Niektórzy mówią, że cała filozofia analityczna zaczęła się od praktycznie jednej
teorii: teorii deskrypcji Russella i Fregego. W przypadku imion własnych
zakłada ona, że odniesienie jest możliwe dzięki temu, że imię jest kojarzone z
pewnym opisem, które jest znaczeniem tego imienia, i temu, że pewien obiekt
spełnia ten opis. Kiedy np. mówię „Russell”, to kojarzę to słowo w głowie z
czymś w rodzaju „brytyjski filozof, matematyk, logik, arystokrata, socjalista,
ateista, reformator społeczny, laureat Nobla, autor Principia Mathematica,
mąż licznych żon, więzień polityczny itd.” i dzięki temu użyte przeze mnie słowo
„Russell” oznacza Russella jako jedyny obiekt odpowiadający temu opisowi.
Deskrypcjonizm jest atrakcyjny, bo radzi sobie z wieloma problemami, z
którymi słabo radziła sobie wcześniejsza teoria nazw własnych Milla. Ma jednak swoje własne problemy, co pokazał Saul Kripke w swoim słynnym eksperymencie
myślowym:
Weźmy prosty przykład. W przypadku Gödla jedyną rzeczą, jaką wielu ludzi o nim słyszało, jest to, że odkrył on niezupełność arytmetyki. Czy wynika z tego, że desygnatem słowa „Gödel” jest jakakolwiek osoba, która odkryła niezupełność arytmetyki?Wyobraźmy sobie następującą, jawnie fikcyjną, sytuację (mam nadzieję, że profesora Gödla nie ma na sali). Załóżmy, że Gödel nie jest tak naprawdę autorem tego twierdzenia. W rzeczywistości człowiek o nazwisku Schmidt, którego ciało znaleziono w Wiedniu w tajemniczych okolicznościach wiele lat temu, wykonał całą pracę. Jego przyjaciel Gödel jakimś sposobem wszedł w posiadanie manuskryptu i od tego czasu to właśnie Gödlowi przypisywano jego autorstwo. Według teorii, o której mowa [czyli deskrypcjonizmu – TH], nasz zwykły człowiek używając słowa „Gödel”, tak naprawdę odnosi się do Schmidta, ponieważ to Schmidt jest unikalną osobą, która odpowiada deskrypcji „człowiek, który odkrył niezupełność arytmetyki”. Oczywiście można próbować zmienić ją na „człowiek, który opublikował odkrycie niezupełności arytmetyki”. Jednak nawet ten opis można uczynić fałszywym, kiedy wprowadzi się kolejne zmiany do naszej historii. Poza tym większość ludzi nie wie nawet czy rzecz została opublikowana, czy może była przekazywana z ust do ust. Zostańmy więc przy „człowiek, który odkrył niezupełność arytmetyki”. Skoro zatem człowiek, który odkrył niezupełność arytmetyki to w rzeczywistości Schmidt, kiedy mówimy „Gödel”, w rzeczywistości odnosimy się do Schmidta. Wydaje mi się jednak, że tak nie jest. Zwyczajnie tak nie jest.
[Naming and Necessity, 83-4, moje tłumaczenie]
A w związku z tym, że tak nie jest, potrzebujemy lepszej teorii niż deskrypcjoznizm
– teorii, z której będzie wynikać, że kiedy w powyższej sytuacji mówimy
„Gödel”, to odnosimy się do Gödla, a nie do Schmidta. I Kripke ma taką: według
niej odniesienie jest możliwe dzięki pierwotnemu „chrztowi” i historycznym
relacjom, które po nim następują. Ktoś kiedyś nazwał Kurta Gödla Kurtem
Gödlem, ktoś inny to usłyszał i używając tej nazwy, w mowie czy piśmie, podał
ją dalej, ktoś jeszcze inny podał jeszcze dalej – aż dotarła do mnie. I dlatego
kiedy mówię „Gödel”, to odnoszę się do Gödla – o odniesieniu decyduje
odpowiedni łańcuch przyczynowo-skutkowy zapoczątkowany w Brnie ponad sto lat
temu, a nie żadna deskrypcja w mojej głowie.
Jeśli Kripke jest dla mnie osobą, która odkryła zasadniczy problem z teorią deskrypcji, to czy mówiąc „Kripke” odnoszę się do Marcus?
|
Wydaje mi się, że z całej historii płyną dwie ważne nauki.
Pierwsza jest taka, że nigdy nie należy lekceważyć mocy eksperymentu
myślowego. Jakieś dziesięć lat przed Kripkem na podobny pomysł wpadła Ruth
Barcan Marcus, ale nie zilustrowała go żadnym atrakcyjnym scenariuszem i nikt poza
grupką specjalistów od logiki i filozofii języka o niej dzisiaj nie pamięta (w
kwestii szczegółów wpływu Marcus na Kripkego trwają płomienne spory).
Druga nauka jest taka, że należy bardzo uważać, kiedy mówi się „wydaje się,
że zwyczajnie tak nie jest” w podobnych sytuacjach. W 2004 E. Machery, R.
Mallon, S. Nichols i S. Stich opublikowali wyniki badania, w którym
przedstawili scenariusz podobny do powyższego grupom Amerykanów i Chińczyków. Okazało się, że większość tych drugich nie podziela intuicji Kripkego.
Chińczycy zwyczajnie nie widzą problemu, który historia z Gödlem ma ilustrować
– dla nich słowo „Gödel” będzie po prostu oznaczało Schmidta i tyle. Badanie było
krytykowane ze względu na pewną dwuznaczność w użytej wersji historii, ale
niedawno zrobiono inne badanie, w którym tę dwuznaczność usunięto – i różnica
się utrzymała. Możliwe więc, że to, co nazywamy teorią odniesienia, jest tylko
teorią odniesienia zachodniego.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńa w jakim języku myślisz?
Usuń