A. Wood: Kantian Ethics, Cambridge University Press 2008.
Jechałem sobie ostatnio rowerem na uczelnię mijając wesoło samochody stojące w korku i zacząłem myśleć „a co gdybym dojeżdżał samochodem?”. Gdybym dojeżdżał samochodem, to żeby bezpiecznie zdążyć na zajęcia o 9:00, musiałbym wyjść z domu chyba koło 7:30 – bo korek zaczyna się robić jakoś od 8:00. Nie wiem tylko, co by na takie wczesne wyjeżdżanie powiedział Kant.
Centralnym punktem teorii moralnej Kanta jest tzw. imperatyw kategoryczny, który ma trzy tzw. formuły: formułę uniwersalnego prawa, formułę człowieczeństwa i formułę państwa celów (tak się tłumaczy Reich der Zwecke?). Niektórzy dorzucają jeszcze formułę autonomii, choć Kant nie przedstawia jej w postaci imperatywu. Najbardziej znana jest ta pierwsza:
Postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby stała się powszechnym prawem. (Uzasadnienie metafizyki moralności, tłum. M. Wartenberg)
I w
drugiej wersji:
Postępuj tak, jak gdyby maksyma twojego postępowania przez wolę twą miała się stać ogólnym prawem przyrody. (tamże)
Oznacza to, że
żeby sprawdzić, czy jakieś działanie jest moralne, trzeba
przeprowadzić pewien test. Trochę upraszczając: najpierw formułuję
maksymę działania (przez maksymę Kant rozumie opis działania
razem z uzasadnieniem jego podjęcia), następnie wyobrażam sobie
świat, w którym wszyscy akceptują
tę maksymę
i działają w zgodzie z nią, następnie sprawdzam,
czy w takim świecie udałoby mi się
osiągnąć mój cel. Jeśli nie udałoby się, działanie jest
moralnie niedopuszczalne. Wynika z tego, że niedopuszczalne jest np.
składanie fałszywych obietnic, bo w świecie, gdzie składanie
takich obietnic jest standardem, nic się nie da osiągnąć przez
ich składanie – po prostu nikt w takim świecie nikt nie bierze
żadnych obietnic na poważnie.
Tu jednak pojawia
się problem, a właściwie dwa problemy: z jednej strony pewne
działania powszechnie uznawane za niemoralne przechodzą test, a z
drugiej strony pewne działania powszechnie uznawane za dopuszczalne
nie przechodzą testu. Mam wrażenie, że współcześni filozofowie
bardziej skupiają się na tych pierwszych – np. Russ Shafer-Landau
w swoim podręczniku etyki wyobraża sobie ogrodnika-fanatyka,
któremu listonosz regularnie depcze po idealnie utrzymanym trawniku.
Ostrzeżenia nie pomagają, więc ogrodnik postanawia zadziałać
zgodnie z maksymą „zrobię wszystko, co konieczne, włącznie z
pozbawieniem życia, by zachować idealny stan trawnika”. W takiej
sytuacji zastrzelenie listonosza wydaje się być moralnie w
porządku. Shafer-Landau nie wspomina o sytuacjach drugiego typu, a
do takich zalicza się chyba mój pomysł w wyjeżdżaniem o 7:30. Bo
jeśli moją maksymą jest „wyjadę wcześniej, żeby uniknąć
korków”, to nie da się tej maksymy zuniwersalizować: kiedy
wszyscy wyjadą wcześniej, żeby uniknąć korków, to nikt stania w
korku nie uniknie. Czyli wychodzi na to, że unikanie korków jest
niemoralne.
Co z tym teraz
zrobić? Jedni kantyści starają się stanąć na głowie
interpretując formułę prawa uniwersalnego w taki sposób, by nie
wynikało z niej, że strzelanie do listonoszy jest w porządku, a
unikanie korków nie w porządku. Inni, jak np. Allen Wood, piszą
tak:
Nie ma podstaw, by sądzić, że według Kanta którakolwiek formuła prawa moralnego ma być stosowana jako ścisłe kryterium w jakiejś rygorystycznej procedurze dedukcyjnej, która ma zdecydować, co powinniśmy zrobić, czy nawet co jest dopuszczalne, we wszystkich możliwych przypadkach. (72, moje tłumaczenie)
Jeśli jednak ani
jedni, ani drudzy nie mają racji, to zgodnie z imperatywem
kategorycznym nie można unikać ładowania się samochodem w korek.
Dobra wiadomość jest taka, że radzenie sobie z korkami przez jazdę
na rowerze jest na pewno w porządku.