niedziela, 4 września 2016

EMNN #5: Człowiek z termometrem w głowie



Według klasycznej definicji wiedza to prawdziwe i uzasadnione przekonanie. Edmund Gettier swoimi eksperymentami myślowymi (o których zrobię pewnie osobny odcinek) starał się pokazać, że są sytuacje, w których można mieć prawdziwe i uzasadnione przekonanie, które nie jest wiedzą. To skłoniło niektórych do porzucenia klasycznej definicji na rzecz reliabilizmu (czy to się jakoś tłumaczy na polski?), według którego wiedza to prawdziwe przekonanie, które powstało w wyniku rzetelnego (reliable) procesu poznawczego. Jak to w filozofii bywa, po jakimś czasie pojawił się eksperyment myślowy mający pokazywać, że można mieć prawdziwe przekonanie powstałe w wyniku rzetelnego procesu poznawczego, które nie jest wiedzą. Historię wymyślił Keith Lehrer:

Załóżmy, że pewna osoba, nazwijmy ją panem Truetempem, zostaje poddana operacji. Przeprowadza ją chirurg-ekperymentator, który wynalazł małe urządzenie będące jednocześnie bardzo precyzyjnym termometrem i urządzeniem obliczeniowym zdolnym do generowania myśli. Urządzenie, nazwijmy je tempucompem, zostaje wszczepione do głowy Truetempa w taki sposób, że sam jego czubek, nie większy niż główka szpilki, pozostaje niepostrzeżenie na zewnątrz czaszki i pełni rolę sensora przekazującego informacje o temperaturze do systemu obliczeniowego w mózgu. Urzędzenie wysyła wiadomość do mózgu zmuszając Truetempa do myślenia o temperaturze rejestrowanej przez zewnętrzny sensor. Załóżmy że tempucomp jest bardzo rzetelny, a więc treścią myśli Truetempa są prawidłowe wartości temperatury otoczenia. Ogólnie rzecz biorąc, mamy do czynienia z rzetelnym procesem formowania przekonań. Wyobraźmy sobie teraz, że Truetemp nie ma pojęcia, że tempucomp został wszczepiony do jego mózgu; jest on tylko nieco zaskoczony faktem, że tak obsesyjnie myśli o temperaturze, ale nigdy nie patrzy na termometr, by sprawdzić, czy jego myśli o temperaturze są prawidłowe. Akceptuje te myśli bez refleksji, co jest kolejnym efektem działania tempucompa. W ten sposób myśli i przyjmuje, że temperatura wynosi 104 stopnie. Czy wie, że temperatura wynosi 104 stopnie?

(163-4, moje tłumaczenie)

Według Lehrera “oczywiście że nie”, co stanowi problem dla reliabillizmu i ogólniej eksternalizmu (czyli przekonania, że można coś wiedzieć bez dostępu do uzasadnienia poprzez refleksję). O historii Lehrera zrobiło się ostatnio znowu głośno, kiedy Stacey Swain, Joshua Alexander i Jonathan Weinberg poddali ją ekeprymentalnemu badaniu. W badaniu wyszło, że ludzie raz mają intuitcję taką, jakiej oczekuje Lehrer, a raz odwrotną – w zależności od tego, jaką historię przedstawi im się wcześniej. Jedna grupa została wcześniej zapytana o historię, w której prawdziwe przekonanie jest efektem ślepego trafu (facet rzucający monetą ma silne przeczucie, że wypadnie reszka – i reszka wypada, ale ogólnie myli się w około 50% podobnych przypadków), druga o historię, w której prawdziwe przekonanie jest oczywistym przypadkiem wiedzy (profesor chemii czyta o efekcie mieszania pewnych substancji w naukowym piśmie). Jak można się spodziewać, pierwsza grupa była dużo bardziej skłonna przyznać, że Truetemp jednak wie, jaka jest temperatura. (Trochę to wszystko tu upraszczam; grup, scenariuszy i kombinacji było więcej – zainteresowanych szczegółami odłyłam do artykułu).
Według Swain, Alexandra i Weinbeirga ma to świadczyć o tym, że intuicjami w filozofii łatwo manipulować. A skoro tak, to niewiele są one warte. Według innych, np. Maxa Deutscha, trudno tu mówić o manipulowaniu intuicją, bo bardzo możliwe, że badani inaczej niż badający rozumieją pytanie – mianowicie nie dosłownie, jako “Truetemp wie, jaka jest temperatura – zgadzasz się?”, a jako “W porównaniu z poprzednim scenariuszem Truetemp wie, jaka jest temperatura – zgadzasz się?”. W takim wypadku dwie grupy odpowiadają na dwa różne pytania o dwie różne sytuacje, nie można więc mówić, że odpowiedź na to samo pytanie o Truetempa zmienia się w zależności od tego, co się usłyszy wcześniej.
Mnie w całej tej hisotrii kłopocze przede wszystkim coś innego: w ogóle nie mam intuicji, której oczekuje Lehrer. Niezależnie (chyba) od okoliczności. Dla mnie Truetemp wie, jaka jest temperatura i zupełnie nie czuję, na czym ma polegać problem z brakiem refleksyjnego dostępu do uzasadnienia. Jest kilka filozoficznych eksperymentów myślowych, które nie jestem pewien, czy uruchamiają u mnie “odpowiednią” intuicję, albo może moja intuicja jest w ich przypadku niewyraźna – a ten jeden ewidentnie uruchamia nie tę intuicję, co trzeba. I co teraz?

11 komentarzy:

  1. Wychodzi, że w tym sacenariuszu zainstalowali człowiekowi nowy zmysł i pytają, "czy on może wiedzieć" o czymś, co z tego zmysłu dociera, jeśli nie wie, że mu go zainstalowali. A czemu ma nie widzieć?

    Standardowo mówimy, że ludzie wiedzą, że w pomieszczeniu jest krzesło, kiedy je widzą. Natomiast żeby to wiedzieć, człowiek niekoniecznie musi stwierdzić "widzę krzesło", "widzę kształt odpowiadający rzutowi krzesła na powierzchnię, z czego wnioskuję, że na moją siatkówkę pada światło odbite od krzesła, zatem tu jest krzesło, no chyba że halucynacja wzrokowa" itd.
    Tak samo ludzie wiedzą, że przeterminowany salceson śmierdzi (niekoniecznie mówiąc "czuję smród") albo że znowu jakiś kretyn wierci o 7:00 w niedzielę (niekoniecznie "słyszę odgłosy wiercenia w betonie"). Robili to i w paleolicie, nie mając zielonego pojęcia o tym, ile pikseli ma siatkówka w oku, ani że smród ma naturę cząsteczkową. Ale przecież mimo to WIEDZIELI, że przypalający się udziec mamuta śmierdzi.

    No to czemu mielibyśmy inaczej traktować zmysł termometryczny?

    Przydałby się jednak dodatkowy warunek. Wiemy, że widzimy krzesło, bo ufamy wzrokowi, a ufamy mu, bo wypraktykowaliśmy jego użycie od niemowlęctwa. U pana T. zmysł pojawia się niespodziewanie i generuje mu obsesyjne myśli o temperaturze (i tak cały czas o niej natrętnie myśli? to musi być bardzo dekoncentrujące i bolesne). Niechże więc pan T. kilka razy sprawdzi odczyty wewnętrzne, porównując je z zewnętrznym termometrem wzorcowym, bo inaczej nigdy się nie dowie, czy to nie są po prostu początki schizofrenii.

    Nie trzeba chyba zresztą od razu instalować człowiekowi termometru i pytać, czy Mr. Truetemp wie, jaka jest temperatura. Wystarczy zapytać, czy Mr. Radiotooth wie, co dziś reklamują w lokalnej stacji radiowej (jeśli to poniżej nie jest legendą miejską). On zapewne wie, że ma plombę, ale przecież nie wie, że ma radio.

    http://skeptics.stackexchange.com/questions/3638/is-it-possible-to-pick-up-radio-signals-from-dental-fillings

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robili to i w paleolicie, nie mając zielonego pojęcia o tym, ile pikseli ma siatkówka w oku

      Ale ogólnie wiedzieli, jak działa wzrok – i to chyba wystarcza internalistom. Nie trzeba od razu wiedzieć, co to jest siatkówka, ale trzeba mieć pewne pojęcie o tym procesie i związaną z tym pojęciem możliwość dostępu do uzasadnienia przez podjęcie refleksji. Co to jednak konkretnie znaczy „pewne”, kiedy zaczynasz znać uzasadnienie, gdzie narysować granicę – tego już nie wiem. Pewnie są na ten temat jakieś teorie, ale słabo się na tym znam.

      Niechże więc pan T. kilka razy sprawdzi odczyty wewnętrzne, porównując je z zewnętrznym termometrem wzorcowym, bo inaczej nigdy się nie dowie, czy to nie są po prostu początki schizofrenii.

      Czyli Twoim zdaniem dopóki nie porówna, to nie wie jaka jest temperatura, a jak porówna i odkryje, że wszystko się zgadza, to już wie?

      Usuń
  2. Hah, a sawanci? Ew. osoby o niezwykle silnej intuicji poznawczej czy matematycznej? Matematyk, który prześlizguje się nad szczegółami dowodów, "czując" że kolejne etapy są poprawne, nie dochodząc do nich jednak w wyniku ścisłego rozumowania? Podobno Srinivasa Ramanujan był kimś takim.

    Przejdźmy dalej. Wiadomo, że właściwie wszyscy ludzie są zdolni do intuicyjnego podejmowania decyzji. Co więcej, gdy zmiennych jest dużo (słynna zasada "seven plus minus two"), intuicja daje średnio lepsze wyniki niż próby rozumowego rozgryzienia problemu (http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3110939/).

    Kolejny krok: bycie specjalistą w danej dziedzinie to m.in. zdolność do intuicyjnego rozwiązywania pewnych problemów (por. https://www.edge.org/conversation/daniel_kahneman-the-marvels-and-the-flaws-of-intuitive-thinking-edge-master-class-2011, Kahneman o tym mówi). Nie muszę się wgłębiać w pewne problemy, bo ich rozwiązanie widzę na pierwszy rzut oka. Nikt mi antenki nie wszczepił -- sam ją sobie wykształciłem przez lata ćwiczeń. Czym się różnię od osoby, której wszczepiono antenkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie muszę się wgłębiać w pewne problemy, bo ich rozwiązanie widzę na pierwszy rzut oka. Nikt mi antenki nie wszczepił -- sam ją sobie wykształciłem przez lata ćwiczeń. Czym się różnię od osoby, której wszczepiono antenkę?

      Internaliści (w kadym razie większość) chyba powiedzieliby, że, po pierwsze, wystarczy ledwie z grubsza na czym proces polega, nie musisz się zagłębiać w szczegóły i, po drugie, że wystarczy dostęp do uzasadanienia w refleksji, a nie każdorazowa refleksja. Czyli wystarczy, że znasz to uzasadnienie tylko potencjalnie. No i nawet bez wgłębiania się każdorazowo w szczegóły procesu coś tam wiesz ogólnie o procesie formowania się u ciebie tych przekonań. Truetemp nie zna uzasadnienia ani nie jest w stanie poznać uzasadnienia podejmując refleksję – na tym chyba ma polegać różnica.


      Ale jeśli ogólnie chcesz powiedzieć, że w pewnych przypadkach trafnej intuicji ludzie nie mają żadnego dostępu do uzasadnienia w refleksji i że mimo to wiedzą, to się zgadzam - w kazdym razie wydaje mi się, że w taki sposób używam tego pojęcia. Nie jestem/jesteśmy w tym chyba sami, bo w tym badaniu, o którym piszę, były trzy grupy, które dostały scenariusz z Truetempem jako pierwszy i ich wyniki to 2.6, 3.0, 3.0 (przy pięciostopniowej skali Likerta).

      Usuń
  3. @ "wiedza to prawdziwe przekonanie, które powstało w wyniku rzetelnego (reliable) procesu poznawczego"
    Każda definicja formułuje swoje problemy :-) Od razu ciśnie mi się na usta parę pytań: A co to jest "rzetelny proces poznawczy"? Jakie kryteria powinien spełnić proces poznawczy by na miano "rzetelnego" zasłużyć? Czy w ogóle możemy powiedzieć coś pewnego na temat "rzetelności" naszych (ludzkich) procesów poznawczych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @zz_top
      Każda definicja formułuje swoje problemy
      Bo nie da się definiować ad infinitum, a nie wolno definiować błędnokołowo.

      A co to jest "rzetelny proces poznawczy"?
      Możesz roboczo komuś zaproponować: "nie wiem, co uważasz za rzetelny proces poznawczy, być może coś innego niż ja, ale czy MIMO TO możemy uznać za uzgodnione, że «X wie Y» obaj będziemy rozumieli jako «X sądzi, że Y oraz X sądzi o tym na podstawie rzetelnego procesu poznawczego, oraz jest X»?"

      Usuń
    2. @Gammon No.82
      "Możesz roboczo komuś zaproponować..."
      Pewnie że mogę iść w konwencjonalizm. Nie widzę żadnego błędu w Twoim rozumowaniu. Ale ja trochę o czym innym :-) Sęk w tym, że dla mnie dyskusja jest to tym co jest wiedzą, a co nie. Skoro warunkiem posiadania wiedzy jest rzetelność procesu poznawczego to ja (w skrócie) widzę sprawę tak:
      1. Procesy poznawcze mogą być: a) rzetelne; b) częściowo (nie w pełni) rzetelne; c) nierzetelne; d) nie istnieć.
      2. Stan nauki wskazuje, że prawdziwe mogą być b) lub c) lub d) - cytując autora tego bloga: "jest mnóstwo rzeczy, których współczesna nauka nie potrafi wyjaśnić, mnóstwo praw do odkrycia, są sprzeczności między obowiązującymi teoriami. Wszystko wskazuje na to, że pewne teorie naukowe zostaną zmodyfikowane, a inne całkiem odrzucone i zastąpione nowymi – tak jak wielokrotnie działo się to w przeszłości"
      3. Wyniki badań psychologicznych nad błędami poznawczymi wykazują, że b) lub c). Nie znam się może, ale tak hardcorowych psychologów, którzy twierdzą, że procesy poznawcze zupełnie nie istnieją jeszcze nie czytałem :-)
      4. Ostrożny wniosek jest taki: Tak rozpatrywane w pełni rzetelne procesy poznawcze są raczej rzadkością, niż regułą. Dla mnie (podkreślam DLA MNIE) prowadzi to do dużej ostrożności w umieszczaniu "rzetelności procesów poznawczych" w definicji wiedzy. Jeżeli już to skłonny byłbym zaproponować, że owa "rzetelność" POWINNA dotyczyć metody naukowej, która powinna nieustannie wystawiać na próbę nasze niezbyt rzetelne procesy poznawcze. Rzetelność procesu poznawczego sama w sobie jest iluzją...

      Usuń
    3. @zz_top
      Od razu ciśnie mi się na usta parę pytań: A co to jest "rzetelny proces poznawczy"? Jakie kryteria powinien spełnić proces poznawczy by na miano "rzetelnego" zasłużyć? Czy w ogóle możemy powiedzieć coś pewnego na temat "rzetelności" naszych (ludzkich) procesów poznawczych?

      „Rzetelny” definiuje się po prostu jako „prowadzący w zdecydowanej większości przypadków do prawdziwych przekonań”. Kiedy np. chcę poznać daty bitew Napoleona i moim sposobem na to jest sprawdzanie w podręczniku do historii, to jest to rzetelny proces. Proces Truetempa jest rzetelny, bo zawsze prowadzi do prawdziwych przekonań o wartościach temperatury. Proces faceta rzucającego monetą jest nierzetelny – bo prowadzi do prawdziwych przekonań tylko w połowie przypadków. Oczywiście są procesy, które ciężko zaklasyfikować – bo nie wiadomo, co to dokładnie znaczy „zdecydowana większość” (70%? 80%? 99%?), bo nie da się sprawdzić, jak często dany proces prowadzi do prawdziwych przekonań itd. Ale te problematyczne przypadki są raczej w epsitemologii (a w każdym razie w tej epistemologicznej debacie) pomijane, o ile mi wiadomo.

      Usuń
    4. @te problematyczne przypadki są raczej w epsitemologii pomijane...
      No właśnie szkoda! Mamy od groma przypadków, gdzie mimo pozornie "rzetelnych" procesów poznawczych przeprowadzanych np. przez środowisko naukowe (z definicji POWINNO prowadzić procesy poznawcze rzetelnie), na końcu wychodzi i tak niewiedza, albo bełkot. O "rzetelności" przekonań przeciętnego Kowalskiego lepiej nie mówić. Podkreślę to powtórnie: rzetelne procesy poznawcze u "człowieków" są raczej rzadkością niż regułą. Szkoda, że epistemolodzy w tej konkretnej debacie nie uwzględniają tego w swoich rozważaniach na temat wiedzy...

      Usuń
    5. No właśnie szkoda!

      W tej akurat debacie nie wydaje mi się, że szkoda. Używanie takich problematycznych przykładów tylko zaciemniłoby sprawę. Bo mówimy o debacie na temat „Czy można zdefiniować wiedzę jako prawdziwe przekonanie powstałe w wyniku rzetelnego procesu poznawczego?”. Jeśli obie strony zgadzają się, że pewne procesy poznawcze są ewidentnie rzetelne, a pewne ewidentnie nierzetelne, to lepiej, jak będą się trzymać tych ewidentnych przypadków.
      Jest też inna debata na temat „Jak odróżnić rzetelny proces poznawczy od nierzetelnego?”. Tu problematyczne przyklady będą oczywiście jak najbardziej na miejscu. Ale nie ma co mieszać jednej debaty z drugą.

      Usuń
    6. @nie ma co mieszać jednej debaty z drugą...
      Możliwe, że masz rację. Ale z drugiej strony ciekawe by było wreszcie poczytać o debacie o definicji wiedzy, biorącej za punkt wyjścia generalną nierzetelność (żeby nie powiedzieć irracjonalność) ludzkich procesów poznawczych.

      Usuń