Joshua Knobe to chyba najbardziej znana postać z kręgu tzw. filozofów
eksperymentalnych, a to, z czego jest najbardziej znany, to tzw.
efekt Knobe'a, nazywany też efektem skutku ubocznego. Najczęściej
tłumaczy się go za pomocą wymyślonej przez Knobe'a historii z
prezesem:
Prezes
spółki decyduje się uruchomić nowy projekt. Jest on przekonany,
że (1) uruchomienie projektu przyniesie spółce duże zyski i że
(2) projekt będzie miał też inny efekt x. Prezesa nie interesuje
jednak zupełnie efekt x. Jedynym powodem, dla którego chce on
uruchomić nowy projekt jest to, że – jak mu się wydaje – zyski
będą duże. Ostatecznie wszystko odbywa się zgodnie z
przewidywaniami prezesa: projekt przynosi spółce duże zyski i
doprowadza do efektu x. Wygląda na to, że chociaż prezes
przewidział, że x będzie efektem jego działania, nie obchodziło
go to, czy x naprawdę z tego działania wyniknie. Można powiedzieć,
że x jest efektem ubocznym jego działania. Pytanie, na które chcę
odpowiedzieć, to: Czy powiemy, że prezes doprowadził do efektu
ubocznego intencjonalnie?
[tłumaczenie
moje, to i następne]
Okazuje
się, że odpowiedź na to pytanie zależy od tego, co konkretnie
jest efektem x. W przypadku scenariusza, w którym tym efektem jest
zaszkodzenie środowisku naturalnemu, ludzie najczęściej
odpowiadają „Tak, drań zrobił to specjalnie”; w scenariuszu, w
którym efektem jest ulżenie środowisku naturalnemu, ludzie
odpowiadają najczęściej „Nie, nie zrobił tego specjalnie,
interesowały go przecież tylko zyski”.
Przykład z prezesem jest najpopularniejszy, ale Knobe testował też inne, podobnie skonstruowane scenariusze. Na podstawie wyników tych badań można powiedzieć, że generalnie jeśli efekt uboczny jakiegoś działania nam się nie podoba, to przypisujemy sprawcy intencję, a jeśli się nam podoba, to intencji nie przypisujemy.
Efekt skutku ubocznego jest elementem większego odkrycia na temat tego, jak używane jest pojęcie intencji. Według teorii zdroworozsądkowej, przypisywanie intencji służy przede wszystkim do codziennego tłumaczenia i przewidywania zachowań innych. Według teorii Knobe'a, przypisywanie intencji służy przede wszystkim do wydawania moralnych ocen. Widać to też np. w badanych przez niego przypadkach działań, w których sprawca nie ma umiejętności, ale szczęśliwie coś mu się udaje:
Przykład z prezesem jest najpopularniejszy, ale Knobe testował też inne, podobnie skonstruowane scenariusze. Na podstawie wyników tych badań można powiedzieć, że generalnie jeśli efekt uboczny jakiegoś działania nam się nie podoba, to przypisujemy sprawcy intencję, a jeśli się nam podoba, to intencji nie przypisujemy.
Efekt skutku ubocznego jest elementem większego odkrycia na temat tego, jak używane jest pojęcie intencji. Według teorii zdroworozsądkowej, przypisywanie intencji służy przede wszystkim do codziennego tłumaczenia i przewidywania zachowań innych. Według teorii Knobe'a, przypisywanie intencji służy przede wszystkim do wydawania moralnych ocen. Widać to też np. w badanych przez niego przypadkach działań, w których sprawca nie ma umiejętności, ale szczęśliwie coś mu się udaje:
Wyobraźmy
sobie myśliwego, który próbuje zastrzelić jelenia. Myśliwy jest
zupełnie niedoświadczony, ale – dzięki łutowi szczęścia –
udaje mu się trafić jelenia prosto w serce. Naszym zadaniem jest
zdecydować, czy myśliwy posiadał intencję zabicia jelenia. Według
hipotezy, której tu bronię, decyzja będzie zależała od tego, w
jakim stopniu pochwała lub nagana powinna być według nas
zredukowana ze względu na brak umiejętności strzelania. Jeśli
jedni z nas uznają zabicie jelenia za moralnie złe, a inni uznają
to za osiągnięcie, efektem będzie to, że prawdopodobnie jedni z
nas uznają to działanie za intencjonalne, a inni nie.
Krótko
mówiąc, przypisanie intencji jest często zależne od moralnej
oceny. Jest to odkrycie, które, jak mi się wydaje, może być
poważnym problemem dla tzw. etyki cnót.
Etyka cnót (koszmarne tłumaczenie, ale się przyjęło) to jedna z trzech głównych teorii, czy raczej grup teorii, we współczesnej etyce normatywnej. Podczas gdy teorie deontologiczne skupiają się na zasadach i obowiązkach, a teorie konsekwencjalistyczne na, niespodzianka, konsekwencjach działań, etyka cnót koncentruje się na moralnym charakterze działającej osoby. W pewnym uproszczeniu: moralne jest to, co zrobiłaby osoba z odpowiednim charakterem, czyli np. to, co wynika z czyjejś życzliwości, uczciwości, sprawiedliwości, odwagi itp. Według klasycznego ujęcia koniecznymi warunkami posiadania jakiejś cnoty jest posiadanie odpowiednich pragnień i odpowiedniej wiedzy, pozwalającej te pragnienia wcielać w życie. Co nieuchronnie prowadzi do problemu przypisywania intencji.
W etyce cnót moralna ocena jest więc mocno zależna od przypisania intencji, ale przypisanie intencji jest, jak pokazuje Knobe, często wcześniej zależne od moralnej oceny. Wygląda na to, że w ten sposób etyka cnót – zamiast formułować oceny – kręci się tylko w kółko.
Etyka cnót (koszmarne tłumaczenie, ale się przyjęło) to jedna z trzech głównych teorii, czy raczej grup teorii, we współczesnej etyce normatywnej. Podczas gdy teorie deontologiczne skupiają się na zasadach i obowiązkach, a teorie konsekwencjalistyczne na, niespodzianka, konsekwencjach działań, etyka cnót koncentruje się na moralnym charakterze działającej osoby. W pewnym uproszczeniu: moralne jest to, co zrobiłaby osoba z odpowiednim charakterem, czyli np. to, co wynika z czyjejś życzliwości, uczciwości, sprawiedliwości, odwagi itp. Według klasycznego ujęcia koniecznymi warunkami posiadania jakiejś cnoty jest posiadanie odpowiednich pragnień i odpowiedniej wiedzy, pozwalającej te pragnienia wcielać w życie. Co nieuchronnie prowadzi do problemu przypisywania intencji.
W etyce cnót moralna ocena jest więc mocno zależna od przypisania intencji, ale przypisanie intencji jest, jak pokazuje Knobe, często wcześniej zależne od moralnej oceny. Wygląda na to, że w ten sposób etyka cnót – zamiast formułować oceny – kręci się tylko w kółko.