W listopadzie pisałem tutaj, że raczej czarno widzę mającą się ukazać książkę znanego fizyka Lawrence’a Kraussa pt. A Universe From Nothing; teraz książka się ukazała.
Jej podtytuł sugeruje, że Krauss nie zamierza się patyczkować i odpowie na dręczące filozofów od stuleci pytanie o to, dlaczego istnieje raczej coś niż nic. Dokładniej – chce on powiedzieć, że współczesna mechanika kwantowa udziela naturalistycznej odpowiedzi na to pytanie i że odwoływanie się do Boga jest w tym wypadku zupełnie nie na miejscu. Optymizm i pompatyczność Kraussa wyraźnie udzieliła się Richardowi Dawkinsowi, który w posłowiu wyjawia, że dla niego książka Kraussa jest w ramach kosmologii tym, czym w ramach biologii było „O powstawaniu gatunków” Darwina – mianowicie „śmiertelnym ciosem zadanym supernaturalizmowi”.
Żeby było jasne: nie uważam, że naukowcy nie powinni się zajmować kwestiami zarezerwowanymi dla filozofów i teologów; w ogóle nie jestem pewien, czy takie zarezerwowane kwestie istnieją, w dodatku naukowcom – w przeciwieństwie do filozofów, o teologach już nie wspominając – o niebo lepiej idzie rozwiązywanie różnych problemów i pogłębianie ludzkiego rozumienia rzeczywistości (rutynowe wymówki filozofów, że „taki to już urok dyscypliny” itp., wydają mi się co najmniej słabe). Generalnie kiedy nauka bierze się za jakiś stary filozoficzny problem, to zazwyczaj myślę sobie, że jest szansa, że problem zostanie w końcu rozwiązany. Mój niepokój w przypadku Kraussa budziło to, że bezpodstawnie utożsamiał on próżnię kwantową z filozoficznym niczym, a kiedy zwracano mu na to uwagę, jego odpowiedź była tyleż nerwowa, co nierzeczowa.
Z tego mniej więcej powodu książkę Kraussa na łamach New York Timesa zmieszał z błotem filozof i fizyk David Albert. Krauss pisze, że według praw mechaniki kwantowej stany próżni są niestabilne i to jest z grubsza rozwiązanie filozoficznego problemu. Albert na to, że tutaj od razu pojawia się pytanie „A skąd się wzięły te prawa i dlaczego są takie, a nie inne?”, a Krauss nie ma na nie żadnej odpowiedzi. W dodatku trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek odpowiedź na to pytanie w ramach fizyki. Poza tym próżnia kwantowa posiada różne właściwości i tym różni się od „niczego” filozofów.
Do początku XX wieku, pisze Albert, fizycy uważali, że świat jest zbudowany z jakiejś podstawowej, konkretnej, wiecznie istniejącej materii i że prawa fizyki opisują sposób, w jaki ta podstawowa materia jest zorganizowana. Teoria kwantów wywróciła to intuicyjne wyobrażenie: według niej pewne układy pól kwantowych odpowiadają nieistnieniu jakichkolwiek materialnych cząsteczek (cokolwiek to dokładnie znaczy), co nazywa się próżnią kwantową. Ta dziwna wizja materii nie uwalnia jednak Kraussa od obowiązku wyjaśnienia jej istnienia. Próżnia kwantowa to nie to samo, co filozoficzne (i chyba też potocznie rozumiane) „nic”, tym „niczym” byłby po prostu brak pól kwantowych.
Z recenzji Alberta zrobiła się mała afera: Krauss mało uprzejmie odpowiedział Albertowi w wywiadzie dla The Atlantic, a później już bardziej uprzejmie na łamach Scientific American, Albert dodał do sprawy komentarz na blogu What There Is and Why There Is Anything (obok komentarzy kilku innych ciekawych osób, m. in. filozofa Barrego Loewera i kosmologa Lee Smolina); Kraussa zaczął bronić filozof Justin Fisher, trzy grosze dorzucili też biolog Jerry Coyne, biolog i filozof Massimo Pigliucci i kosmolog Sean Carroll.
Do tej pory spotykałem się chyba częściej z odwrotną sytuacją, czyli z przypadkiem znanego filozofa mającego jakiś dziwny problem ze zrozumieniem teorii naukowej (patrz np. niedawno zjedzona przez biologów książka Jerrego Fodora o ewolucji). Wygląda na to, że za sprawą Kraussa stan rywalizacji się wyrównuje.
To problem tkwi w tym co sugerują podtytuł i Dawkins w posłowiu, czy (jak sugeruje ostatni akapit) rzeczywistym brakiem zrozumienia filozoficznej koncepcji "niczego" oraz utożsamieniem owego "niczego" z kwantową próżnią przez Kraussa?
OdpowiedzUsuńProblem tkwi w tym drugim (przynajmniej na ile udało mi się zorientować nie czytając książki); nie chodzi tylko o to, że podtytuł jest nietrafiony.
OdpowiedzUsuńOj wyjątkowo ostra krytyka Kraussa i zasłużona niestety. Niestety bo bardzo lubię czytać jego felietony (Świat Nauki) i oglądać go na youtube.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, wspaniały blog. Nie ma sobie równych w Polsce.
PS. panie Tomaszu a jak wygląda pana punkt widzenia w kwestii wolnej woli? Wydaje mi się jakby neurobiologia całkowicie pogrzebała Kartezjusza.
Dzięki.
OdpowiedzUsuńJa też lubię czytać Kraussa i myślę, że tak poza tym ma dużo ciekawego do powiedzenia. Nigdzie nie pisałem, że w ogień z nim.
Co do wolnej woli: z trzech głównych pozycji (kontra-kauzalna wolna wola, kompatybilizm, twardy determinizm) jest mi najbliżej do tej ostatniej, czyli, mówiąc prościej, myślę, że raczej nie ma czegoś takiego jak wolna wola. Z drugiej strony nie mam pojęcia jak mógłbym dostosować zachowanie do swojego twardego determinizmu; ta iluzja jest chyba niezbędna do jakiegokolwiek społecznego funkcjonowania.
Co do Kartezjusza: nie trzeba żadnej neurobiologii, żeby stwierdzić, że swoboda przynajmniej niektórych wyborów jest mocno ograniczona przez różne zewnętrzne czynniki, czemu on zaprzeczał. Wydaje mi się, że Kartezjusz był już pogrzebany zanim zaczęto badać neurony.
Dziękuję za odpowiedź. Ja również przyjmuję takie stanowisko w kwestii wolnej woli.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą według mnie jest to najmocniejszy argument przeciwko teizmowi. Dużo mocniejszy niż przyniosły rewolucja kopernikańska czy darwinizm, gdyż wydaje się, że teiści w obronie przed problemem zła wszystko postawili na jedną kartę - wolną wolę. Ba, nawet gdy bronią się przed "problemem ukrycia Boga" (divine hiddenness) używają nieuprawnienie wolnej woli.
W tej chwili zostali bez broni.
;myślę, że raczej nie ma czegoś takiego jak wolna wola. Z drugiej strony nie mam pojęcia jak mógłbym dostosować zachowanie do swojego twardego determinizmu; ta iluzja jest chyba niezbędna do jakiegokolwiek społecznego funkcjonowania.
OdpowiedzUsuńJak coś co nie istnieje może być niezbędne do społecznego funkcjonowania? Idąc tym tokiem rozumowania można zanegować istnienie wszystkiego łącznie z samym negowaniem wszystkiego i takk dalej. Gdzie tu sens?
Nie sama wolna wola jest potrzebna do społecznego funkcjonowania, ale jej iluzja.
Usuń