niedziela, 29 stycznia 2017

EMNN #11: Dziecko tonie w wannie




Czy istnieje moralna różnica między zabijaniem a pozwalaniem umrzeć? I ogólniej: między wyrządzaniem krzywdy a pozwalaniem, żeby krzywda się stała? Zdrowy rozsądek mówi, że tak. Trudno też pewnie będzie znaleźć na świecie system prawny, w którym to rozróżnienie nie grałoby żadnej roli. James Rachels twierdzi jednak, że to nieporozumienie, co ma ilustrować taki eksperyment myślowy (moje tłumaczenie):



Weźmy taką parę sytuacji:
W pierwszej Smith odziedziczy spory majątek, jeśli coś stanie się jego sześcioletniemu kuzynowi. Pewnego wieczora, kiedy chłopiec bierze kąpiel, Smith zakrada się do łazienki i go topi, a natępnie aranżuje wszystko tak, by wyglądało to na wypadek.
W drugiej sytuacji Jones również odziedziczy majątek, jeśli coś się stanie jego sześcioletniemu kuzynowi. Tak jak Smith Jones zakrada się do łazienki planując utopić chłopca w wannie. Jednak kiedy tam wchodzi widzi, że chłopiec właśnie się poślizgnął, uderzył w głowę i leży twarzą do ziemi w wodzie. Jones jest zachwycony; stoi obok, gotowy, by przytrzymać głowę dziecka pod wodą, jeśli będzie to konieczne – ale nie jest to konieczne. Po krótkich konwulsjach chłopiec tonie sam, „przez przypadek”, ponieważ Jones tylko patrzy i nic nie robi.



Jedyna różnica między Smithem a Jonesem jest (poza nazwiskiem oczywiście) taka, że Smith zabija, a Jones pozwala umrzeć. Nie ma tu jednak, twierdzi Rachels, różnicy moralnej: to, co robi Smith jest dokladnie tak samo złe jak to, co robi Jones. Ma to pokazywać, że zabić i pozwolić umrzeć to ceteris paribus moralnie to samo.

Nie zgadza się z tym np. Frances Kamm, która twierdzi, że aby przekonać się, czy mamy tu jakąś moralną różnicę, musimy zapytać „Czy dopuszczalne byłoby zabicie Smitha lub Jonesa, jeśli miałoby to przywrócić życie dziecku?”. Według Kamm Smitha tak, a Jonesa nie – a więc róznica istnieje. Bardziej przekonuje mnie chyba zastrzeżenie Shelly'ego Kagana, który pyta: „Dlaczego z tego, że dla jednej pary przypadków nie ma moralnej różnicy miałoby wynikać, że dla żadnej pary przypadków nie ma moralnej różnicy? Co uzasadnia taką generalizację?”.

Sprawa jest generalnie bardzo zawiła. Wiele zależy tu m.in. od tego, jaką się przyjmie metafizykę przyczynowości – bo wydaje się, że moralna różnica może polegać na tym, że w przypadku zabijania powoduje się śmierć, a w przypadku pozwalania umrzeć już nie. Ale czy zawsze tak jest? Czy nie da się czegoś spwodować powstrzymując się od działania? Czy na przykład kiedy obiecujemy komuś, że będzimy podlewać jego kwiatki, a potem tego nie robimy, to czy nie powodujemy śmierci kwiatków? Argumenty w tej dyskusji są często oparte o inne eksperymenty myślowe, co może prowadzić do niepokojącego wniosku, że żeby rozstrzygnąć, co wynika z jednego scenariusza, trzeba wymyślić kilka kolejnych – i tak wpadamy w pułapkę nieskończnego regresu eksperymentów myślowych.

17 komentarzy:

  1. Interesujące, że w obu przypadkach sprawca dziedziczy majątek w przypadku śmierci dziecka i ma zamiar zabicia. Czy aby nie jest tak, że "intencja zabicia dla pieniędzy" jest silnym bodźcem uruchamiającym potępienie? W takim wypadku wynik tego EMNN byłby jedynie rezultatem potępienia dla łowców spadków i nie mówi nam tak naprawdę nic o (braku) różnicy między sprawstwem czynnym a biernym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba jasne, że intencja zabicia dziecka dla pieniędzy uruchamia potępienie, ale dlaczego miałoby z tego wynikać, że ten eksperyment myślowy nie mówi nic o różnicy między zabijaniem a pozwalaniem na śmierć? Rachels twierdzi, że gdyby różnica istniała, to nasze potępienie dla Smitha powinno być choć trochę większe niż dla Jonesa, a nie jest.

      Usuń
    2. Moim zdaniem ta różnica jest niemierzalna w porównaniu z intensywnością potępienia dla tej intencji. Dobrze zaprojektowany eksperyment eliminuje przecież takie czynniki zamiast je wprowadzać. Z zastrzeżeniem dotyczącym używania analogii w krytyce analogii (nieskończony regres eksperymentów myślowych?), to jakby dowodzić braku różnicy między dwiema słabymi żaróweczkami przez obserwację w oświetlonym słońcem pokoju.

      Usuń
    3. A, teraz rozumiem. Nie wiem, może dałoby się wymyślić podobny ekperyment myślowy, w którym zamiast zabijania dziecka byłoby coś bardziej niewinnego? Tylko jakie by to przewinienie nie było drobne, zawsze będzie można powiedzieć, że negatywna reakcja, którą to przewinienie wywołuje, może przesłaniać różnicę między wyrządzaniem krzywdy a pozwalaniem na krzywdę. O ile w przypadku żaróweczek da się całkiem odciąć zewnętrzne światło, by dokonać porównania, w przypadku etyki nie da się czegoś takiego zrobić.

      Usuń
    4. "...w przypadku etyki nie da się czegoś takiego zrobić."
      No to może taki eksperyment byłby lepszy:
      Smith wracając wieczorem swoim samochodem do domu, na nieoświetlonej bocznej drodze uderza w idącego skrajem drogi pieszego. Ten zupełnie obcy Smithowi człowiek ginie na miejscu. Smith postanawia uciec z miejsca wypadku.
      Jones wracając wieczorem swoim samochodem do domu, na nieoświetlonej bocznej drodze uderza w idącego skrajem drogi pieszego. Ten zupełnie obcy Smithowi człowiek jest ciężko ranny, ale żyje. Z niewielka pomocą Jonesa, który mógłby zadzwonić po pogotowie ten człowiek by przeżył. Jednak Jones postanawia uciec z miejsca wypadku, a ranny nieznajomy umiera.
      Zarówno jeden jak i drugi w konsekwencji spowodował śmierć człowieka. Jedyna różnica to taka, że jeden ginie na miejscu, a drugi z powodu nie udzielenia pomocy. Był to wypadek, więc nie ma mowy o premedytacji. Człowiek ten był obcy, co eliminuje okoliczność uzyskania "korzyści" ze śmierci. Czy taki eksperymnt nie byłby lepszy?

      Usuń
    5. @zz_top

      Tutaj problem będzie taki, że oni obaj zabijają, wiec trudno mówić o różnicy między zabijaniem a pozwalaniem umrzeć. U Rachelsa Jones nie zabija, bo kuzyn sam się poślizgnął i walnął w głowę, Jones mu w tym nie pomógł.
      Poza tym z jednej strony eliminujesz intencję zabicia dla pieniędzy, ale z drugiej wprowadzasz jazdę samochodem w nieodpowiedzialny sposób i ucieczkę z miejsca wypadku. Jedno i drugie budzi negatywną reakcję - co pokazuje, że, tak jak pisałem wyżej, w etyce nie dą się wyeliminować czynnika potencjalnie przyćmiewającego interesującą nas różnicę.

      Usuń
  2. "Tutaj problem będzie taki, że oni obaj zabijają"
    Nie do końca. Jeden niechcący zabija, drugi niechcący rani i pozwala umrzeć.

    "wprowadzasz jazdę samochodem w nieodpowiedzialny sposób"
    Dlaczego od razu w nieodpowiedzialny sposób? OK, możemy dodać, że Jones i Smith jechali bardzo ostrożnie do domu, ale w obu przypadkach pieszy szedł niewłaściwą stroną jezdni i nie miał żadnych odblasków, czy latarki. Teraz lepiej?

    "ucieczkę z miejsca wypadku"
    Ale zauważ, że uciekają obaj, więc różnicy nie ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca. Jeden niechcący zabija, drugi niechcący rani i pozwala umrzeć.

      Jak dla mnie drugi też zabija. To, że pieszy nie umiera od razu, nie ma znaczenia. Nie wiem, może gdyby odstęp między potrąceniem a śmiercią był naprawdę duży, to pojęcie zabijania byłoby nie na miejscu? Ale z drugiej strony mówi się np., że czeski ruch oporu zabił Heydricha, mimo że Heydrich umierał osiem dni.


      Dlaczego od razu w nieodpowiedzialny sposób? OK, możemy dodać, że Jones i Smith jechali bardzo ostrożnie do domu

      Ok! Zawsze zostanie jednak ucieczka z miejsca wypadku. Moja ogólna – i dość chyba trywialna – uwaga była taka, że zawsze musi być jakieś źródło negatywnej oceny moralnej, więc analogia z żaróweczkami nie jest do końca trafiona.


      Ale zauważ, że uciekają obaj, więc różnicy nie ma...

      Oczywiście, że nie ma – dokładnie tak samo jak nie ma różnicy w kwestii intencji zabicia dziecka dla pieniędzy w historii Rachelsa – kto twierdzi, że jest?

      Usuń
  3. Może z moralnego punktu widzenia różnicy nie ma, z prawnego chyba jest (o ile umiem czytać przepisy, czego nie jestem pewien). Ten, kto "pozwolił na śmierć" w zasadzie nie może zostać skazany za zabójstwo, nawet jeśli świadomością i wolą obejmował cudzy zgon. Czyli działanie zabójcze plus intencja zabójcza równa się zabójstwo. Zaniechanie "pozwalające na śmierć" plus intencja zabójcza - już nie. Wyjątek: art. 2 kodeksu karnego ("Odpowiedzialności karnej za przestępstwo skutkowe popełnione przez zaniechanie podlega ten tylko, na kim ciążył prawny, szczególny obowiązek zapobiegnięcia skutkowi").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jest - dlatego napisałem, że "trudno też pewnie będzie znaleźć na świecie system prawny, w którym to rozróżnienie nie grałoby żadnej roli". Rachels skupia się na różnicy między bierną i czynną eutanazją w amerykańskim prawie, ale przykładów jest dużo więcej - m. in. ten, o którym piszesz.

      Usuń
  4. Mnie interesuje z jaka ostroznoscia wpisywales zapytanie w wyszukiwarce, by trafic na tegoz mlodzienca w kapieli, ktory - nieswiadomy niecnosci swojego kuzynostwa - wesolo pozuje do zdjecia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostrożnością? Szukałem po prostu chłopca w wannie w domenie publicznej i to był jedyny, jakiego znalazłem.

      Usuń
  5. W moim odczuciu przedstawione sytuacje są całkowicie różne ze względu właśnie na przyczynowość i ich zrównanie pod kątem oceny moralnej jest bezpodstawne.
    Jones nie zrobił dosłownie nic, nie miał żadnego wpływu na życie kuzyna, więc dlaczego miałby być oceniany tak jak Smith?
    Czyżby James Rachels widział tylko czyny słuszne i niesłuszne, a ignorował moralnie obojętne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie wcale nie jest jasne, czy Jones "nie miał żadnego wpływu na życie kuzyna". To w dużej mierze zależy od teorii przyczynowości, którą się przyjmie, jak zresztą piszę wyżej. Nie rozumiem też, dlaczego Rachels miałby "ignorować czyny moralnie obojętne", z czego to ma wynikać?

      Usuń
    2. Czy Jones spowodował wypadek? Nie. Czy jego obecność na miejscu zdarzenia przyczyniła się jakoś do tego? Nie. Czy jakby wcześniej zmienił zdanie i nie wszedł nawet do łazienki, to czy do wypadku by doszło? Tak. Więc czy miał tutaj JAKIKOLWIEK związek z tym, co się stało? Nie.
      Co tu jest niejasne?
      Jakakolwiek teoria przyczynowości, która w tym momencie obciąża jego sumienie winą za śmierć kuzyna, jest po prostu niedorzeczna.

      "Nie rozumiem też, dlaczego Rachels miałby "ignorować czyny moralnie obojętne", z czego to ma wynikać?"

      Jeżeli brak działań w tym przypadku potraktujemy jako coś moralnie niewłaściwego na równi z morderstwem, to całkowicie ignorujemy możliwość czynów moralnie obojętnych. A jeżeli nie, to co musiałby zrobić Jones, aby zachować się neutralnie, tj. ani właściwie, ani niewłaściwie?
      Od momentu wejścia do łazienki oczywiście.

      Pozdrawiam,
      Dawid

      Usuń
    3. Czy Jones spowodował wypadek? Nie. Czy jego obecność na miejscu zdarzenia przyczyniła się jakoś do tego? Nie. Czy jakby wcześniej zmienił zdanie i nie wszedł nawet do łazienki, to czy do wypadku by doszło? Tak. Więc czy miał tutaj JAKIKOLWIEK związek z tym, co się stało? Nie.
      Co tu jest niejasne?


      Wróćmy do mojego przykładu z kwiatkami. Czy uruchamiam proces ich usychania? Nie. Czy moja obecność w ich pobliżu przyczynia się jakoś do usychania? Nie. Czy gdybym był w zupełnie innym miejscu, to czy kwiatki by uschły? Tak. Więc czy mam jakikolwiek związek z tym, co się stało? No cóż – myślę, że mam. Nawet jeśli Jones nie powoduje śmierci kuzyna, to nie oznacza, że Twoje trzy kryteria nie wystarczają do uznania, że mamy relację przyczynową lub że jej nie mamy.


      Jakakolwiek teoria przyczynowości, która w tym momencie obciąża jego sumienie winą za śmierć kuzyna, jest po prostu niedorzeczna.

      Teorie przyczynowości przypisują przyczynowość, nie winę. Ja myślę, że nawet jeśli Jones w żadnym sensie nie spowodował śmierci kuzyna, to przypisanie mu winy za tę śmierć i tak będzie jak najbardziej na miejscu. Tak samo widzi to np. nasz kodeks karny, który za nieudzielenie pomocy przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 3. To też niedorzeczne?


      Jeżeli brak działań w tym przypadku potraktujemy jako coś moralnie niewłaściwego na równi z morderstwem, to całkowicie ignorujemy możliwość czynów moralnie obojętnych. A jeżeli nie, to co musiałby zrobić Jones, aby zachować się neutralnie, tj. ani właściwie, ani niewłaściwie?

      W takim razie uważasz tylko, że działanie moralnie obojętne jest niemożliwe w tym konkretnym przypadku. Jak ma z tego wynikać, że „Rachels widzi tylko czyny słuszne i niesłuszne, a ignoruje moralnie obojętne”? Czy może chodziło Ci tylko o ten konkretny przypadek?
      Poza tym nie do końca chyba rozumiem, co masz na myśli pisząc „moralnie obojętne”. Początkowo myślałem, że chodzi o moralnie dopuszczalne, które nie zasługuje na żaden rodzaj moralnego uznania. Ale to raczej nie oznacza, że nie można tego nazwać właściwym, albo słusznym, a Ty to wykluczasz.

      Usuń
    4. Oczywiście miało być "kryteria wystarczają", nie "kryteria nie wystarczają".

      Usuń