czwartek, 28 września 2017

Etyka aborcji #11: Argument z esencjalnej własności

Etyka aborcji” to cykl, w którym podsumowuję i komentuję książkę Davida Boonina „A Defense of Abortion”. Jeśli jesteś tu nowa/-y, zacznij od Wstępu.


Za argumentem z esencjalnej własności stoi taka mniej więcej myśl: „Zygota, z której się rozwinąłem, to już byłem ja – ja na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Więc skoro teraz mam prawo do życia, to miałem je też będąc zygotą.” Nietrudno jednak zauważyć, że w tej formie logicznie nie trzyma się to kupy. Z tego, że mam jakąś własność teraz, nie wynika w żaden sposób, że miałem ją wczoraj, a co dopiero będąc zygotą. Zwolennicy argumentu próbują rozwiązać ten problem twierdząc, że bycie osobą jest własnością esencjalną – to znaczy taką, której utrata oznacza utratę tożsamości, a więc ma się ją przez cały okres swojego istnienia. Boonin pisze, że w najmocniejszej formie argument wygląda następująco:

P1: Jestem tą samą żywą jednostką, co zygota, z której się rozwinąłem.
P2: Esencjalnie jestem osobą.
P3: Jeśli żywa jednostka ma własność esencjalną w jednym punkcie czasu, to ma ją w każdym momencie swojej egzystencji.
____________________________________________________
W: Zygota, z której się rozwinąłem, była osobą.

Co jest z tym argumentem nie tak? Przede wszystkim to, pisze Boonin, że pojęcie „osoby” w P2 jest wieloznaczne. „Osoba” może oznaczać „biologiczny organizm należący do gatunku homo sapiens”, ale może też oznaczać „jednostkę mającą prawo do życia, taką jak ty czy ja”. Jeśli wybierzemy to pierwsze znaczenie, to P2 będziemy mogli chyba uznać za prawdziwe. To znaczy można się zastanawiać, czy utrata przynależności gatunkowej zawsze musi oznaczać utratę jednostkowej tożsamości, ale nie musimy się w to zagłębiać – nie musimy, bo nawet jeśli uznamy P2 z tym znaczeniem słowa „osoba” za bezdyskusyjnie pradziwe, to „osoba” we wniosku będzie musiała mieć to samo znaczenie, więc wniosek będzie oznaczał tylko tyle, że należałem do gatunku homo sapiens na etapie bycia zygotą. Co raczej nie jest specjalnie kontrowersyjne. Pewnie, że nie była to zygota szympansa ani krewetki, wszyscy się chyba z tym zgodzą. Tylko co z tego? Od twierdzenia, że zygota należy do homo sapiens, do twierdzenia, że zygota ma prawo do życia, jest daleka droga. W odcinkach 5., 6., 7. i 8. piszę o próbach przejścia tej drogi i o tym, dlaczego wszystkie kończą się fiaskiem.
A co jeśli wybierzemy drugie znaczenie słowa „osoba”? Wtedy wniosek z pewnością będzie oznaczał, że ludzka zygota, z której powstałem, miała prawo do życia. Problem tylko w tym, że nie będziemy mieli powodów, by uznać P2 za prawdziwe. Dlaczego mamy przyjmować, że prawo do życia przysługuje na każdym etapie istnienia jednostki? Z czego to ma wynikać? Fani argumentu z esencjalnej własności (tacy jak zupełnie mi skądinąd nieznani James Humber, Robert Joyce czy Paul Ramsey) tego nie uzasadniają.
Poza tym są, pisze Boonin, powody, by sądzić, że P2 w tym sensie jest fałszywe. Powody te to implikacje P2, które trudno będzie przełknąć nie tylko zwolennikom, ale też wielu przeciwnikom aborcji. Weźmy np. osobę w stanie wegetatywnym z nieodwracalnie uszkodzonym mózgiem, która nigdy nie odzyska świadomości. Czy ma ona takie samo prawo do życia jak ty czy ja? Być może, ale – powiada Boonin – „dla wielu twierdzenie to będzie bardzo dalekie od oczywistej prawdy, a dla wielu innych będzie ono oczywistym fałszem”. Innym przykładem może być jakiś wyjątkowo brutalny i pozbawiony skrupułów morderca. Wielu przeciwników aborcji uważa, że kara śmierci będzie dla kogoś takiego odpowiednia, ponieważ mamy tu do czynienia z jakiegoś rodzaju zawieszeniem czy zniesieniem własnego prawa do życia przez naruszenie tego prawa u innych. Z P2 wynika jednak, że takie zniesienie nie jest możliwe, dopóki pozostaje się tą samą osobą – a według tego rozumowania morderca z pewnością pozostaje samym sobą po dokonaniu zbrodni. Zresztą nawet jeśli przeciwnik aborcji uważa karę śmierci za niedopuszczalną, to raczej nie dlatego, że według niego morderca jest ludzką jednostką z prawem do życia będącym częścią jego tożsamości. Tak przynajmniej twierdzi Boonin, ale ja nie jestem przekonany. Właściwie skąd wiadomo, że nie dlatego? Tak czy inaczej: to marginalna kwestia. Ważne jest to, że nie mamy powodów, by zaakceptować P2 w drugim znaczeniu.
Boonin skupia się na dwóch znaczeniach słowa „osoba”, ale tych jest oczywiście wiele więcej. Pojęcie osoby jest też kojarzone z samoświadomością, zdolnością do rozumowania, kierowania swoim postępowaniem, planowania przyszłości, używania języka, zawierania umów etc. Tu jednak nie ma raczej nad czym dumać, bo jest jasne, że u ludzkiej zygoty nie występuje żadna z tych cech. Jeśli więc potraktować „osobę” w argumencie w ten sposób, to okaże się, że któraś z przesłanek musi być fałszywa.
Argument jest zatem typowym w debacie aborcyjnej przykładem żonglowania różnymi znaczeniami słowa „osoba”. W przypadku jednego znaczenia przesłanki są (być może) akceptowalne, ale wtedy wniosek jest nie taki, o jaki obrońcom kryterium poczęcia chodzi. W przypadku innego znaczenia wniosek się zgadza, ale przesłanki już nie. Stosując jedno znaczenie w przesłankach, a inne we wniosku, otrzymujemy klasyczny przykład błędu ekwiwokacji. A więc argument nie działa – niezależnie od tego, jak się go interpretuje.

25 komentarzy:

  1. Jak zwykle brakuje odniesień do aktualnej (i to pewnie już od dziesięcioleci) wiedzy. Można dwa zarodki skleić i rozwiną się w jednego osobnika chimerowego (na pewno doświadczalnie, nie wiem czy to się samo zdarza), można jeden podzielić i rozwiną się w dwa (to akurat zdarza się niechcący naturalnie - bliźnięta jednojajowe). To rzecz jasna nie psuje wywodu Boonina, ale jest dużo mocniejszym argumentem, że urodzony osobnik nie jest tożsamy z jakąś konkretną zygotą. Bo może być częścią zarodka, a może być zlepkiem kilku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarza się to w naturze stosunkowo często.

      Usuń
    2. @kwik
      Nie jest mocniejszym, bo nawet jeżeli pokażesz że w pewnych przypadkach nie ma tożsamości pomiędzy zygotą a urodzonym osobnikiem, to nie znaczy że nie ma jej w żadnym przypadku. Większość osobników nie jest ani chimerami, ani bliźniętami jednojajowymi i z tego, że niektóre są nie wynika nijak, że argument nie działa w typowych zastosowaniach. Z tego, co pisze Boonin natomiast wynika, że nie działa w żadnych.

      Po drugie Boonin nie bez powodu skupia się na P2, a nie na P1. "Tożsamość" można bardzo różnie definiować i dla jednych form argumentu Twój zarzut może mieć sens, a dla innych już nie. Rzecz jasna tak samo różnorako można definiować "osobę", ale akurat w przypadku "osoby" używane znaczenia można wywnioskować z budowy argumentu. I tak np., jeśli definujemy tożsamość poprzez ciągłość psychologiczną, albo jeżeli rozumiemy ją tak, że zygota to jest jakiś temporal part urodzonego osobnika, to Twój zarzut nie ma sensu.

      Podsumowując to, co robisz to trochę tak, jakbyś chciał wywnioskować z tego, że (1) może się zdarzyć, że ktoś przeszczepi pół mózgu z jednego osobnika i pół mózgu z drugiego osobnika do jednego ciała oraz (2) może się zdarzyć, że ktoś podzieli mózg na dwie części i połowę przeszczepić do innego ciała, że (3) ludzie nie są tożsami (w czasie) sami ze sobą (przy założeniu że (1) i (2) są prawdziwe). Być może wniosek sam w sobie miałby sens, ale przesłanki wspierają je w najlepszym razie tylko w szczególnych przypadkach.

      Kolejna kwestia jest taka, że przypadek z chimerami zwolennik aborcji może traktować jako śmierć jednego z osobników. Tzn. o ile argument z chimerą w ogóle by działał, to musielibyśmy analogicznie np. uważać, że osoba po przeszczepie jest tak naprawdę dwoma osobami. Przy takiej interpretacji osobnik nie jest tożsamy (w jakimś sensie) z kilkoma zygotami, tylko z jedną a inne po prostu traktuje się jako pozostałości osobników, które jako osoby już nie istnieją.

      Wreszcie zwolennik aborcji może powiedzieć, że masz we wszystkim stuprocentową rację i urodzony osobnik czasem jest tożsamy tylko z częścią zarodka a czasem z kilkoma, ale podtrzymuje zdanie, że ta część zarodka/zlepek zarodków posiada esencjalnie te same własności co urodzony osobnik.

      Usuń
    3. To może jeszcze raz. Rozwój ssaków jest specyficzny, do chwili implantacji w macicy nie ma tożsamości między zarodkiem i późniejszym osobnikiem, bo osobnik tworzy się dopiero w procesie gastrulacji, już po implantacji. "It is not birth, marriage, or death, but gastrulation which is truly the most important time in your life" - jak zauważył Wolpert. Że zygota to nie osobnik dobitnie podkreśla pancernik peba, u którego z jednej zygoty zawsze powstają czworaczki.

      Ludzkie chimery z p ołączenia dwóch zygot faktycznie się zdarzają (b. rzadko), np tu opisany przypadek: Disputed Maternity Leading to Identification of Tetragametic Chimerism. Nie ma sensu mówić o "śmierci" jednego z osobników, bo na tym etapie rozwoju jeszcze ich nie było, z dwóch potencjalnych osobników powstał jeden, nie tożsamy z żadną z zygot. Prawdziwym początkiem naszego osobniczego życia jest dopiero gastrulacja.

      Usuń
    4. Że zygota to nie osobnik dobitnie podkreśla pancernik peba, u którego z jednej zygoty zawsze powstają czworaczki.
      Bynajmniej, to pokazuje w najlepszym razie tyle, że w konkretnym przypadku danego gatunku zygota nie jest osobnikiem. Ale nie dobitnie i nie w ogólności. Bardzo trudno jest uzasadnić ogólną zależność poprzez przykłady i na pewno wymagałoby to dodatkowych założeń niż same tylko te przykłady.

      Nie jestem do końca pewien czy to, co teraz piszesz to inny argument wychodzący od gastrulacji, czy powtarzasz poprzedni wzbogacając go o jakiś wniosek pośredni?

      W pierwszym przypadku nie bardzo rozumiem po co tu te bliźnięta, czworaczki i chimery. Dla działania rozumowania musiałbyś pokazać, że wybrane przez Ciebie kryterium tożsamości jest po pierwsze moralnie istotne, a po drugie że argument z esencjalnej własności nie działa dla jakiegoś innego moralnie istotnego kryterium tożsamości. Kontrargument Boonina nie ma tych słabości.

      Natomiast jeżeli to jest rozwinięcie poprzedniego argumentu i masz na myśli, że to, że rozstrzygające kryterium tożsamości jest powiązane z gastrulacją wynika z tego, że jest coś takiego jak chimery i czworaczki, to (poza tym że chyba to nie do końca wynika i problemów jest jeszcze więcej niż w poprzedniej wersji argumentu) obawiam się, że masz w swoich rozważaniach błędne koło. Przypominam, że Twój argument miał uzasadniać, że "urodzony osobnik nie jest tożsamy z jakąś konkretną zygotą"; teraz natomiast próbujesz pokazać, że nie ma sensu mówić w przypadku chimer o śmierci osobnika, bo osobnik nie jest tożsamy z konkretną zygotą (czyli używasz wniosku w przesłankach).

      Część kontrargumentu z bliźniętami jest co prawda odrobinę lepsza od części o chimerach, bo uzasadnia chociaż tyle, że "czasem urodzony osobnik nie jest - w pewnym konkretnym rozumieniu tożsamości - tożsamy z jakąś konkretną zygotą", ale od tego jeszcze daleka droga do obalenia argumentu z esencjalnej własności i nie mam pewności czy w ogóle da się ją przejść.

      Tak czy inaczej Twoje kryterium tożsamości nie jest jedynym możliwym. Być może jest prawdziwym i najlepszym, ale to by trzeba było jakoś pokazać. Książka Boonina ma natomiast za zadanie obalać argumenty w pewien konkretny sposób - tzn. na zasadach ich proponentów. Gdyby kontrargument można było odeprzeć poprzez przyjęcie innego kryterium tożsamości albo gdyby działał tylko dla części podmiotów, to po prostu byłby na warunkach najwyżej bardzo małej części proponentów.

      Usuń
    5. @ kwantowy kaleka - zygota nigdy nie jest osobnikiem, na tym etapie rozwoju ssaka jeszcze nie ma mowy o osobnikach. Tak jak plemnik i oocyt luzem jeszcze nie są zygotą, nawet jeśli puścimy film do tyłu i zobaczymy, że akurat ta para gamet będzie zygotą. Trzeba się pogodzić z tym, że rozwój odbywa się etapami, że na każdym z nich chodzi o co innego i używanie pewnych określeń czy pojęć może nie mieć sensu. Inaczej będziemy mówić o dzieciach nienarodzonych.

      Przykład pokazuje, że coś jest możliwe, a to już dużo. Gdyby ssakom nie zależało na różnorodności potomstwa, to może patent na jednakowe czworaczki byłby popularniejszy. Gdyby chimery dawały jakąś przewagę, to może powstawałyby znacznie częściej. Przedimplantacyjne zarodki ssaków są bardzo plastyczne, mogą się dzielić i sklejać, rozwiną się normalnie. Po gastrulacji dzielenie i sklejanie stworzy już tylko kaleki i potworki, nie pożyją.

      Dzięki za uświadomienie co ma książka Boonina, jak zwykle czepiam się, bo nie rozumiem o co chodzi.

      Usuń
    6. @kwik

      Trzeba się pogodzić z tym, że rozwój odbywa się etapami, że na każdym z nich chodzi o co innego i używanie pewnych określeń czy pojęć może nie mieć sensu
      Nie bardzo rozumiem. Chcesz powiedzieć, że "osobnik" to etap rozwoju, który nie pokrywa się z etapem rozwoju, który określamy jako "zygota" i że z tego miałoby wynikać, że osobnik nie może być tożsamy z zygotą?

      Dla jasności: w tym argumencie nie chodzi o to, że zygota jest osobnikiem (jeżeli masz na myśli jakiś etap rozwojowy), tylko o to, że zygota miałaby być osobą, bo jest w jakimś moralnie istotnym sensie tożsama z urodzonym osobnikiem.

      Przykład pokazuje, że coś jest możliwe, a to już dużo
      Pewnie w jakimś zastosowaniu dużo, ale na pewno nie żeby obalić argument z esencjalnej własności.

      Gdyby patent na jednakowe czworaczki był powszechny także u ludzi, to rzecz jasna Twój kontrargument byłby odrobinę mocniejszy. Ponieważ jednak tak nie jest, to i kontrargument w większości przypadków jest chybiony, bo uzasadnia co najwyżej, że czasami urodzony osobnik nie jest tożsamy z zygotą (argument z bliźniętami), albo że zygoty nie można nazwać "osobnikiem" (argument z gastrulacją). To wszystko jednak za mało, żeby pokazać że zygota nigdy nie jest tożsama z urodzonym osobnikiem, a zatem że nie ma prawa do życia.

      Usuń
    7. @ kwantowy kaleka - osobnik u ssaków może pochodzić z kilku zygot, a jedna zygota może być źródłem jednego lub kilku osobników. Czyli osobnik u ssaków może, ale wcale nie musi pochodzić z jednej zygoty. W dodatku powstaje nie tylko osobnik ale i błony płodowe, te jakoś nikogo nie obchodzą, a przecież też powstały z zygoty. Są z nią tożsame czy nie? Mają prawo do życia? Jeśli interesuje nas tylko osobnik, to powinniśmy wiedzieć kiedy i jak powstaje. I od dawna już wiemy, powstaje po implantacji, w wyniku gastrulacji. I dopiero od tej pory możemy sensownie mówić o tożsamości osobnika, bo dopiero teraz mamy jednostkę.

      Boonin gotów jest przekomarzać się z ludźmi wierzącymi, że zygota to homunculus. Ja bym zaczął od pokazania, że nie jest.

      Usuń
    8. @kwik
      osobnik u ssaków może pochodzić z kilku zygot, a jedna zygota może być źródłem jednego lub kilku osobników.
      Tylko, że z tego jeszcze nic nie wynika ani w odniesieniu do prawa do życia, ani w odniesieniu do dyskutowanego argumentu. Poza tym jak już mówiłem - część Twojego argumentu z chimerami jest oparta na błędnym kole. Część z bliźniętami być może jest lepsza, ale po pierwsze da się stosować tylko do pojedynczych przypadków, a po drugie nawet w tych przypadkach proponent argumentu może się upierać np., że zygota przed podziałem była tożsama z jakimś potencjalnym osobnikiem z prawem do życia, tylko z jakichś powodów ciągłość została przerwana i teraz mamy dwa inne osobniki, też z prawem do życia. Wreszcie nawet jeżeli by to uzasadniało, że w tych konkretnych przypadkach zygota nie ma prawa do życia, to dalej nie da się na mocy tego stwierdzić w praktyce w danym momencie, że "o, ta zygota na pewno nie ma prawa do życia, bo się zrobią z niej potem bliźniaki". Nawet przy optymistycznej interpertacji Twój argument nie odpiera więc pomysłu, że aborcja jest nieetyczna.

      Jeśli interesuje nas tylko osobnik, to powinniśmy wiedzieć kiedy i jak powstaje. I od dawna już wiemy, powstaje po implantacji, w wyniku gastrulacji.
      No to właśnie to byś musiał pokazać. Tylko że chimery i bliźniaki to za mało żeby coś takiego uzasadnić, a stwierdzenie że nie ma mowy o osobniku, bo przecież wiemy że nie ma, to nie jest żaden argument.

      Boonin gotów jest przekomarzać się z ludźmi wierzącymi, że zygota to homunculus.
      Sorry, ale to już jest jakiś chochoł.

      Pomijając nawet to wszystko i zakładając, że Twój argument jest super i bez zarzutów, to gdyby Boonin go zastosował, to musiałby zmagać się z argumentem z esencjalnej własności dwa razy - najpierw uzasadniając w dyskutowanym rozdziale, że nie działa dla momentu zapłodnienia, a potem jeszcze drugi raz w rozdziale o kryteriach późniejszych etapów rozwoju, żeby pokazać, że nie działa też po gastrulacji - tak, czy inaczej musiałby więc napisać też to, co napisał.

      W dodatku powstaje nie tylko osobnik ale i błony płodowe, te jakoś nikogo nie obchodzą, a przecież też powstały z zygoty. Są z nią tożsame czy nie? Mają prawo do życia?
      Nawet jeżeli w jakimś sensie można by było powiedzieć że są, proponenci tego argumentu nie uważają że jest to moralnie istotna tożsamość. Być może dla zachowania konsekwencji powinni tak uważać, ale to też by trzeba było jakoś pokazać. Zresztą to chyba bardzo mało istotne.

      Usuń
    9. @ kwantowy kaleka - nie mam nic do dodania, uważam że cicha zgoda Boonina na założenie "I am the same individual living being as the zygote from which I developed" jest szkodliwym ustępstwem, utrwalaniem niewiedzy. U ssaków (w odróżnieniu od np. ptaków) nie ma takiej gwarancji, dlatego się czepiam. Ale chyba wystarczy.

      Usuń
    10. Aha, żeby było zupełnie jasne - wskazanie na gastrulację jako początek indywidualnego życia (osobniczego) to nie jest oczywiście mój pomysł, patrz np. tekst z Nature, 2016: Embryology policy: Revisit the 14-day rule albo choćby hasło w Wikipedii:
      https://en.wikipedia.org/wiki/Primitive_streak#Ethical_implications

      Usuń
    11. Wydaje mi się, że "so some people reason that at this stage a morally significant individual comes into being" (artykuł z Nature) czy "The development of the primitive streak is taken, by such bioethicists, to signify the creation of a unique, human being" (artykuł na wiki) to niezupełnie to samo, co "I od dawna już wiemy, powstaje po implantacji, w wyniku gastrulacji." albo "zgoda Boonina na [to] założenie [..] jest szkodliwym ustępstwem, utrwalaniem niewiedzy".

      Usuń
    12. Plus w źródle do tego zacytowanego zdania z wikipedii: "There are also problems with the claim that its capacity for "twinning" proves that the early embryo is not yet an individual or that the embryo's moral status is more significant after the capacity for twinning is gone."

      Usuń
    13. @ kwantowy kaleka - jasne, ale nie pisałem że jest jakaś zdumiewająca powszechna jednomyślność w tym temacie. Przy "od dawna już wiemy" chodziło mi tylko o poznanie samych procesów, a nie o ocenę ich ciężaru moralnego. Wydźwięk tego co cytujesz jest nieco inny, ja chciałem powiedzieć, że nie ma co mówić o indywidualnym bycie biologicznym nim on powstanie, gdy mamy tylko kupkę jednakowych komórek mogącą wytworzyć dowolną liczbę osobników albo zlać się z drugą taką kupką i zrobić jednego osobnika. A tamtym chodzi o to, że od momentu gdy już jest smuga pierwotna i powstaje ten unikalny byt, to ma to moralne znaczenie (dla mnie to ciągle za mało). Trzecie stanowisko jest że od zygoty. Czyli zgadzam się z umiarkowanymi antyaborcjonistami, że przed gastrulacją w ogóle nie ma dylematów moralnych, nie ma przedmiotu dyskusji. Boonin natomiast spokojnie rozważa skrajne stanowisko katolickie (dusza od zygoty), przecież łatwo je obalić.

      Co do potencjału bliźniaczenia. Komórki węzła zarodkowego można hodować in vitro, rozmnażać i zrobić z nich zupełnie dowolną liczbę osobników (tysiące, miliony). Tylko nie bardzo wiem dlaczego miałoby to podnosić ich status moralny. Owszem, te komórki zasługują na specyficzną ochronę prawną, właśnie przez ich nieograniczony potencjał do stosunkowo łatwego klonowania. Ale nie na ochronę ich życia, to tylko komórki.

      Usuń
    14. @kwik
      A tamtym chodzi o to, że od momentu gdy już jest smuga pierwotna i powstaje ten unikalny byt, to ma to moralne znaczenie
      W pierwszym cytacie pewnie tak, ale w pozostałych dwóch już nie. W drugim jest tylko o unique, human being, a w trzecim że nie można powiedzieć na podstawie potencjału bliźniaczenia, że to nie jest individual.

      Natomiast w artykule z Nature zacytowana przeze mnie wzmianka to jedyne co może mieć jakikolwiek związkiem z tym, o czym jest dyskutowany argument; jest jeszcze druga wzmianka o individual i wygląda tak:

      The formation of the primitive streak is significant because it represents the earliest point at which an embryo's biological individuation is assured. Before this point, embryos can split in two or fuse together.
      Tutaj rzeczywiście jest indywidualny byt biologiczny, tylko że jeżeli przez to pojęcie masz na myśli po prostu coś, co (1) nie może się dzielić i łączyć w przyszłe osobniki, w czym (2) działa normalny mechanizm generowania ciała i co (3) posiada "zarys" przyszłego osobnika, to o ile rzeczywiście chodzi tam pewnie o to samo, co Tobie, o tyle nie ma to za wiele do argumentu z esencjalnej własności (albo ja czegoś nie widzę). Natomiast jeżeli chodzi Ci o to, że dorosły osobnik nie może powiedzieć "ta zygota, z której powstałem to byłem też ja", to rzeczywiście by to obalało argument, z którym mierzy się Boonin, ale te wszystkie przesłanki nie wydają się tego wspierać.

      Z cytatem o potencjale bliźniaczenia to było tylko takie wtrącenie, że artykuł z wiki powołuje się na źródło, w którym też zaznaczają problem z tym, że posiadanie potencjału bliźniaczenia to nie jest dobry argument za tym, że czegoś nie można określić jako individual. Tam próbują uzasadniać to tak:

      There are also problems with the claim that its capacity for "twinning" proves that the early embryo is not yet an individual or that the embryo's moral status is more significant after the capacity for twinning is gone. There is the obvious rejoinder that if one locus of moral status can become two, its moral standing does not thereby diminish but rather increases. More specifically, the possibility of twinning does not rebut the individuality of the early embryo from its beginning. The fact that where "John" alone once was there are now both "John" and "Jim" does not call into question the presence of "John" at the outset. Hence, we need not doubt that even the earliest cloned embryo is an individual human organism in its germinal stage. Its capacity for twinning may simply be one of the characteristic capacities of an individual human organism at that particular stage of development, just as the capacity for crawling, walking, and running, or cooing, babbling, and speaking are capacities that are also unique to particular stages of human development. Alternatively, from a developmental science perspective, twinning may not turn out to be an intrinsic process within embryogenesis. Rather, it may be a response to a disruption of normal development from which the embryo recovers and then forms two. Twinning would thus be a testament to the resilience of self-regulation and compensatory repair within early life, not the lack of individuation in the early embryo. From this perspective, twinning is further testimony to the potency of the individual (in this case two) to fullness of form.

      Tylko nie bardzo wiem dlaczego miałoby to podnosić ich status moralny.
      Nikt tu raczej nie mówi, że podnosi.

      Boonin natomiast spokojnie rozważa skrajne stanowisko katolickie (dusza od zygoty), przecież łatwo je obalić.
      Tylko, że Boonin je właśnie obala, podczas gdy bliźnięta, chimery i "od dawna wiemy, że nie może być mowy o osobniku przed gastrulacją" chyba nie bardzo.

      Usuń
    15. Nie chodzi tylko o możliwości dzielenia i łączenia, chodzi ogólnie o to co z czego, kiedy i jak. Zacytuję z Boonina (str. 50): "If the zygote simply produced a human adult, the resulting adult would be a new individual being, distinct from the being that the zygote was. But since the zygote eventually becomes a human adult, this human adult is the very same individual living being that the zygote was."

      Problem w tym, że dużo bardziej prawdziwe (lub mniej nieprawdziwe) jest to co Boonin odrzuca, bo u ssaków "new individual being" jest wytwarzany ("produced") wyłącznie z części komórek rozwijającej się z zygoty blastocysty (reszta będzie tworzyć błony płodowe). Wykorzystuje się to np. do uzyskiwania genetycznie modyfikowanych myszy, wstrzykując zmodyfikowane komórki do blastocysty (druga z wspomnianych tu metod). Tą metodą można też klonować ssaki (prawdopodobnie z człowiekiem włącznie, na razie jeszcze nikt się nie ośmielił) i każdy sklonowany osobnik niewątpliwie będzie "new individual being", tak jak w przypadku naturalnych bliźniąt jednojajowych, a zygota zmarnuje swój potencjał na zrobienie błon płodowych. Taki osobnik nie może już sensownie powiedzieć "ta zygota, z której powstałem to byłem też ja". Tak samo jak osobnik sklonowany przez wstrzyknięcia jądra do oocytu. A nawet naturalny bliźniak jednojajowy może najwyżej powiedzieć "ta zygota, z której powstaliśmy to też byłem ja z bratem" (ale pewnie tak nie powie).

      Usuń
  2. @kwik

    Jak zwykle brakuje odniesień do aktualnej (i to pewnie już od dziesięcioleci) wiedzy. Można dwa zarodki skleić i rozwiną się w jednego osobnika chimerowego (na pewno doświadczalnie, nie wiem czy to się samo zdarza), można jeden podzielić i rozwiną się w dwa (to akurat zdarza się niechcący naturalnie - bliźnięta jednojajowe). To rzecz jasna nie psuje wywodu Boonina, ale jest dużo mocniejszym argumentem, że urodzony osobnik nie jest tożsamy z jakąś konkretną zygotą.

    Nie piszę tu o powodach, by odrzucić P1, bo Boonin o nich (w tym rozdziale) nie pisze. Nie jest jednak tak, że przeciwnicy aborcji akceptujący P1 nie wiedzą, jak powstają monozygotyczne bliźnięta i ludzkie chimery. Oni to raczej wiedzą – w każdym razie wielu z nich – ale mimo tego twierdzą, że P1 jest prawdziwe, przynajmniej jeśli podmiotem zdania nie jest jednojajowe bliźnię ani chimera. Całkiem możliwe, że da się skonstruować argument, którego jedną z przesłanek będzie „bliźnięta monozygotyczne powstają w taki a taki sposób”, a wnioskiem „P1 jest zawsze fałszywe, bez względu na to, kto je wygłasza”, ale Ty takiego argumentu nie prezentujesz. A więc, tak jak pisze Kaleka, na razie z tego, co twierdzisz, wynika najwyżej, że argument nie działa tylko dla nielicznej grupy osób.


    Nie ma sensu mówić o "śmierci" jednego z osobników, bo na tym etapie rozwoju jeszcze ich nie było, z dwóch potencjalnych osobników powstał jeden, nie tożsamy z żadną z zygot. Prawdziwym początkiem naszego osobniczego życia jest dopiero gastrulacja.

    Być może, ale to trzeba dopiero jakoś uzasadnić.

    osobnik tworzy się dopiero w procesie gastrulacji, już po implantacji. "It is not birth, marriage, or death, but gastrulation which is truly the most important time in your life" - jak zauważył Wolpert.

    Tylko czy to na pewno to samo twierdzenie? „the most important time in” to nie to samo co „the beginning of”.


    @kaleka

    Kolejna kwestia jest taka, że przypadek z chimerami zwolennik aborcji może traktować jako śmierć jednego z osobników.
    Wreszcie zwolennik aborcji może powiedzieć, że masz we wszystkim stuprocentową rację

    Rozumiem, że chciałeś napisać „przeciwnik aborcji”, albo „zwolennik argumentu z esencjalnej własności”?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że chciałeś napisać „przeciwnik aborcji”, albo „zwolennik argumentu z esencjalnej własności”?
      Tak, to drugie.

      Usuń
    2. Nie wiem co wiedzą przeciwnicy przerywania ciąży, wiedza nie jest im jakoś specjalnie potrzebna, żeby nie przerywać ciąży nie trzeba nic robić i nie trzeba niczego wiedzieć. A jak i kiedy robią się u człowieka bliźnięta jednojajowe i te tzw. chimery tetragametyczne tego nie wie nikt, wiadomo tylko, że dość wcześnie, tzn. przed wykształceniem się ciała osobnika. Ale pewnie ani Boonin ani postępy w rozumieniu procesów rozwojowych nie przekonają ani jednego obrońcy życia poczętego, gdy ktoś już sobie coś założył abstrahując od rzeczywistości i jest mu z tym wygodnie, to po co miałby zmienić zdanie. Niestety z wiary, że już zygota ma jakąś indywidualną duszę, bo zdaje się o to w gruncie rzeczy chodzi, wynikają czasem całkiem praktyczne przykrości dla reszty społeczeństwa, wcale tej wiary niepodzielającego. Problemów byłoby jednak mniej, gdyby dusza (jeśli naprawdę musi) pojawiała się nieco później, w momencie powstawania naszego osobniczego życia.

      W zarodku ssaka dopiero po implantacji zaczyna działać normalny generalny mechanizm generowania ciała osobnika, taki jak w każdym innym zarodku kręgowca zaczyna działać wkrótce po zapłodnieniu. Zarodek ssaka przed implantacją nie ma nawet śladu zarysu przyszłego osobnika, nic ciekawego tam się jeszcze nie dzieje. Na tym etapie u niektórych ssaków rozwój zatrzymuje się na długo, czasem na całe miesiące, to tzw. diapauza zarodkowa, podobno możliwa też u człowieka (ciekawe czy to prawda). Czyli w niesprzyjających warunkach może nie dojść do implantacji takiej zatrzymanej blastocysty.

      Usuń
  3. @kwik

    Ja tylko chciałem dodać, że nie bardzo rozumiem, skąd wziąłeś tu homunculusa, duszę i katolicyzm. Piszesz:

    Boonin gotów jest przekomarzać się z ludźmi wierzącymi, że zygota to homunculus

    Boonin natomiast spokojnie rozważa skrajne stanowisko katolickie (dusza od zygoty)

    Niestety z wiary, że już zygota ma jakąś indywidualną duszę, bo zdaje się o to w gruncie rzeczy chodzi, wynikają czasem całkiem praktyczne przykrości dla reszty społeczeństwa

    Ani ten argument, ani żaden z tych, o których pisałem wcześniej (może z wyjątkiem jakiejś postaci tego ze świętości życia) nie opiera się na założeniu, że istnieje coś takiego jak dusza, a już tym bardziej że istnieje ona od momentu powstania zygoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To oczywiście kolejne nadużycie z mojej strony, ale przecież poglądy nie istnieją w oderwaniu od ich nosicieli. Booninowi z różnych powodów nie wypada tego robić, ale ja chyba mogę sobie pozwolić na dowolne strywializowanie poglądów obrońców zygot (dzieci poczętych), widzących w nich małego bezbronnego człowieczka.

      Usuń
    2. Boonin nie robi tego nie dlatego, że mu „nie wypada”, tylko dlatego, że taka krytyka argumentu byłaby bezwartościowa. Powiedzieć, że „argument jest kijowy, bo wielu jego zwolenników wierzy w duszę i inne bzdury”, to popełnić bardzo elementarny logiczny błąd. Więc trywializować sobie oczywiście można, ale w najmniejszym stopniu nie narusza to powyższego argumentu.

      Usuń
    3. Ad hominem byłoby gdybym wytykał defekty nie dotyczące przedmiotu dyskusji. Której przecież by nie było, gdyby nie realni zwolennicy poglądu, że ludzkie życie ma być chronione już od zygoty. Mocno na wyrost, bo człowiek jako jednostka powstaje dopiero po implantacji.

      Usuń
    4. Moim zdaniem jak najbardziej wytykasz (domniemane) defekty nie dotyczące przedmiotu dyskusji, bo przedmiotem dyskusji jest argument z esencjalnej własności. Udana krytyka argumentu polega na pokazaniu, że któraś z przesłanek jest nieprawdziwa (lub przynajmniej że nie wiadomo, czy jest prawdziwa), albo na pokazaniu, że wniosek nie wynika z przesłanek. A Ty pisząc o małym człowieczku, duszy nieśmiertelnej i stanowisku katolickim nie robisz żadnej z tych rzeczy – bo nie odnosisz się ani do treści przesłanek, ani do logicznej struktury argumentu. Stwierdzasz tylko, że zwolennicy argumentu mają jakieś niemądre przekonania i sugerujesz, że w związku z tym z argumentem musi coś być nie w porządku – a to jest właśnie typowy ad hominem.

      Usuń
    5. Problem w tym, że te ich przekonania nie są wcale niemądre, raczej bajkowe, zwykle dają czysty zysk i komfort. Wg katolików esencjalną własnością jest dusza i jest ona (przynajmniej ostatnio) już w zygocie. Więc nie tyle używam argumentów ad hominem, co biorę udział w nieco innej dyskusji. Niestety żywej, a nie wydumanej przez filozofa Boonina (równie słabo zainteresowanego niuansami ssaczego rozwoju jak katolicy). Może fajnie jest zdobywać punkty w wymyślonej przez siebie grze, ale życie sobie.

      Usuń