poniedziałek, 4 marca 2013

Intuicja i anegdota



Kogo interesuje odwieczny problem dobra i zła w ludzkiej naturze, temu mogę szczerze polecić artykuł Altruism w niedawno wydanym The Moral Psychology Handbook. Bardzo duża część artykułu to opis badań mało chyba znanego psychologa Daniela Batsona. Autorzy – Stephen Stich, John Doris i Erica Roedder – kończą artykuł takim brutalnym stwierdzeniem:

W naszej opinii Batson i jego współpracownicy w trzech ostatnich dekadach dokonali postępu większego niż przez dwa tysiąclecia filozofowie posługujący się tradycyjną filozoficzną metodologią argumentów a priori podpieranych intuicją i anegdotą.

Na eksperymenty Batsona przyjdzie jeszcze na tym blogu czas (niecierpliwym mogę zdradzić, że wniosek brzmi: tak, altruizm jest wrodzony, a psychologiczny egoizm fałszywy), teraz nastąpi krótka, osobista historia mojego zmagania się z pytaniem „Czy ludzie są dobrzy z natury?”
Kiedy byłem młody, głupi i naiwny, to wydawało mi się, że odpowiedź na to pytanie poznam czytając Szekspira, Dostojewskiego, Conrada, Kafkę, Camusa, Miłosza, Różewicza i innych literatów podsuwanych w szkole. Skończyło się to oczywiście ciężkim rozczarowaniem: każdy z nich miał inną wizję ludzkiej natury, każdy doszedł do swojej – wszystko na to wskazuje – metodą intuicji i anegdoty, nie było widać żadnego sposobu na wybranie najbardziej trafnej z nich. Poza tym można było tylko bardzo z grubsza powiedzieć, na czym te wizje polegają, bo różne rzeczy można sobie wyłowić z morza mniej lub bardziej jasnych metafor i jakichś strzępów filozoficznych i teologicznych dyskusji. Szczególnie złe wrażenie robiła na mnie pod tym względem współczesna poezja, gdzie jakby obowiązuje zasada, że im ktoś mniej jasny, tym najwidoczniej bardziej głęboki. Do tego prawie nikt w obawie przed wyjściem na mało głębokiego nie zadaje niewygodnych pytań, co kończy się często festiwalem pretensjonalności, snobizmu i hochsztaplerstwa. Cały ten poetycki światek wydał mi się przede wszystkim idealnym schronieniem dla ludzi, którzy bardzo chcieliby powiedzieć coś filozoficznie istotnego, ale nie chce się im tego porządnie przemyśleć. Nie mówię, że literatura nie ma swoich uroków; nie mówię, że pisarze i poeci powinni rezygnować z metafor i formułować jasne argumenty, nie o to na pewno w tym chodzi. Ale przez to, że literatura jest, jaka jest, nie może stanowić rewelacyjnego źródła wiedzy o ludzkiej naturze.
Po rozczarowaniu literaturą próbowałem z filozofią: Arystotelesem, Tomaszem, Hobbesem, Rousseau, Kantem, Hume'em, Nietzschem, Millem. Na początku byłem mile zaskoczony, przynajmniej w przypadku niektórych z nich. Filozofowie mają zdrową skłonność do znajdowania problemów tam, gdzie ich na pierwszy rzut oka nie ma i dzielenia włosa na czworo, dzięki czemu mogłem się przekonać, że pytanie „Czy ludzie są dobrzy z natury?” jest bardzo wieloznaczne i żeby można było na nie w ogóle próbować odpowiadać, wypada je rozbić na kilka bardziej precyzyjnych pytań. Poza tym filozofom zdarza się formułować argumenty o widocznej logicznej strukturze, przez co częściej wiadomo, co konkretnie jest kwestionowane czy uzasadniane i w jaki sposób. Generalnie mogę powiedzieć, że postęp w porównaniu do efektów „porównywania wizji natury ludzkiej u Dostojewskiego i Conrada” był znaczny.
Oczywiście filozof filozofowi nierówny, do niektórych z wymienionych nie bardzo się te pochwały odnoszą – jeśli kogoś interesuje moralna natura człowieka i koniecznie już musi do tego czytać klasykę filozofii, to według mnie dużo więcej będzie miał pożytku z Hume'a niż, powiedzmy, z Nietzschego. Ale nawet w wypadku najlepszych filozofów, kiedy kończy się porządkowanie pojęć, to zaczyna fantazjowanie na temat ludzkiej psychologii. Każdy z piszących o moralności filozofów robi, bardziej lub mniej świadomie, jakieś założenia na temat tego, jak odbywa się moralne myślenie czy moralne zachowanie i skąd moralność pochodzi. Założeń jest całe spektrum – od „szlachetnego dzikusa” do „człowiek człowiekowi wilkiem” – a kiedy próbuje się znaleźć dla tych założeń jakieś uzasadnienie, to praktycznie za każdym razem trafia się na intuicję i anegdotę, nic więcej. Klasyczna etyka może się nadać do formułowania dobrych pytań, ale już zdecydowanie mniej do odpowiadania na nie.
Po rozczarowaniu literaturą i klasyką filozofii doszedłem w końcu do takich współczesnych filozofów/psychologów/kognitywistów jak Joshua Greene, Shaun Nichols, Liane Young, John Doris, Jonathan Haidt, Stephen Stich, Joshua Knobe, Jesse Prinz, Michael Gazzaniga czy Walter Sinnott-Armstrong. Łączy ich wszystkich to, że po zrobieniu porządku z pojęciami zamiast fantazjować starają się empirycznie sprawdzać różne hipotezy dotyczące moralnego myślenia i zachowania, np. za pomocą behawioralnych eksperymentów czy funkcjonalnego rezonansu magnetycznego. Wyników nie ma jeszcze przesadnie wiele, są spory co do ich interpretacji, są też spory co do metodologii, ale można generalnie powiedzieć, że jest przepaść między obrazem moralności, który wyłania się z tych badań, a obrazami moralności, które pochodzą z intuicji. Mówi się czasami, że jest to nowe, rewolucyjne, kognitywistyczne podejście do etyki, ale tak naprawdę moralność była eksperymentalnie badana od dawna, co najmniej od lat pięćdziesiątych, przez takich ludzi jak Stanley Milgram, John Darley, Alice Isen, Richard Nisbett czy, last but not least, Daniel Batson. Jednak przez te lata mainstreamowi filozofowie-etycy praktycznie ignorowali wszelkie psychologiczne badania w przekonaniu, że nie mogą im one w czymkolwiek pomóc; dopiero od niedawna część filozofów zaczęła się tym na poważnie interesować. Trzeba jednak podkreślić, że tylko część, i to mniejsza. Na uniwersyteckich wydziałach filozofii cały czas trwa w najlepsze produkcja tradycyjnych argumentów a priori podpieranych intuicją i anegdotą.

2 komentarze:

  1. Dość ogólny wstęp, czekam na więcej.
    Swoją drogą, czytałeś o pochodzeniu cnoty, M. Riddley'a ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy kliknąć link do artykułu Sticha et al. i już jest więcej. Litości, to jest tylko popularyzatorsko-osobisty blogasek.
      Ridleya nie czytałem, stwierdziłem, że stare i nie przeszło przez peer-review. Poza tym trafiłem na jakieś jego brednie o zmianie klimatu i zbawczej roli kapitalizmu, co mnie zniechęciło ostatecznie.

      Usuń