W związku z tym, że
moje nie do końca przemyślane wyznanie dotyczące wiedzy a priori
wzbudziło trochę kontrowersji, postanowiłem się dokształcić i
przeczytać artykuł A priori justification and knowledge
Bruce'a Russella w Stanfordzkiej Encyklopedii Filozofii. Poniżej
nastąpi (możliwe, że nudnawe) posumowanie najważniejszych
informacji o wiedzy a priori,
a po nim (na koniec drugiej części) moje ustosunkowanie się do
sprawy.
Żeby zacząć,
wypadałoby jakoś zdefiniować wiedzę. Tu pojawia się pierwszy
problem, ponieważ żadna powszechnie akceptowana definicja wiedzy
nie istnieje. Tradycyjna definicja to „uzasadnione i prawdziwe
przekonanie”. Jak jednak próbował pokazać Edmund Gettier, można
sobie wyobrazić uzasadnione i prawdziwe przekonanie, którego raczej
nie nazwiemy wiedzą. Russell nie wchodzi tutaj w dyskusję na temat
tego, czy Gettier swoimi eksperymentami myślowymi faktycznie
osiągnął zamierzony cel, przyjmuje po prostu tradycyjną
definicję uznając ją za konieczny, choć być może nie
wystarczający warunek nazwania czegoś wiedzą.
Przyjmuje się, że
przekonania (beliefs) wyrażają się w sądach
(propositions), a sądy można z kolei wyrazić za pomocą
zdań (sentences) oznajmujących. Istnieją spory co do tego,
czy wszystkie przekonania wyrażają się w sądach i o to, czy
istnieje też jakaś wiedza poza sądami i poza językiem (tzw.
non-propositional knowledge), ale Russell nie wspomina tu w
ogóle o tym rodzaju wiedzy i o tym, czy może ona być a
priori. Jego artykuł dotyczy więc tylko tej wiedzy a
priori, która jest propositional (nie ma powszechnie
przyjętego polskiego tłumaczenia, Adam Grobler proponuje „deklaratywna”).
„A
priori” znaczy, najkrócej mówiąc, „nie pochodząca z
doświadczenia”. A zatem, żeby wspomniana wiedza deklaratywna była
a priori, musi być ona
sądem, który można jakoś a
priori uzasadnić. Określenie a
priori stosuje się więc przede wszystkim do uzasadnienia,
sąd a priori będzie po
prostu sądem uzasadnionym a priori.
Poza opozycją a priori/a
posteriori istnieją też dwie inne, które można z nią
(i ze sobą nawzajem) pomylić: konieczny/przygodny
(necessary/contingent) i analityczny/syntetyczny.
Sądy konieczne to sądy, które są prawdziwe i które nie mogłyby
nie być prawdziwe; inaczej mówiąc są prawdziwe w każdym
możliwym świecie (np. „Trójkąt ma trzy boki”). Sądy
przygodne mogą być prawdziwe albo nie, ale kiedy są prawdziwe, to
nie w każdym możliwym świecie (np. „Ziemia ma jeden księżyc”).
Sądy analityczne to sądy, których prawdziwość wynika z samej ich
logicznej struktury i niczego poza nią (tu zdanie o trójkącie
będzie też dobrym przykładem); sądy syntetyczne to takie, które
nie są analityczne. Wszystkie trzy opozycje są przez różnych
filozofów na różne sposoby krytykowane, ale nie będę się tu tym
zajmował.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że wszystkie sądy
konieczne są analityczne, a wszystkie przygodne są syntetyczne i że
a priori można uzasadniać
tylko te pierwsze. Nie jest to jednak takie oczywiste – Saul Kripke
próbował np. pokazać, że istnieją sądy konieczne uzasadnione a
posteriori („Gwiazda Poranna to Gwiazda Wieczorna”) i przygodne
uzasadnione a priori („Wzorzec metra w Sèvres
ma długość jednego metra”). Jest też co najmniej kilka
sądów syntetycznych, które wydaje się, że można uzasadniać a
priori (np. „Każde wydarzenie ma swoją przyczynę”).
Ważne jest w każdym
razie, żeby nie mylić sporu o wiedzę a priori ze sporem o to, co wrodzone, a co nabyte poprzez doświadczenie. Pierwszy spór (w
tradycyjnym ujęciu) dotyczy tylko sądów wyrażanych w zdaniach i
sposobu uzasadniania tych sądów, drugi dotyczy też różnych
skłonności, zdolności, dyspozycji itp.
Nie można też
powiedzieć, że jeden spór jest częścią drugiego. Można wierzyć
w wiedzę a priori, która nie jest wrodzona. Żeby powiedzieć, że
np. sąd „Kawalerowie to nieżonaci mężczyźni” można
uzasadnić a priori nie trzeba od razu wierzyć, że rodzimy się z
pojęciem kawalera w głowie. To, w jakim stopniu wrodzone są nasze
pojęcia, gramatyka, logika czy arytmetyka, to powiązana, ale jednak
inna dyskusja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz