Filozof David Chalmers jest znany nie tylko ze swojego mało filozoficznego image’u i nie tylko ze swoich możliwości wokalnych, którymi lubi się popisywać na filozoficznych konferencjach, ale przede wszystkim z tego, o czym na tych konferencjach śpiewa, czyli z filozoficznych zombie. Chalmers nie wymyślił właściwie ani konceptu, ani nazwy (za nazwę odpowiada Robert Kirk, który jest autorem hasła o zombie w Stanfordzkiej Encyklopedii Filozofii), ale wymyślił za to argument z zombie przeciwko materializmowi, którego roztrząsanie zajmuje dużą część współczesnej filozofii umysłu.
Co to jest filozoficzne zombie? Jest to coś fizycznie nie do odróżnienia od człowieka: tak samo wygląda, z tego samego jest zbudowane, tak samo się zachowuje. Różnica między zombie a człowiekiem polega na tym, że zombie nie ma żadnych subiektywnych doświadczeń (tzw. qualia): kiedy się je uszczypnie, to zachowa się jak człowiek, wszystkie jego połączenia nerwowe zadziałają jak u człowieka, ale nie poczuje żadnego bólu. Nie będzie też czuć zapachów, widzieć obrazów, odczuwać emocji, świadomie myśleć ani w ogóle zdawać sobie z niczego sprawy; krótko mówiąc zombie to człowiek minus świadomość.
Wygląda na to, że jeśli istnienie czegoś takiego jak filozoficzne zombie jest możliwe, to materializm jest błędną doktryną, prawdziwy jest natomiast jakiś rodzaj dualizmu (częściej niż o materializmie mówi się od jakiegoś czasu o fizykalizmie, jedno z drugim jest zazwyczaj utożsamiane; ja trzymam się tu tradycyjnej nazwy). Jeśli zombie są możliwe, to poza różnymi układami cząsteczek, o których mówi fizyka, musi istnieć jeszcze coś takiego jak świadomość i nie da się tej świadomości sprowadzić do cząsteczek, ani powiedzieć dlaczego w ogóle istnieje, skoro równie dobrze mogłaby nie istnieć.
W żadnym razie nie należy współczesnego dualizmu (czy raczej współczesnych dualizmów) utożsamiać z dualizmem substancji Kartezjusza: żaden ze znanych mi filozofów umysłu nie uważa, że świadomość jest jakąś oddzielną substancją, żaden nie twierdzi, że to, co się dzieje w świadomości może być niezależne od tego, co się dzieje w mózgu i już tym bardziej żaden nie uważa, by mogły istnieć jakieś nieśmiertelne dusze (chociaż w ogóle jacyś wierzący w niezależną od materii świadomość pewnie się znajdą; w badaniu, o którym już kiedyś wspominałem, 7,8% filozofów umysłu przyznało się do wiary w Boga).
Standardowy dualistyczny argument z zombie wygląda mniej więcej tak:
- Zombie są wyobrażalne.
- Wszystko, co wyobrażalne, jest metafizycznie możliwe.
- A zatem zombie są metafizycznie możliwe.
- Jeśli zombie są metafizycznie możliwe, to materializm jest fałszywy.
- A zatem materializm jest fałszywy.
Największa część dyskusji skupia się na przesłankach 1., 2. i 3., czyli polega na roztrząsaniu, co to znaczy „wyobrażalny” i „możliwy” i czy jedno musi z drugiego wynikać. Materialiści generalnie negują 3., jedni poprzez negowanie 1., inni poprzez negowanie 2. (wracając jeszcze do ankiety filozofów umysłu, tylko 18,3% uważa zombie za możliwe, 47,6% za wyobrażalne, ale niemożliwe, a 24,6% za niewyobrażalne; podobnie wygląda to w przypadku ogółu filozofów wszystkich specjalizacji) Sporo jest w dyskusji materialistów z dualistami, wydaje mi się, prób przerzucenia ciężaru dowodu na przeciwnika (z obu stron) i sporo paradoksalnie podobnie brzmiących zarzutów omijania problemu. Chalmers zarzuca np. Danielowi Dennettowi, jednemu z bardziej radykalnych materialistów, że jego rozwiązanie problemu świadomości polega na zignorowaniu problemu świadomości; z drugiej strony Dennett twierdzi, że każdy dualizm sprowadza się do defetystycznego stwierdzenia: „Nie możemy tego wytłumaczyć, jest to widocznie fundamentalnie niewytłumaczalne”. Mam wrażenie, że Chalmers może mieć tu rację przynajmniej do pewnego stopnia, podczas gdy Dennett ma rację w 100%. Co m. in. sprawia, że jest mi do materializmu dużo bliżej.
Bliżej do dualizmu jest natomiast Richardowi Yetterowi Chappellowi, weteranowi filozoficznej blogosfery (jego blog Philosophy, et cetera jest regularnie aktualizowany od siedmiu lat). Chapell twierdzi, że dualistyczne wyjaśnienie ma tę przewagę nad materialistycznym, że jest mniej ekstrawaganckie, a bardziej umiarkowane (modest) i bardziej oszczędne, bo nie wymaga postulowania jakichś dodatkowych praw. Poza tym dualizm jest wbrew „popularnemu przekonaniu” idealnie zgodny z nauką. To drugie stwierdzenie wygląda mi na chochoła, nie spotkałem się z wieloma materialistami, którzy by twierdzili, że dualizmu nie da się pogodzić z nauką (w każdym razie „z nauką” w sensie „z jakimiś odkryciami i ustaleniami nauki”). To pierwsze natomiast wydaje mi się dobrym przykładem na to, co się dzieje, kiedy brak wyjaśnienia bierzemy za rodzaj wyjaśnienia. Dualizm to w gruncie rzeczy stwierdzenie, że świadomość istnieje, chociaż równie dobrze mogłaby nie istnieć i na pytanie dlaczego istnieje nie ma żadnej odpowiedzi. Nic dziwnego, że takie podejście wydaje się bardziej oszczędne, umiarkowane i ogólnie eleganckie – brak wyjaśnienia będzie zawsze bardziej oszczędny od dowolnej próby wyjaśnienia.
Jak wspomniałem, materialiści słyszą często od dualistów to samo – że pomijają problem (np. negując oczywisty fakt istnienia subiektywnych doświadczeń) i pominięcie to nazywają wyjaśnieniem problemu. Jednak nawet jeśli to prawda, nie znaczy to, że lepsze materialistyczne wyjaśnienie nie pojawi się w przyszłości. Dualiści odpowiadają, że nie pojawi się, bo absolutnie i w żaden sposób nie można wyobrazić sobie, na czym miałoby ono polegać, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że to raczej problem z wyobraźnią niż z rzeczywistością.