Zgodnie z prawem Betteridge’a, jeśli nagłówek kończy się pytajnikiem (to, o co naprawdę chodziło Betteridge’owi, to najwidoczniej nagłówek w formie pytania rozstrzygającego), prawidłową odpowiedzią jest „nie”. I faktycznie, nic nie wskazuje na to, by etycy mieli być bardziej etyczni, co wynika z pionierskich badań filozofa Erica Schwitzgebela i jego współpracowników. Schwitzgebel jest gwiazdą dość świeżego intelektualnego nurtu zwanego (nie jestem pewien czy szczęśliwie) filozofią eksperymentalną. W filozofii eksperymentalnej chodzi przede wszystkim o gromadzenie empirycznych danych mogących się przydać w szukaniu odpowiedzi na tradycyjne filozoficzne pytania, co ma być przeciwieństwem tradycyjnej filozofii „fotelowej” (armchair philosophy), odwołującej się (zbyt) często do różnych apriorycznych założeń, czy wręcz traktującej samą siebie jako całkiem odrębne od nauki przedsięwzięcie, mające odkrywać jakieś „elementarne prawdy”, od których naukowcy mogliby później dopiero wychodzić. Eksperymenty filozofów eksperymentalnych to najczęściej badanie ludzi pod kątem intuicji (np. ich powszechności czy wiarygodności), a czasem też zachowań mających związek z jakimś filozoficznym problemem.
Jedno i drugie można znaleźć w badaniach Schwitzgebela i jego współpracowników nad moralnymi zachowaniami etyków (tzn. w tym przypadku akademickich filozofów specjalizujących się w etyce). Zaczęło się od ankiety dotyczącej związku moralnej refleksji z moralnym zachowaniem, jaką Schwitzgebel z Joshuą Rustem przeprowadzili na kilkuset akademickich filozofach. Wynikło z niej, że współczesnym filozofom nie wydaje się, by etycy byli ogólnie bardziej etyczni zarówno od innych filozofów, jak w ogóle od innych ludzi o podobnej pozycji społecznej (wpis na blogu Schwitzgebela The Splintered Mind i artykuł w Mind). Ciekawe jest to, że wyniki te kłócą się z tradycyjnym przekonaniem, według którego filozoficzna moralna refleksja czyni ludzi lepszymi (można je znaleźć u Arystotelesa, Kanta, Milla, Nussbaum, Kohlberga czy Piageta).
Najchętniej kradziona przez filozofów książka |
Okazało się, że to jeden z tych bardzo lubianych przez filozofów eksperymentalnych tematów, na który przez setki lat wielu mędrców debatowało, ale nikt nigdy nie pofatygował się, by empirycznie sprawdzić, jak jest naprawdę. Schwitzgebel rozpoczął więc badania nad praktyką i teorią tego, co etycy uważają za mniejsze lub większe grzeszki, jak np. niechęć do wspierania organizacji charytatywnych (wpis na blogu), niechęć do oddawania krwi lub organów (wpis na blogu), zaniedbywanie rodziców (wpis na blogu), niechodzenie na wybory (wpis na blogu, artykuł w The Review of Philosophy and Psychology), nieodpowiadanie na e-maile studentów (wpis na blogu), zaniżanie własnych zarobków celem uniknięcia płacenia większych składek w stowarzyszeniach (wpis na blogu), prostackie zachowanie na konferencjach filozoficznych (wpis na blogu, artykuł w Philosophical Psychology), jedzenie mięsa (wpis na blogu; ten przypadek jest szczególnie ciekawy ze względu na to, że etycy dużo częściej od reszty populacji uważają jedzenie mięsa za coś niemoralnego) i w końcu nieoddawanie pożyczonych z biblioteki książek. Wyniki pokazują, że zachowania etyków nie różnią się od zachowań reszty populacji.
W przypadku książek z biblioteki jest nawet gorzej – wygląda na to, że etycy kradną je częściej niż inni filozofowie. Nie było oczywiście możliwości, żeby stwierdzić, kiedy książki są umyślnie kradzione, a kiedy ich długotrwałe przetrzymywanie wynika z zaniedbania, ale – po pierwsze – zaniedbanie jest może mniej, ale też nieetyczne i – po drugie – hipoteza większego roztargnienia etyków robi się mało prawdopodobna, kiedy się zauważy, że podczas gdy procent książek straconych (przetrzymywanych dłużej niż rok) jest wyższy na niekorzyść etyków, to procent książek krótkotrwale przetrzymywanych jest u etyków i nie-etyków podobny.
W pierwszej części badania tytuły z kilkudziesięciu amerykańskich i brytyjskich bibliotek uniwersyteckich zostały podzielone na dwie grupy – współczesne filozoficzne książki dotyczące etyki i ich „nieetyczne” odpowiedniki. Schwitzgebel wybrał hermetyczne, techniczne teksty, po które bardzo rzadko sięga ktoś niespecjalizujący się w etyce. Dla tych pierwszych stosunek straconych do wszystkich wypożyczonych wynosi 8,5%, dla drugich 5,7% (stosunek ten jest bardziej miarodajny od stosunku straconych do wszystkich w ogóle, ponieważ brana jest pod uwagę popularność książek). W drugiej części badano filozoficzne klasyki sprzed XX w. Schwitzgebel podzielił je na trzy kategorie: etyka (łącznie z filozofią polityczną, m. in. Uzasadnienie metafizyki moralności Kanta, Lewiatan Hobbesa, Umowa społeczna Rousseau, Etyka nikomachejska Arystotelesa), nie-etyka (m. in. Krytyka praktycznego rozumu Kanta, Medytacje o pierwszej filozofii Kartezjusza, Novum Organon Bacona, Zasady psychologii Jamesa) i książki Nietzschego – Nietzsche dostał się do osobnej kategorii w związku z podejrzeniem, że być może książki kwestionujące tradycyjną moralność są chętniej kradzione od książek dostarczających dla tradycyjnej moralności uzasadnień. Procenty wyglądają następująco: etyka – 16,7%, nie-etyka – 8,4%, Nietzsche – 19,5%. Chociaż w przypadku klasyków nie można już mówić o tym, że są to książki wypożyczane prawie wyłącznie przez etyków, to jednak coś jest wyraźnie na rzeczy, zwłaszcza kiedy weźmie się pod uwagę, że w pierwszej dwunastce najchętniej kradzionych tytułów 11 książek to albo „etyka”, albo „Nietzsche” (wyjątek to nr 2. na liście, Zasady arytmetyki Fregego).
Jeśli chodzi o wytłumaczenie braku różnicy między etycznością etyków i nie-etyków, Schwitzgebel ma trzy hipotezy: etyczna refleksja zwyczajnie nie prowadzi do etycznych zachowań; etycy nie zajmują się filozoficzną refleksją nad praktycznymi kwestiami (tu chyba nie ma nad czym deliberować, jedni – jak ci skupiający się wyłącznie na metaetyce – oczywiście że nie, inni – oczywiście że tak); etyczna refleksja powoduje etyczne zachowania, ale ludzie, których przyciągają katedry etyki, to często różne łajdaki (coś na zasadzie stereotypu, według którego na wydziały psychologii trafiają osoby, które mają ze sobą problemy – zdecydowanie najbardziej naciągane).
Właśnie przez tę ostrożność i oszczędność przy wytłumaczeniach połączoną z szaloną ilością statystycznych danych nie jestem pewien – przy całej chwalebności tego przedsięwzięcia – czy trafne jest nazywanie eksperymentalnej filozofii filozofią (raczej niż gałęzią psychologii czy socjologii), tym bardziej, że słowo „filozofia” kojarzy się ostatnio, nawet wśród filozofów, coraz gorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz