poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Głupota Ronalda Reagana

Ch. Hitchens: Not Even a Hedgehog. The stupidity of Ronald Reagan, "Slate"  07.06.2004.


Gdybym miał zrobić ranking zagranicznych polityków, o których powszechne wyobrażenie w Polsce ma jak najmniejszy związek z rzeczywistością, głównym faworytem do zwycięstwa byłby niewątplitiwe Ronald Reagan. Niedawno z okazji setnej rocznicy jego urodzin odbyły się akademie, konferencje i msze, imieniem Reagana nazwano skrzyżowania i ronda, wygłoszono też wykłady i opublikowano artykuły o "sile duchowej Reagana", "krucjacie wolności Reagana" oraz "Reaganie, który ofiarował krajowi swoje bezcenne przywództwo". 
Wydaje mi się, że oparte było to wszystko na trzech zasadniczych mitach:
1. Reagan - apostoł deregulacji i wolnego rynku.
2. Reagan - miłośnik i propagator demokracji i praw człowieka.
3. Reagan - wybitny, przenikliwy, przebiegły strateg, który przechadzając się po watykańskich alejkach z Janem Pawłem II snuł misterne plany obalenia bolszewickiego Imperium Zła.
Jeśli chodzi o wolny rynek - administracja Reagana to prawdopodobnie najbardziej protekcjonistyczna administracja w powojennej historii Stanów Zjednoczonych, a Reagan zadłużał państwo w tempie, które mogłoby zawstydzić Edwarda Gierka. Swoją drogą to chyba właśnie w latach osiemdziesiątych zapoczątkowano żywą do dziś medialną tradycję nazywania gospodarczych interwencji państwa w interesie biednych i średniozamożnych - protekcjonizmem, a gospodarczych interwencji państwa w interesie ekstremalnie bogatych - wolnym rynkiem. 
Jeśli chodzi o miłość Regana do demokracji, to trudno znaleźć w tamtych czasach drugiego przywódcę, który zrobiłby tak wiele dla jej dławienia na całym świecie:  Reagan zaatakował Nikaraguę, kiedy obalono tam proamerykańskiego tyrana, finansując szkolenie i zbrojenie antyrządowych oddziałów z pieniędzy pochodząch z nielegalnej sprzedaży broni Iranowi. Oddziały te porywały, torturowały, gwałciły i mordowały cywilów, atakowały szpitale i dewastowały infrastrukturę. Kiedy Nikaragua odwołała się do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, a ten uznał atak USA za przykład międzynarodowego terroryzmu i nakazał Amerykanom zapłacenie Nikaragui reparacji, Reagan odpowiedział eskalacją konfliktu (reparacji Nikaragua nie zobaczyła oczywiście do dzisiaj). Reagan do końca wspierał rasistowski reżim w RPA, uznając demorkatyczną i antyrasistowską opozycję za "organizację terrorystyczną". Z listy "sponsorów terroryzmu" skreślił natomiast finansowany przez USA reżim Saddama Husajna (tak, tego samego), a po tym, jak Saddam dokonał swoich największych zbrodni (m. in. słynnego gazowania Kurdów) z premedytacją tuszował sprawę. I można tak tych dykatorów i zbrodniarzy wyliczać: Efraín Ríos Montt, Suharto, Ferdinand Marcos, Augusto Pinochet, Jean-Claude Duvalier, Manuel Noriega, Hosni Mubarak...
Reagan poperał demokrację tylko wtedy, kiedy (tak jak w Polsce) prowadziła ona do realizacji amerykańskich interesów i kiedy wariant z proamerykańskim dyktatorem nie wchodził akurat w grę. Jego miłość do demokracji ustawała natychmiast, kiedy tylko w demokratyczny sposób wybierano nie tego, kogo trzeba (i to samo można powiedzieć o jego szacunku dla międzynarodowego prawa). Jego polityka zagraniczna była oparta na hollywoodzkiej teorii moralności: Dobro polega na zabijaniu Tych Złych, a Zło na zabijaniu Tych Dobrych. A skoro to my jesteśmy Ci Dobrzy, a tamci są Ci Źli, to im bardziej gnębimy i wyrzynamy tych, którzy się nam sprzeciwiają, tym lepiej dla świata.
I tak dotarłem do trzeciego mitu - mitu inteligentnego Reagana - którym zajmuje się Christopher Hitchens (nie trzeba go chyba specjalnie przedstawiać). Reagan był przy tym wszystkim, twierdzi Hitchens, niekonsekwentnym i próżnym mitomanem i idiotą, a jego pojęcie o świecie (i prawdopodobnie też o własnej polityce) było mocno ograniczone. Powinni o tym pamiętać wszyscy, którzy odpowiedzialnością za przestępstwa, zbrodnie i antyspołeczną politykę jego czasów chcieliby obarczyć tylko tego, który był przede wszystkim jej uśmiechniętą twarzą. 

1 komentarz: