G. Greenwald: Beyond BuzzFeed: The 10 Worst, Most Embarrassing U.S. Media Failures on the Trump-Russia Story, The Intercept, 20.01.2019.Wielkie śledztwo Roberta Muellera w sprawie tajnej współpracy Trumpa z Putinem zakończyło się oczywiście wielkim niczym. Jak tu
kiedyś pisałem, mam bardzo złe zdanie na temat rzetelności dziennikarskiej największych mediów amerykańskich, ale rozmach i idiotyzm ich ostatniej teorii spiskowej zdumiał nawet mnie. Kto tego nie śledził, niech wyobrazi sobie historie o zamachu smoleńskim w polskiej prasie prawicowej, tylko jeszcze więcej i jeszcze głupiej. A do rozlicznych „dowodów” na to, że Trump jest marionetką Putina, dochodzą jeszcze tuziny fake newsów o tym, jak to Rosjanie hakują, infiltrują, zabijają, kradną i gwałcą. Glenn Greenwald zrobił niedawno listę najbardziej żenujących materiałów z tej kategorii, wygląda ona tak:
10. Fortune, czerwiec 2017: Russia Today zhakowała telewizję C-SPAN
W rzeczywistości błąd techniczny zakłócił transmisję na około 40 sekund, a związek RT z tym błędem został od a do z zmyślony.
9. The Washington Post, grudzień 2016: Rosjanie zhakowali amerykańską sieć elektroenergetyczną, mogą teraz odciąć mieszkańcom stanu Vermont ogrzewanie w zimie.
W rzeczywistości był jakiś zupełnie niezwiązany z siecią elektroenergetyczną laptop, na którym zainstalował się jakiś zupełnie niezwiązany z Rosją malware.
8. The Washington Post, listopad 2016: Ponad dwieście popularnych amerykańskich serwisów internetowych to propagandowe narzędzia Kremla.
Strony takie jak m.in. Drudge Report, Truthout, Black Agenda Report, Truthdig, Naked Capitalism, Antiwar.com czy Ron Paul Institute, trafiające w sumie do ok. 15 milionów Amerykanów, miały rozprzestrzeniać rosyjską dezinformację. Skąd miało to być wiadomo? Otóż jakiś anonim podający się za „grupę ekspertów” opublikował w internecie „raport”, w którym po prostu ogłasza, że w zasadzie każda opinia o czymkolwiek choć minimalnie odbiegająca od ortodoksji amerykańskiego establishmentu to kremlowska propaganda, a każde medium, które kiedykolwiek publikowało taką opinię, to narzędzie kremlowskiej propagandy. Z czego wynika, że Washington Post to właściwie też narzędzie kremlowskiej propagandy, bo i oni, rzadko bo rzadko, ale publikują nieprawomyślne teksty, ale akurat WP „eksperci” nie wymienili z nazwy.
7. CNN, czerwiec 2017: Doradca Trumpa Anthony Scaramucci ma związki z rosyjskim funduszem inwestycyjnym, który prześwietla amerykańska komisja senacka.
Fundusz istnieje naprawdę, Scaramucci też, ale kontakty między nimi zostały całkowicie sfabrykowane. CNN trzeba oddać, że pozbyli się trzech dziennikarzy odpowiedzialnych za tego newsa – i jest to jedyny znany mi przypadek, kiedy autorów fałszywych informacji na temat Rosji spotyka kara zamiast nagrody.
6. NBC/MSNBC, wrzesień 2017: Rosjanie zaatakowali amerykańskich dyplomatów na Kubie superzaawansowaną bronią akustyczną.
To chyba moja ulubiona historia. „Ekspert” stacji Ken Dilanian ogłasza, że amerykańscy dyplomaci i szpiedzy na Kubie doznali „urazów mózgu” spowodowanych „jakimś rodzajem broni mikrofalowej – tak zaawansowanej, że Amerykanie nie rozumieją w pełni jej działania” i że „głównym podejrzanym jest Rosja”. Rozkręca się typowa histeria, kolejne wybitne autorytety potwierdzają, że kto jak nie Putin, senator Cory Gardner wzywa do umieszczenia Rosji na liście państw sponsorujących terroryzm. Po zbadaniu sprawy neurolodzy z Uniwersytetu w Lincoln
stwierdzili, że żadne mózgi nie zostały uszkodzone, a nieprzyjemne dźwięki emitowały najprawdopodobniej karaibskie świerszcze w okresie godowym.
5. Slate, październik 2016: Trump ma tajny serwer, który służy mu do komunikacji z rosyjskim bankiem.
W rzeczywistości istniał zupełnie jawny serwer, z którego korzystał hotel Trumpa, by spamować ofertami przedstawicieli rosyjskiego banku, którzy kiedyś się tam zatrzymali.
4. The Guardian, listopad 2018: Paul Manafort, szef sztabu wyborczego Trumpa, trzy razy potajemnie odwiedził Juliana Assange’a w ambasadzie Ekwadoru w Londynie.
Luke Harding, autor artykułu (a przy okazji autor bestsellerowej książki o Wielkiej Zmowie Putina z Trumpem), od tego czasu milczy jak zaklęty, podobnie jak cała redakcja. Nikt nie potrafi wytłumaczyć m. in., jak to możliwe, że nie mamy ani jednego nagrania z żadnej z setek kamer, które musiałby to złapać. Ani jak to możliwe, że żadna z wizyt nie została zarejestrowana przez ambasadę. Generalnie nic się w tej historii nie trzyma kupy, ale „źródła potwierdzają”.
3. CNN, lipiec 2018: Prawnik Trumpa Michael Cohen ma zamiar zeznać, że Trump wiedział o planach spotkania w Trump Tower w czerwcu 2016.
Trump miał wiedzieć, że Rosjanie chcą mu przekazać jakieś kwity na Clinton i kazać synowi zorganizować z nimi spotkanie. Historię zmyślił Lanny Davis, były adwokat Trumpa, i sprzedał ją CNN. Ci nakłamali, że pytany o sprawę Davis „odmówił komentarza”. Wszystko się posypało, kiedy Davis się do wszystkiego przyznał.
2. BuzzFeed, styczeń 2019: Robert Mueller ma maile i zeznania dowodzące, że Trump kazał Cohenowi kłamać przed Kongresem.
Miało chodzić o negocjacje w sprawie budowy Trump Tower w Moskwie. Historia szybko rozlazła się po wszystkich możliwych mediach i po parlamencie, po czym sam Mueller w specjalnym oświadczeniu stwierdził, że nie ma niczego takiego.
1. CNN / MSNBC: Donaldowi Trumpowi Juniorowi zaoferowano dostęp do mailowego archiwum WikiLeaks zanim zostało ono opublikowane.
W rzeczywistości owszem zaoferowano – kiedy maile były już dostępne dla każdego na stronie WikiLeaks.
Do tego mamy jeszcze wyróżnienia: historie m.in. o tym, jak Trump kazał generałowi Flynnowi nawiązać kontakt z Rosjanami w czasie trwania kampanii wyborczej, jak Manafort przekazywał Rosjanom wyniki wewnętrznych sondaży, jak rzekoma rosyjska agentka oferowała usługi seksualne za stanowisko w organizacji lobbingowej i wiele innych.
Wszystkie te idiotyzmy powstają w podobny sposób: dziennikarz trafia na historię, która pachnie fejkiem na kilometr, ale pasuje do tezy, więc nie starając się sprawdzić czegokolwiek tworzy materiał, który nie pozostawia wątpliwości, kto za tym stoi. Pozostałe media natychmiast to rozpowszechniają nie zadając niepotrzebnych pytań, a czołowi komentatorzy mkną na twittera, by tam ogłosić, że Putin atakuje, żadnej litości nie czuje. Jeden tweet tzw. lidera opinii z linkiem do tych bredni potrafi podać dalej kilkadziesiąt tysięcy osób.
Potem okazuje się, że to jednak nie do końca tak było, a właściwie w ogóle nie tak, więc pisze się drobnym drukiem jakieś sprostowanie, którego oczywiście nikt nie przeczyta. Bo kto by sobie zawracał głowę sprostowaniami, skoro wszyscy są już podnieceni kolejnym fejkiem.
Żeby było jasne: uważam reżim Putina za obrzydliwy i życzę mu jak najgorzej, podobnie jak Trumpowi. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że praktycznie wszystko to, o co oskarżamy ze świętym oburzeniem Rosję na arenie międzynarodowej (łamanie prawa międzynarodowego, zbrodnie wojenne, wspieranie krwawych tyranów, ingerowanie w procesy wyborcze innych państw), robią też Amerykanie, i to na większą skalę. I jasne, że Putin ma swój aparat propagandowy rozpowszechniający rozmaite brednie, ale i Amerykanie mają swój, który robi to samo, tylko skuteczniej.