czwartek, 22 sierpnia 2013

Złe pompy

S. Rose: Intuition Pumps and Other Tools for Thinking by Daniel C Dennett – review, "The Guardian", 15.05.2013.


Wyszła właśnie książka Daniela Dennetta pod intrygującym tytułem Intuition Pumps and Other Tools for Thinking. Intuition pumps, czyli pompy intuicyjne są mniej więcej tym, co inni nazywają eksperymentami myślowymi, czyli krótkimi scenariuszami w rodzaju „co by było gdyby” mającymi wywoływać („wypompowywać”) określoną intuicję, która z kolei ma przemawiać za słusznością tego lub innego filozoficznego stanowiska. Chociaż Dennett rozumie je chyba trochę szerzej – nie tylko jako hipotetyczne scenariusze, ale generalnie jako filozoficzne metafory mające nadawać myśleniu taki lub inny kierunek. W eseju sprzed kilkunastu lat ujmował to tak:

Kiedy spojrzymy na historię filozofii, zobaczymy, że to, co wielkie i wpływowe, było technicznie pełne niedociągnięć, ale za to malownicze i łatwo zapadające w pamięć. Chodzi o coś, co nazywam „pompami intuicyjnymi”, czyli o zgrabne eksperymenty myślowe, jak np. jaskinia Platona, zły demon Kartezjusza, wizja stanu natury i umowy społecznej Hobbesa, czy nawet imperatyw kategoryczny Kanta. Nie znam żadnego filozofa, który by sądził, że któryś z nich to logicznie sprawny argument za czymkolwiek. A jednak we wspaniały sposób chwytają one wyobraźnię; są rodzajem placu zabaw dla wyobraźni. Nadają kierunek myśleniu o problemie. To jest właśnie prawdziwe dziedzictwo historii filozofii.

Początkowo „pompa intuicyjna” była pejoratywnym określeniem i wielu (w tym ja) odniosło wrażenie, że Dennett ma coś do eksperymentów myślowych jako takich. Okazuje się jednak, że według niego obok złych pomp są też dobre pompy – ostatnio dla jasności te złe nazywa on boom crutches (Czyli „podporami na bom”?? Naprawdę, podpory na bom? A podobno to kontynentalna filozofia ma problem z nieudanymi metaforami). Myślałem, że skoro książka ma w tytule pompy intuicyjne, to Dennett wyjawi w niej jakąś ogólną zasadę pozwalającą na odróżnienie pomp złych od dobrych. Wygląda jednak na to, że nic z tego. Przeczytałem i wysłuchałem kilku wywiadów udzielonych z okazji wydania książki i wszystko, czego się na ten temat dowiedziałem, to to, że złe pompy wypompowują mylące intuicje, a dobre pompy – pomocne intuicje. Poza tym Dennett podaje tylko przykłady konkretnych złych eksperymentów myślowych i mówi, co konkretnie jest z nimi nie tak. Jego ulubionym przykładem jest chiński pokój Searle'a; czasami, dla urozmaicenia, poznęca się nad Mary w czarno-białym pokoju Jacksona. Kiedy zapytać o przykład dobrego eksperymentu myślowego, Dennett przedstawia własny scenariusz, który ma przekonywać do kompatybilizmu, czyli poglądu, że wolną wolę można pogodzić z determinizmem:

Wyobraźmy sobie dwie loterie. W loterii A najpierw sprzedaje się losy, potem losuje się ten zwycięski i zwycięzca dostaje pieniądze. W loterii B jest tak samo, z tym, że zwycięski numer losuje się przed sprzedażą losów, a informację chowa się, powiedzmy, w sejfie. Teraz pytanie: Czy obie loterie są tak samo uczciwe? Czy byłbym głupi, gdybym na przykład kupił los w drugiej loterii, ponieważ zwycięski numer jest już wybrany i zdeponowany? Nie, nie byłbym. Nadal mam szansę.
Co to pokazuje? Pokazuje to, że ludzie, którzy w rzeczywistości prawie zawsze udzielają takiej odpowiedzi, są mądrzejsi od filozofów, którzy uważają, że ma to znaczenie, czy gdzieś pojawia się przypadkowość, czy gdzieś pojawia się wybór, jeśli chcemy mieć prawdziwą szansę. (…) Jest to więc taka mała pompa intuicyjna, która ma podważać mocno rozpowszechnione przekonanie, że wolna wola i szansa wymagają indeterminizmu.
[od 23:08, to i poprzednie tłumaczenie moje]

I to jest dopiero, wydaje mi się, zła pompa. Po pierwsze, według Dennetta ma ona pokazywać, że nie jest istotne, czy mamy przypadkowość, czy nie. Ale przypadkowość pojawia się w obu tych loteriach i w obu jest jej dokładnie tyle samo – zwycięski numer jest i tu i tu losowany. Różnica nie polega na tym, że w loterii B nie ma przypadkowości, tylko na tym, że pojawia się ona wcześniej.
Po drugie, nie mam pojęcia, dlaczego Dennett wrzuca do jednego wora szansę i wolną wolę. Mogę się zgodzić, że mówienie o autentycznej szansie, losie, prawdopodobieństwie, szczęściu czy pechu nie wymaga odwoływania się do łamania czy zawieszania praw fizyki. Wystarczy pewien rodzaj braku wiedzy o tym, co się stanie (lub stało). Ale od kompatybilistycznej szansy jest daleka droga do kompatybilistycznej wolnej woli. Jak mówi popularna definicja, wolna wola to rodzaj kontroli nad działaniem, który jest konieczny dla sensownej moralnej odpowiedzialności. I tu się kryje jedna z zasadniczych różnic: nikogo nie wini się ani nie pochwala za to, że miał szczęście lub pecha, ale już za to, że dokonał wolnego wyboru moralnego lub niemoralnego działania – jak najbardziej. Jeśli nie ma sensu obwiniać lub pochwalać, to znaczy, że wybór widocznie nie był wolny. Tutaj już sama nieznajomość łańcucha skutków i przyczyn może nie wystarczać. A jeśli wystarcza, to przykład z loteriami tego nie pokazuje.
Możliwe, że czegoś tutaj nie rozumiem. Dennett nie zajmuje się wolną wolą od wczoraj, napisał całe dwie książki w obronie kompatybilizmu: Elbow Room: The Varieties of Free Will Worth Wanting i Freedom Evolves, a ja żadnej z nich nie czytałem. Albo jest tam coś, co pozwala zrozumieć głębię przykładu z loteriami, albo ktoś uderzył się ostatnio bomem w głowę, że sobie pozwolę na taką zabawną metaforę żeglarską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz