„Etyka
aborcji” to cykl, w którym podsumowuję i komentuję książkę
Davida Boonina „A Defense of Abortion”. Jeśli jesteś tu
nowa/-y, zacznij od Wstępu.
W poprzednich
czterech odcinkach było o argumentach, które próbują
przyznać zygocie prawo do życia na podstawie
przynależności gatunkowej, która łączy tę zygotę z typowymi
jednostkami mającymi prawo do życia. Argument z równi
pochyłej jest inny: próbuje on przyznać zygocie prawo do życia
na podstawie ciągłości, jaka istnieje między zygotą
a typowymi jednostkami mającymi prawo do życia.
Jest on
całkiem popularny. Chyba w każdej dyskusji na temat aborcji ktoś
prędzej czy później (raczej prędzej) powie, że „tylko
granica poczęcia jest niearbitralna, wszystkie inne granice muszą
być arbitralne”, lub coś podobnego. Jeśli np.
dziesięciotygodniowy embrion nie ma, powiadają przeciwnicy aborcji,
prawa do życia, to embrion mający dziesięć tygodni i jedną
sekundę też nie ma tego prawa, a skoro tak, to embrion mający
dziesięć tygodni i dwie sekundy też nie itd.– i w ten
sposób dochodzimy do wniosku, że dorosły człowiek nie ma
prawa do życia, co jest absurdem. Można na to
odpowiedzieć, że stosując takie rozumowanie da się też dojść
do wniosku, że noc – lub dzień – nigdy się nie kończy,
albo że każdy przedmiot jest ciężki –
lub lekki, a w to raczej przeciwnicy aborcji nie wierzą.
Tu jednak mogą oni zaprotestować, że posiadanie prawa do życia,
w przeciwieństwie d bycia nocą lub bycia ciężkim, nie
jest stopniowalne, więc obowiązują je inne reguły. Między
posiadaniem prawa do życia a nieposiadaniem prawa do życia
nie może być płynnej granicy, więc punktem jej wyznaczenia musi
być jakiś skokowy moment. Boonin pisze, że uwzględniajaca tę
uwagę wersja argumentu z równi pochyłej – i jednocześnie
najmocniejsza, jaką jest w stanie rekonstruować – wygląda
następująco:
P1: Jedynym radykalnie
nieciągłym wydarzeniem w historii rozwoju jednostki takiej jak
ty czy ja jest uformowanie się zygoty w momencie poczęcia.
P2: Jeśli historia
rozwoju jednostki zawiera tylko jedno radykalnie nieciągłe
wydarzenie, jedynym niearbitralnym punktem, w którym możemy
wyznaczyć granicę, jest to właśnie wydarzenie.
P3: Moralność wymaga, by
granicę między posiadaniem prawa do życia a nieposiadaniem
prawa do życia przeprowadzić w niearbitralnym punkcie.
P4: Jednostki takie jak ty
czy ja mają prawo do życia.
P5: Plemniki i komórki
jajowe nie mają prawa do życia.
________________________________________________________________
W: Moralność wymaga, by
w przypadku historii rozwoju jednostek takich jak ty czy ja
granicę między posiadaniem prawa do życia a nieposiadaniem
prawa do życia przeprowadzić w momencie poczęcia.
Argument ten ma jednak
dwie zasadnicze słabości. Po pierwsze, P1 jest fałszywe. Po
drugie, między P2 a P3 mamy błąd ekwiwokacji.
Zapłodnienie
to – wbrew popularnemu przekonaniu – długotrwały, wieloetapowy
i skomplikowany proces, w dodatku niemający ostrej granicy
ani z procesem wcześniejszym, ani z późniejszym.
W ciągu dwudziestu-kilku
godzin następuje (w wielkim uproszczeniu)
zakończenie kapacytacji, przeniknięcie plemnika przez wieniec
promienisty, zbliżenie się plemnika do powierzchni osłony
przejrzystej i rozpoczęcie skomplikowanej reakcji akrosomalnej,
przeniknięcie przez osłonę przejrzystą, fuzja błony plemnika
z błoną oocytu, reakcja korowa, zakończenie drugiego podziału
mejotycznego przez oocyt, uformowanie przedjądrza żeńskiego,
uformowanie przedjądrza męskiego i fuzja tychże przedjądrzy.
Na pytanie, co dokładnie ma tu
być owym magicznym „momentem poczęcia”,
możemy otrzymać różne odpowiedzi. Niezależnie jednak od tego, co
zwolennik argumentu z równi pochyłej odpowie, będzie jasne,
że nie chodzi o żadne „radykalnie nieciągłe wydarzenie”.
Jeśli np. powie, że momentem poczęcia jest ostatnia sekunda
ostatniego etapu procesu zapłodnienia, zawsze będziemy mogli
zapytać „A dlaczego nie przedostatnia?”. Każda granica będzie
arbitralna, bo nigdy byt, którym się zajmujemy, nie będzie się
radykalnie różnił od siebie samego chwilę wcześniej lub
chwilę później.
W dodatku nawet jeśli
założymy, że P1 to prawda, z argumentem z równi
pochyłej jest jeszcze inny, co najmniej równie poważny problem.
Boonin ilustruje go za pomocą starego suchara o pijaku
pod latarnią: pijak chodzi na czworakach wokół latarni
i szuka portfela, a zapytany, czy to na pewno tutaj go
zgubił, odpowiada, że zgubił kilka budynków dalej, ale szuka
tutaj, bo tu jest dobre światło. Miejsce pod latarnią jest
w pewnym sensie niearbitralne: wyróżnia się, jako jedyne jest
dobrze oświetlone. Nie jest jednak niearbitralne w innym
sensie: nie daje szans na znalezienie portfela. Podobnie w P2
„niearbitralny” oznacza „wyróżniający się”, być może
„wyróżniający się swoją nieciągłością czy skokowością”,
ale nie oznacza już „istotny dla przyznania prawa do życia”,
w którym to znaczeniu występuje w P3 (w każdym
razie jeśli P3 ma być prawdziwe). A żeby argument działał,
„niearbitralny” w P2 i w P3 musi oznaczać to
samo.
Ja myślę,
że można to zilustrować jeszcze lepiej w inny sposób.
Wyobraźmy sobie, że ktoś mówi: „Prawo do kupowania
alkoholu od 18. roku życia to jakieś nieporozumienie. Granica
osiemnastych urodzin jest przecież całkowicie arbitralna –
dlaczego nie dzień później, albo dzień wcześniej? Jest
tylko jeden niearbitralny punkt w historii rozwoju człowieka
i jest nim moment poczęcia. A zatem każdy człowiek
powinien mieć prawo kupić sobie wódkę od momentu poczęcia.”
Na czym polega błąd takiego rozumowania? Otóż na tym, że
całkowicie ignoruje ono własności, których posiadanie może
stanowić podstawę do przyznania komuś danego prawa (w naszym
przypadku własnością taką będzie pewnie jakiś rodzaj
psychicznej dojrzałości i autonomii),
a zamiast tego skupia się na poszukiwaniu niearbitralnego
– w sensie „skokowego” – momentu w historii rozwoju
jednostki, tak jakby sama skokowość miała tu cokolwiek do rzeczy.
Dokładnie
ten sam błąd popełniają ci, którzy chcą zygotom przyznać prawo
do życia na podstawie argumentu z równi pochyłej.
Ignorują oni fakt, że najpierw musimy ustalić, co dla prawa
do życia jest istotną własnością, taką jak własność
posiadania pewnego rodzaju dojrzałości psychicznej i autonomii
jest dla prawa do kupowania alkoholu.
Dopiero kiedy to ustalimy, będziemy mogli sprawdzić, czy owa
własność ma coś wspólnego z momentem poczęcia. Sama
(domniemana) skokowość tego momentu nie ma żadnego znaczenia.
Oczywiście nietrudno
zrozumieć, skąd ten błąd się bierze. Z jednej strony prawa
rozumiemy zerojedynkowo: albo się jakieś prawo ma, albo nie,
nie można mieć prawa w jakimś stopniu. Z drugiej strony
własności, na podstawie których przyznajemy różne prawa,
praktycznie nigdy nie pojawiają się z dnia na dzień,
tylko rozwijają się stopniowo przez pewien czas. Nie
bardzo więc wiadomo, co zrobić z tym okresem. Pojawia się
wtedy pokusa, by granicę wyznaczyć w jakimkolwiek momencie
nieciągłości, bez patrzenia na to, czy moment ten ma
cokolwiek wspólnego z istotnymi dla przyznania danego
prawa własnościami.
Pokusę tę należy
odeprzeć, bo wiadomo, że nie ma sensu wyznaczać granicy
poza okresem formowania się istotnej własności. O dojrzałości
psychicznej będącej podstawą do przyznania prawa do kupowania
alkoholu można np. powiedzieć, że raczej nie pojawia się
wcześniej niż w piątym roku życia i raczej nie później
niż w trzydziestym piątym. Dlatego moment poczęcia nie
wchodzi w grę. W przypadku prawa do życia nie wiemy
jeszcze, co jest tą własnością i w jakim okresie się
ona pojawia, więc nie możemy wiedzieć, czy moment poczęcia
nadaje się na granicę.
Dalej
Boonin ma jeszcze trzeci zarzut: „argument z równi pochyłej
podlega powszechnie zauważanej, ale już
nie powszechnie docenianej krytyce przez
reductio ad absurdum”.
O co mu chodzi? Reductio
ad absurdum może oznaczać różne
rzeczy, ale tutaj atakuje on twierdzenie w rodzaju „Jeśli
między jednostką x a jednostką y istnieje relacja
ciągłości, to moralna wartość
jednostki x jest taka sama, jak jednostki y” (nazwijmy
je T). Problem tylko w tym, że takie twierdzenie nie jest
przesłanką powyższego argumentu. Wygląda na to, że Boonin
przeskakuje tu do krytyki innej wersji argumentu z równi
pochyłej – takiej, w której zamiast P2 i P3 mamy przesłankę
w postaci T. Sama krytyka wydaje mi się w porządku,
Boonin mógłby jednak zasygnalizować, że dotyczy ona już innego
argumentu.
Krytyka polega
na przedstawieniu dwóch (niezależnych od siebie)
kontrprzykładów do T; żeby nie przeciągać i tak już
długaśnego wpisu, wspomnę tu tylko o pierwszym z nich.
Wygląda on tak: żołądź nie ma takiej samej wartości jak dąb,
mimo że między jednym a drugim zachodzi relacja ciągłości
rozwoju. Na to obrońcy T – tacy jak Philip E. Devine czy
William Cooney – zazwyczaj odpowiadają, że może tak się
wydawać, ponieważ w naszym kręgu kulturowym ani dębów,
ani żołędzi nie cenimy nawet w zbliżony sposób do
tego, w jaki cenimy ludzi. Taki np. pogański druid – pisze
Cooney – może cenić żołędzie tak samo jak dęby, ponieważ
według druida w obu znajduje się jakaś cenna „siła
życiowa”. Devine dodaje, że skoro żołądź należy do tego
samego gatunku, co dąb, to ma taką samą moralną wartość,
więc gdyby uznać, że dąb ma prawo do życia, to trzeba by uznać,
że żołądź też je ma. Nietrudno jednak zauważyć, na czym
polega błąd tych odpowiedzi – obie zakładają, że taka sama
wartość żołędzia i dębu wynika z posiadania tej samej
istotnej własności (odpowiednio posiadania „siły życiowej”
i przynależności gatunkowej), a nie z istnienia
ciągłości między żołędziem a dębem. Cooney i Devine
potwierdzają więc tylko, że sama ciagłość jest nieistotna i że
T jest fałszywe.
Błąd
Cooneya i Devine'a może się też brać z mieszania
ze sobą dwóch rodzajów wartości moralnej: wartości
egzystencji (existence value)
i wartości integralnej (integrity
value) (tak je nazywa Boonin, nie
jestem pewien, czy do końca szczęśliwie). Wartość
egzystencji przyznajemy, kiedy myślimy „dobrze, że obiekt tego
typu istnieje na świecie”.
Wielu ludzi myśli tak np. o przedstawicielach zagrożonych
gatunków. Wartość integralną przyznajemy, kiedy myślimy „skoro
ten konkretny obiekt istnieje na świecie, to należy go
traktować z szacunkiem”. Boonin pisze, że argument z równi
pochyłej (w drugiej wersji, należałoby dodać) może działać
w przypadku wartości egzystencji, ale na pewno nie działa
w przypadku wartości integralnej – a posiadanie prawa
do życia jest z całą pewnością rodzajem wartości
integralnej. Dębom natomiast przypisujemy najczęściej tylko
wartość egzystencji i stąd możliwe nieporozumienie.
Podsumowując: argument
z równi pochyłej w pierwszej wersji zawiera fałszywą
przesłankę i błąd logiczny, w drugiej dwie fałszywe
przesłanki. Z żadnej z tych wersji nie wynika więc, że
ludzki organizm ma prawo do życia od momentu poczęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz