ludzie, którym nie podoba się zamordyzm, odwołują się do
państwowych instytucji. Po prostu mniej dzikiego kapitalizmu to
najczęściej więcej wolności.
Trzeba
przyznać, że nie wszyscy anarchiści się z tym zgadzają. Są
tacy, którzy wyznają etykę – nazwijmy to – zerojedynkową, nie
uznają mniejszego zła i nie mają zamiaru brudzić sobie rąk
współpracą w państwowymi instytucjami. Są też tacy, którzy
niekoniecznie wyznają zerojedynkową etykę, ale wydaje im się, że
popieranie państwowych instytucji powoduje, że ludzie zadowalają
się mocno ograniczoną wolnością i tracą ochotę na radykalną
zmianę zgniłego systemu.
Mnie
się te postawy wydają podejrzane – jedna opiera się na
problematycznej filozofii, a druga na problematycznej psychologii.
Boję się, że z takim podejściem możemy niedługo się obudzić z
powrotem w XIX w. Niecały rok temu polski parlament praktycznie zniósł 8-godzinny dzień pracy (oficjalnie, bo wcześniej od dłuższego
czasu był on fikcją). Jak dla mnie można by zacząć odzyskiwanie
wolności od jego przywrócenia.
Tak, ale z kim? Z szumowinami, byle kim, np.ministrami? Papierosa dam, ale ręki nie podam
OdpowiedzUsuńNo ja nie mówię, żeby od razu pić z nimi wódkę, tylko żeby się starać na nich wymóc działanie zgodne ze społecznym interesem. Zamiast dumnie budować prawdziwy anarchizm w lesie z pozostałymi dwoma prawdziwymi anarchistami.
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńPowołujesz się na Chomsky'ego, który mówi o zagrożeniu koncentracji prywatnej prywatnego kapitału i motywuje poparcie państwa przez niektórych anarchistów właśnie strachem przed tą koncentracją. Spoko, ale to w wielu przypadkach oznacza przecież skoncentrowanie własności w rękach państwa, np. zamiast prywatnego szkolnictwa jest państwowe. Ok, rozumiem, że anarchista woli własność państwową, bo na nią jest jakiś wpływ, a nie prywatną.
Sęk w tym, że najczęściej to nie jest wybór pomiędzy państwem a jednym kapitalistą, tylko raczej pomiędzy państwem a kapitalistami. Jak sam napisałeś wpływ na państwo jest niewielki - właściwie iluzoryczny. Taką Polską rządzą ludzie z tego samego środowiska od 25 lat, czy nawet dłużej. Faktyczny wpływ na państwo ma niewiele osób, z tym się chyba zgodzisz. Przechodząc do meritum - czy nie jest tak, że realnie do wyboru mamy własność państwową, zarządzaną przez "kolesiów", a własnością wielu, nawet tysięcy kapitalistów?
Ciężej jest zrzucić kajdany niewolnikowi należącemu do silnego pana czy raczej temu, który należy do słabego? Jak w takim razie wzmacnianie najsilniejszego gracza (państwa) ma pomóc w realizacji długookresowych celów - czyli zastąpieniu władzy dobrowolnością?
BTW napisałeś, że: "głównym celem aktywności gospodarczej nie jest zaspokajanie czyichkolwiek potrzeb, ale robienie zysku". Pytanie na boku, czy przypadkiem robienie zysku nie jest jednak spełnieniem potrzeby?
Pozdrawiam!
czy przypadkiem robienie zysku nie jest jednak spełnieniem potrzeby?
UsuńNie każdej i nie zawsze, o czym trochę więcej pisałem tutaj.
Sęk w tym, że najczęściej to nie jest wybór pomiędzy państwem a jednym kapitalistą, tylko raczej pomiędzy państwem a kapitalistami.
Państwo (przynajmniej tzw. demokratyczne państwo) to też nie jeden człowiek, od którego wszystko zależy, tylko wielu ludzi z ograniczonymi kompetencjami. Z drugiej strony w realnym kapitalizmie co chwilę pojawiają się oligopole i monopole – wchodzisz do supermarketu i widzisz tysiące marek, a na końcu się okazuje, że to wszystko albo Unilever, albo inny Mondelez. W internecie praktycznie w ogóle nie ma wyboru. Można dyskutować, na ile wynika to z wolnego rynku, ale tak naprawdę nie jest najważniejsze, ilu dokładnie masz nad sobą szefów, tylko co mogą Ci zrobić (i co Ty im). Weźmy tę edukację: państwo nie może od tak wprowadzić opłat za naukę czy zlikwidować szkół w małych wsiach i stwierdzić, że jak kogoś nie stać, albo jak ktoś nie ma jak dojechać, to jego problem. Tzn. PO oczywiście stara się jak może, ale musi się liczyć ze społecznym oporem. W przypadku prywatyzacji byłoby to pierwsze i najbardziej oczywiste rozwiązanie, a jak by się komuś nie spodobało, to mógłby dostać najwyżej pałą od pana policjanta. Trzeba być kompletnie ślepym, żeby nie widzieć zniewolenia w sytuacji dziecka z biednej rodziny, które musi iść pracować, bo go nie stać na szkołę. A żeby twierdzić, że jak wszystko sprywatyzujemy, to będzie wszystkich stać, trzeba być kompletnie niemądrym. Zwolennicy kapitalizmu najczęściej zresztą łączą te dwie cechy.
" "głównym celem aktywności gospodarczej nie jest zaspokajanie czyichkolwiek potrzeb, ale robienie zysku". Pytanie na boku, czy przypadkiem robienie zysku nie jest jednak spełnieniem potrzeby?"
OdpowiedzUsuńZyski uzyskuje ta firma czy ten pracownik, który zdaniem (słusznym lub niesłusznym) osoby posiadającej środki zaspokoi jej potrzebę. Nie jest więc tak, jak twierdzą socjaliści, że zysk nie ma żadnego związku z zaspokajaniem potrzeb. Jednak trzeba pamiętać, że a) kluczowe nie jest zaspokojenie potrzeby, tylko przekonanie ex ante-być może błędne-że potrzeba zostanie zaspokojona b) zyski uzyskują ci, którzy zaspokajają potrzeby osób mających środki, czyli np. bogatych, albo mas.
Marcin
Nie jest więc tak, jak twierdzą socjaliści, że zysk nie ma żadnego związku z zaspokajaniem potrzeb
UsuńKtórzy socjaliści tak twierdzą?
"Państwo (przynajmniej tzw. demokratyczne państwo) to też nie jeden człowiek, od którego wszystko zależy, tylko wielu ludzi z ograniczonymi kompetencjami"
OdpowiedzUsuńDe iure, bo de facto, przynajmniej w moim odczuciu, rządzi gang "kolesiów" i to bez ograniczeń. Idziesz na wybory i widzisz wiele partii, a na końcu okazuje się, że do wyboru pozostaje PO, albo inny PiS...
"Z drugiej strony w realnym kapitalizmie co chwilę pojawiają się oligopole i monopole"
Dlatego napisałem: "najczęściej". To prawda, że czasem jest tak, że wybór ogranicza się do (jednego) kapitalisty i państwa. Już abstrahuję od tego, że najczęściej dzieje się tak, gdy państwo mocno miesza. Mam jednak wrażenie, że mimo wszystko żaden z monopolistów nie jest nawet w małym stopniu równie potężny co państwo i nie posiada więcej własności od niego. I tu dostrzegam pewną sprzeczność - Chomsky boi się koncentracji kapitału w prywatnych rękach, ale jednocześnie nie przeszkadza mu jeszcze większa koncentracja kapitału w rękach państwa, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. I powtarzam, ja rozumiem dlaczego anarchiści są przeciwni własności prywatnej, ale wydaje mi się, że wspieranie państwa jest, w kontekście rzekomego strachu przed koncentracją władzy, niedorzeczne.
"Trzeba być kompletnie ślepym, żeby nie widzieć zniewolenia w sytuacji dziecka z biednej rodziny, które musi iść pracować, bo go nie stać na szkołę."
Wybacz, ale ten argument można łatwo zripostować, bo trzeba być też kompletnie ślepym, żeby nie dostrzegać zniewolenia w tym, że każde dziecko jest zmuszone uczyć się według podstawy programowej. Przypominam, że to, czego będą uczyć się dzieci zależy właściwie tylko od ministra i jego widzimisię. Jakie jest zadanie szkoły? Wychować uczniów na dobrych obywateli (a więc posłusznych władzy) i to nie za darmo - jak sugerowałeś, ale za pieniądze zabrane wcześniej w formie podatków. Czy anarchiści nie lekceważą tego niebezpieczeństwa?
Pozdrawiam!
De iure, bo de facto, przynajmniej w moim odczuciu, rządzi gang "kolesiów" i to bez ograniczeń
UsuńJeśli nie widzisz ograniczeń, to rzeczywiście tylko w Twoim odczuciu.
I powtarzam, ja rozumiem dlaczego anarchiści są przeciwni własności prywatnej, ale wydaje mi się, że wspieranie państwa jest, w kontekście rzekomego strachu przed koncentracją władzy, niedorzeczne.
Nie jest niedorzeczne, kiedy tylko zauważy się, że sens istnienia państwa i prywatnych firm jest fundamentalnie różny, podobnie jak stopień społecznej kontroli nad jednym i drugim, i kiedy doda się do tej prostej obserwacji trochę pragmatyzmu. Czy się to komuś podoba czy nie, realny wybór jest w tej chwili często między kapitalistyczną tyranią a kapitalizmem okiełznanym przez państwo w interesie społeczeństwa.
trzeba być też kompletnie ślepym, żeby nie dostrzegać zniewolenia w tym, że każde dziecko jest zmuszone uczyć się według podstawy programowej.
Mowa była o edukacji tej samej jakości dostępnej dla wszystkich, co nie zakłada istnienia podstawy programowej, jak zauważył komentator poniżej. A podstawa może służyć różnym celom, niekoniecznie niecnym.
Przypominam, że to, czego będą uczyć się dzieci zależy właściwie tylko od ministra i jego widzimisię.
Nonsens.
Jakie jest zadanie szkoły? Wychować uczniów na dobrych obywateli (a więc posłusznych władzy)
Pomijając autorytaryzm i patriotyczną propagandę, pamiętam, że można się było też nauczyć paru rzeczy.
i to nie za darmo - jak sugerowałeś, ale za pieniądze zabrane wcześniej w formie podatków
W którym miejscu sugerowałem, że nie za pieniądze z podatków?
Publiczność i wolność w dostepie do edukacji nie imlikuje istnienia podstawy programowej. Dzieciom wtłacza się jeden program dlatego właśnie, że jest to na korzyść państwa, bo szkoła jest traktowana jako własność państwa, a nie własność społeczna. Tak czy inaczej jednak lepsze niż gdy szkoła jest zdywersyfikowana pod kątem majątkowym i biednych uczy się mentalności biedaków, żeby utwierdzić pozycję bogatych.
OdpowiedzUsuńPytanie tylko na ile chcemy iść na kompromis i czy to już nie jest hipokryzja?
Ok, przesadziłem, gang kolesiów ogranicza to, że póki co muszą się ukrywać ze swoimi machlojkami ;)
OdpowiedzUsuń"Nie jest niedorzeczne, kiedy tylko zauważy się, że sens istnienia państwa i prywatnych firm jest fundamentalnie różny, podobnie jak stopień społecznej kontroli nad jednym i drugim, i kiedy doda się do tej prostej obserwacji trochę pragmatyzmu."
A z moich obserwacji wynika, że państwo sprzyja wielkiemu kapitałowi (taki sojusz publiczno-prywatny). Tak było w XIX wieku i wcześniej, tak jest i teraz.
"Czy się to komuś podoba czy nie, realny wybór jest w tej chwili często między kapitalistyczną tyranią a kapitalizmem okiełznanym przez państwo w interesie społeczeństwa."
Co w takim razie różni anarchistów od socjaldemokratów? Po co w takim razie zawracać sobie głowę tym całym anarchizmem i wolnością, skoro do wyboru i tak pozostaje nam tylko etatyzm albo krwiożerczy kapitalizm?
"Mowa była o edukacji tej samej jakości dostępnej dla wszystkich, co nie zakłada istnienia podstawy programowej, jak zauważył komentator poniżej. A podstawa może służyć różnym celom, niekoniecznie niecnym."
Istnieje jakieś miejsce na świecie, gdzie jest powszechny dostęp do edukacji, a nie ma jednej, odgórnie narzuconej, podstawy programowej? Trochę to dziwne, że raz jest Pan realistą, który nie widzi alternatywy dla kapitalizmu poza etatyzmem, a później nie dostrzega takiej zależności ;) Można dyskutować o tym, czy taka narzucona podstawa jest dobra, czy nie, ale z pewnością nie jest to rozwiązanie wolnościowe.
"W którym miejscu sugerowałem, że nie za pieniądze z podatków?"
Napisał Pan, że, w przypadku sprywatyzowania szkolnictwa, natychmiast kapitaliści wprowadziliby opłaty za edukację, co teraz jest niemożliwe. Tak się jednak składa, że opłaty za edukację jak najbardziej istnieją, tylko są zakamuflowane w podatkach.
Pozdrawiam!
A z moich obserwacji wynika, że państwo sprzyja wielkiemu kapitałowi (taki sojusz publiczno-prywatny). Tak było w XIX wieku i wcześniej, tak jest i teraz.
UsuńChyba nie zawsze i nie wszędzie, to trochę bardziej złożone. I ten "sojusz" trochę wymuszony.
Słabsze państwa zwykle są bezradne wobec kapitału, tych paskudnych szantaży (podniesiecie koszty, przeniesiemy się do Bangladeszu), i powszechnych modlitw o inwestycje.
Generalnie to na razie jest tak, że tylko bardzo silne struktury są w stanie coś narzucić korporacjom/kapitałowi (United States v. Microsoft Corp., UE v. Google), z reguły kończy się to jakąś siłową ugodą. Ale np. Ameryka Południowa jest przeczołgiwana przez korpo przed międzynarodowymi trybunałami (w ramach tzw. ISDS, investor-state dispute settlement), przegrywają masę spraw (świetny raport , wykaz tych spraw od 9 strony w pdf, i w ogóle na stronie dużo ciekawych raportów IPS). Na przykład za to, że na skutek zmiany decyzji środowiskowych kontrakt nie jest tak lukratywny. I np. jeszcze ta paranoja z Phillipem Morrisem, który pozwał Australię za obrazki na pudełkach papierosów… Niestety, szykuje nam się coś takiego w ramach UE…
@skonczony
UsuńA z moich obserwacji wynika, że państwo sprzyja wielkiemu kapitałowi
Bo często sprzyja. Urzędnicy państwowi czasami realizują interesy kapitału, czasami społeczeństwa, a czasami własne. Zawsze to jednak lepsze od sytuacji, w której liczą się tylko interesy wielkiego kapitału i nic z tym nie można zrobić.
Co w takim razie różni anarchistów od socjaldemokratów?
Cytując to samo raz jeszcze: „nawet jeśli długookresowym celem jest likwidacja tych instrumentów i ustanowienie lepszych, alternatywnych rozwiązań.” Anarchiści uważają, że państwo i kapitalizm można i należy zastąpić czymś bardziej sprawiedliwym. Ale kiedy i jak – to już są spory wewnątrz anarchizmu.
Istnieje jakieś miejsce na świecie, gdzie jest powszechny dostęp do edukacji, a nie ma jednej, odgórnie narzuconej, podstawy programowej?
Nie wiem, ale na pewno jest to wykonalne.
Trochę to dziwne, że raz jest Pan realistą
„Pan”? Pod notką o anarchizmie?
Można dyskutować o tym, czy taka narzucona podstawa jest dobra, czy nie, ale z pewnością nie jest to rozwiązanie wolnościowe.
Nie jestem pewien. Podstawa może być warunkiem dla równości szans, a bez tego trudno mówić o wolności.
Napisał Pan, że, w przypadku sprywatyzowania szkolnictwa, natychmiast kapitaliści wprowadziliby opłaty za edukację, co teraz jest niemożliwe. Tak się jednak składa, że opłaty za edukację jak najbardziej istnieją, tylko są zakamuflowane w podatkach.
Naprawdę myślisz, że do tej pory tego nie wiedziałem? Naprawdę muszę tłumaczyć, na czym polega istotna różnica między jednym systemem płacenia a drugim i jak to się ma do kwestii ekonomicznego zniewolenia?
@b
UsuńNiestety, szykuje nam się coś takiego w ramach UE…
To mnie tak wkurwiło, że aż postanowiłem głosować, czego nie robiłem od nie pamiętam kiedy.
@TomaszHerok
Usuń"Cytując to samo raz jeszcze: „nawet jeśli długookresowym celem jest likwidacja tych instrumentów i ustanowienie lepszych, alternatywnych rozwiązań.” Anarchiści uważają, że państwo i kapitalizm można i należy zastąpić czymś bardziej sprawiedliwym. Ale kiedy i jak – to już są spory wewnątrz anarchizmu."
Zapytam więc jeszcze raz: Jak wzmacnianie najsilniejszego gracza (państwa) ma pomóc w realizacji długookresowych celów - czyli zastąpieniu władzy dobrowolnością?
"„Pan”? Pod notką o anarchizmie?"
Ot, takie przyzwyczajenie :)
"Nie jestem pewien. Podstawa może być warunkiem dla równości szans, a bez tego trudno mówić o wolności."
Co nie zmienia faktu, że sytuacja, w której nie ma wyboru, bo istnieje tylko jedna podstawa (i to odgórnie narzucona), jest przykładem zniewolenia a nie wolności.
"Naprawdę myślisz, że do tej pory tego nie wiedziałem? "
Myślę, że wiedziałeś. No ale skoro się wtedy zapytałeś, to odpowiedziałem... ;)
"Naprawdę muszę tłumaczyć, na czym polega istotna różnica między jednym systemem płacenia a drugim i jak to się ma do kwestii ekonomicznego zniewolenia?"
Nie. Tylko problem polega na tym, że zniewolenie niestety istnieje w obu systemach i nie znam powodu, dla którego jeden miałby być lepszy od drugiego. Zdaję mi się za to, że jeden z nich całkowicie wyklucza możliwość długookresowej realizacji pewnych celów (np. wprowadzenie dobrowolności). Jeżeli chodzi o drugi, to... być może też nie prowadzi do ich realizacji, niemniej realizacja tych celów może być w tym przypadku łatwiejsza.
@b
UsuńTo prawda, tylko że to, o czym napisałaś, nadal niczego nie zmienia. Silne państwa lobbują na rzecz wielkiego kapitału i wymuszają na słabszych państwach podporządkowanie się im ( WTO na przykład), a przy okazji otwierają tam drogę wielkim korporacjom. Gdyby nie wsparcie silnych państw te wielkie korporacje, które rzekomo nękają biedne państwa, nie mogłyby tego robić.
Zapytam więc jeszcze raz: Jak wzmacnianie najsilniejszego gracza (państwa) ma pomóc w realizacji długookresowych celów
UsuńWmówiłeś sobie, że to wzmacnianie najsilniejszego gracza, a naprawdę jest to wzmacnianie najsłabszych graczy. Wzmacnianiem najsilniejszego gracza może być kupowanie przez państwo jakichś lotniskowców, ale nie jest nim zapewnianie ogólnodostępnej edukacji czy służby zdrowia, zwłaszcza przy odpowiedniej społecznej kontroli nad tym mechanizmem.
Co nie zmienia faktu, że sytuacja, w której nie ma wyboru, bo istnieje tylko jedna podstawa (i to odgórnie narzucona), jest przykładem zniewolenia a nie wolności.
A kiedy istnieje tylko odgórnie narzucone widzimisię rodzica, czego zazwyczaj chcą tzw. liberałowie, to jest więcej wolności?
Nie znam się na pedagogice. Bardzo możliwe, że uczniowie są w dużo większym stopniu decydować o tym, czego chcą się uczyć. Możliwe, że da się to posunąć do stopnia, w którym znika podstawa programowa. Jeśli tak, to świetnie. Nikt tu nie mówił o podstawie programowej, tylko o równości szans edukacyjnych.
Tylko problem polega na tym, że zniewolenie niestety istnieje w obu systemach i nie znam powodu, dla którego jeden miałby być lepszy od drugiego.
Ja myślę, że w jednym z nich zniewolenia jest po prostu mniej. Chcesz powiedzieć, że zmuszanie dziecka do tabliczki mnożenia to to samo co zmuszanie go do pracy? I to najczęściej ciężkiej, nudnej, niezdrowej, niebezpiecznej i źle płatnej?
Gdyby nie wsparcie silnych państw te wielkie korporacje, które rzekomo nękają biedne państwa, nie mogłyby tego robić.
Ale nadal mogłyby gnębić społeczeństwo na inne sposoby. Nie mówiąc już o tym, że państwo, które się nie miesza i tylko czuwa nad wykonywaniem umów to fantazja oparta na jakimś totalnym niezrozumieniu ludzkiej psychologii.
@skonczony
UsuńSilne państwa lobbują na rzecz wielkiego kapitału i wymuszają na słabszych państwach podporządkowanie się im (...), a przy okazji otwierają tam drogę wielkim korporacjom. Gdyby nie wsparcie silnych państw te wielkie korporacje, które rzekomo nękają biedne państwa, nie mogłyby tego robić.
może i tak, ale wiesz, żyjemy w konkretnym miejscu i czasie, a nie w abstrakcyjnym państwie. Z tym, że USA wspiera "swoje" korporacje (chociaż te omijają np. amerykańskie podatki), i tak nic nie zrobię. Ale myślę, że obroną przed tymi korporacjami - tutaj i teraz - może być, jak na razie, sprawna struktura, może już bardziej europejska, niż państwowa.
@Tomasz Herok
UsuńDyskusja zeszła na boczne tory, dlatego miałem już nic nie pisać, ale pojawiły się szczególne okoliczności, mianowicie w Polsce wyszła na jaw taśmy z nagranymi politykami. Nie wiem czy sprawa jest jeszcze rozwojowa, chyba nie, ale już na ten moment mogę spokojnie obronić swoją tezę o gangu kolesi, których nie ogranicza nawet Konstytucja, ba, wychodzi na to, że nie muszą się nawet bardzo ukrywać ze swoimi machlojkami. Naprawdę nie chciałbym z własnej woli powierzyć temu państwu jakiejś strefy życia publicznego pod kontrolę, no ale ja nie jestem anarchistą... :) Nie sądzisz, że najpierw powinno się odpowiednio zreformować ustrój?
@b
Praktyka pokazuje, że jest dokładnie na odwrót, a dzieje się tak dlatego, że głównym problemem nie jest obrona przed korporacjami, a wspieranie przez różne organizacje (typu UE, WTO) tych korporacji. Taka Szwajcaria nie należy do ogromnej organizacji, jaką jest UE, a ma gospodarkę opartą na małych i średnich przedsiębiorstwach - i to w dużo większym stopniu od państw UE. Tak jak wspomniałem, celem państwa jest m.in. wspieranie wielkiego kapitału, a nie obrona przed nim. Kto by fundował ministrom zegarki, gdyby nie było tych korporacji? Właściciel osiedlowego warzywniaka?
Pozdrawiam!
Naprawdę nie chciałbym z własnej woli powierzyć temu państwu jakiejś strefy życia publicznego pod kontrolę,
UsuńA kapitalistom chciałbyś powierzyć? Wtedy oczywiście nie byłoby takich przekrętów, bo interes publiczny oficjalnie przestałby się liczyć.
Nie sądzisz, że najpierw powinno się odpowiednio zreformować ustrój?
A znasz kogoś, kto tak nie sądzi? Tylko reformowanie ustroju w celu ograniczenia korupcji a prywatyzowanie to dwie różne rzeczy. Prywatyzacja to jest takie rozwiązanie problemu zwichniętej ręki przez odcięcie ręki.
Anarchiści (...) przeciwstawiają się władzy, przymusowi, dominacji i hierarchii, które można zastąpić jakąś formą dobrowolnej, egalitarnej współpracy. Państwo to jedna z form takiej nieuzasadnionej hierarchii, ale są też inne i w dodatku gorsze. Na przykład taki kapitalizm.
OdpowiedzUsuńNo tak, zwłaszcza w turbokapitalizmie nastąpiło przesunięcie środka ciężkości, władza jest gdzie indziej. Z tych samych powodów w ramach UE planuje się wprowadzenie parytetów nie na listach wyborczych, ale w zarządach spółek, bo tam zapadają decyzje o potężnych społecznych skutkach (znowu trochę „słoń a sprawa kobieca”;)
No i pomysły idą raczej w kierunku wzmocnienia aparatu państwowego, a w szczególności stworzenia jakiejś kontroli/współpracy międzynarodowej, wspólnej polityki wobec kapitału czy korporacji, aby ogarnąć ich transpaństwowy wymiar (np. podatek Tobina?). No już nie wiem, czy jedyną odpowiedzą na silny kapitał jest silne państwo, jako godny przeciwnik?
I czy da się jednocześnie te struktury państwowe „uspołeczniać” inaczej niż przez demokrację parlamentarną…
I brak przymusu, dominacji i hierarchii jest wspaniały, ale nie wiem, co robić z czymś takim: referendum, jako wyraz samorządności, jedno z najbardziej powszechnych narzędzi demokracji bezpośredniej (aczkolwiek nie wiem bliżej, jak taka instytucja ma się do anarchizmu, ale jednak myślę, że współgra), doprowadziło do wpisania do konstytucji szwajcarskiej zakazu stawiana minaretów (w ramach lęków dotyczących imigracji, oczywiście); w Polsce wynik ewentualnego referendum dotyczącego np. losów osób takich jak Trynkiewicz czy wprowadzenia kary śmierci – to strach pomyśleć…
A inicjatywa ustawodawcza dla obywateli skutkuje nam raz na jakiś czas cudownymi pomysłami typu ochrona płodu od poczęcia (zakaz aborcji w sytuacji wad genetycznych płodu - Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji"), czy próbą zmiany przepisów dot. tworzenia i zmiany granic parków narodowych (park narodowy owszem, ale not in my backyard). Na razie nasz parlament to skutecznie blokuje, "wyrzucając opinie obywateli do kosza" (czasami wrzuca też dobre i kosztowne pomysły, typu przywrócenie funduszu alimentacyjnego, inicjatywa tzw. alimenciar, w końcu jednak sami posłowie przywrócili).
Po prostu nie wiem, jak oddać decyzje w ręce ludzi, i uniknąć takich rzeczy...
Po pierwsze, to nie jest problem tylko demokracji bezpośredniej. W każdym systemie rządzenia, demokracji parlamentarnej, oligarchii, dyktaturze, czymkolwiek, zawsze będzie możliwość, że uchwali się coś głupiego, okrutnego czy naruszającego tzw. niezbywalne prawa. Po drugie, są różne formy demokracji bezpośredniej. W niektórych nie liczy się nie tylko głosowanie, ale też odpowiednia debata odpowiednio poinformowanych uczestników przed głosowaniem. Po trzecie, to, co sobie wyobrażają anarchiści, to na pewno nie takie nieustanne bezpośrednie głosowanie nad wszystkim przy pozostawieniu centralnych instytucji. Że niby wszyscy się zbierają i głosują a to nad parkami narodowymi, a to nad Trynkiewiczem. Chodzi raczej o zniesienie tych instytucji, oddolną organizację i prawo głosu proporcjonalne do stopnia, w jakim samemu będzie się daną decyzją dotkniętym. Czy dotkniętą.
Usuń"Po prostu mniej dzikiego kapitalizmu to najczęściej więcej wolności."
OdpowiedzUsuńJak an razie nie mogę nawet sklepu z bronią otworzyć, wiec jak na moje to kapitalizmu jest zero.
No jasne, ograniczenia handlu bronią = zero kapitalizmu.
Usuńnie mogę sprzedać swojego dziecka na narządy, więc nie ma wolności w tym kraju
Usuńdoc Gerrad
OdpowiedzUsuńDzień dobry, Nazywam się dr Gerrard towarowym z Uniwersytetu w Abudży Szpitala Klinicznego, jestem ekspertem w chirurgii narządu, i radzić sobie z zakupem ludzkiego ciała, które chcesz sprzedać, jeśli jesteś zainteresowany sprzedażą swoją nerkę, lub sprzedawać częścią narządzie proszę skontaktować się z nami, aby uzyskać więcej informacji. Proszę skontaktować się z nami poprzez e-mail: abujateachinghosiptal@gmail.com
Lub zadzwoń nasz numer telefonu +2348075780805
E-mail: abujateachinghosiptal@gmail.com
Czekać, aby usłyszeć od ciebie.
Pozdrawiam,
dr Gerrard