sobota, 27 sierpnia 2011

Przynęta z zamianą

S. Fish: Does Philosophy Matter?
P. Boghossian: Does Philosophy Matter? -- It Would Appear So. A Reply to Fish.

O artykule Boghossiana, który był tematem dwóch poprzednich wpisów, zrobiło się ostatnio głośno, a to głównie dlatego, że w jednym przypisie nadepnął Boghossian na odcisk znanemu teoretykowi literatury, Stanleyowi Fishowi, wrzucanemu najczęściej do worka z napisem „poststrukturalizm” lub do jeszcze większego worka z napisem „postmodernizm”. Boghossian nie miał zamiaru polemizować z żadną konkretną myślą Fisha, a tylko za pomocą jego artykułu Condemnation without Absolutes z 2001 zilustrować swoją tezę o współczesnej popularności relatywizmu moralnego. Zaznaczył przy tym, że ciężko mu się zorientować, na czym dokładnie polega relatywizm Fisha, ponieważ kiedy Fish próbuje wyjaśnić swoje stanowisko, to od zdań brzmiących ortodoksyjnie relatywistycznie („there can be no independent standards for determining which of many rival interpretations of an event is the true one”) gładko przechodzi on do komunałów, które wcale się z obiektywizmem nie kłócą („putting yourself in your adversary’s shoes, not in order to wear them as your own but in order to have some understanding /far short of approval/ of why someone else might want to wear them”). Ciężko powiedzieć, czy Fishowi chodzi o to, że nie istnieje żaden standard, który pozwala na odróżnienie interpretacji prawdziwej od interpretacji fałszywych, czy tylko o to, żeby być na odmienne od swojej interpretacje otwartym, uważnym, wyrozumiałym itd.
Wygląda to wszystko na stary poststrukturalistyczny trik nazywany przez Johna Searle’a „From the exciting to the banal and back again”, przez Keitha DeRose’a „Wild claim – tame claim”, a przez Richarda Y. Chappella – moje ulubione określenie – „classic pomo bait-and-switch”. Polega to na tym, że poststrukturalista formułuje jakieś wyjątkowo kontrowersyjnie brzmiące twierdzenie w sposób tyleż pompatyczny, co mętny, a kiedy trzeba, tłumaczy, że chodziło mu jedynie o x, gdzie x jest jakimś banałem (najlepiej znowu zakamuflowanym w mętnej frazie). Searle pisze jeszcze o kroku trzecim – kiedy banał zostaje uznany, poststrukturalista (Searlowi chodzi właściwie tylko o J. Derridę) triumfalnie uznaje, że zaakceptowane zostało kontrowersyjne twierdzenie.
Fish napisał Boghossianowi odpowiedź, w której udowadnia, że umiejętność czytania ze zrozumieniem nie jest czymś powszechnym wśród czołowych literaturoznawców. Twierdzi on na początku, że Boghossian definiuje relatywizm jako zakwestionowanie istnienia moralnych absolutów. Boghossian wyraźnie jednak pisze, że relatywizm jest wg niego tylko jedną z możliwych konsekwencji takiego zakwestionowania, i to w dodatku pozorną. Pod koniec artykułu Fish już to przyznaje pisząc, że wg Boghossiana zakwestionowanie istnienia moralnych absolutów prowadzi do moralnego nihilizmu. Można to jednak, twierdzi dalej Fish, rozumieć na dwa sposoby: albo nihilizm jest logiczną konsekwencją (dokładnie „filozoficznie logiczną” – czy wg niego jest jeszcze jakaś logika „niefilozoficzna”?) negacji moralnego absolutyzmu, albo negacja moralnego absolutyzmu prowadzi do „nihilistycznych zachowań”, przez co rozumie on prawdopodobnie zachowania uchodzące za niemoralne. Z tekstu Boghossiana wynika jednak jasno, że nie może chodzić o tę drugą możliwość.
Po tym, jak Fish ustala pokraczną definicję moralnego relatywizmu jako „zakwestionowanie moralnego absolutyzmu” tłumaczy, że można ten relatywizm rozumieć na dwa sposoby (i że on sam jest relatywistą tylko w drugim sensie): albo jako zakwestionowanie absolutyzmu, albo jako akceptację absolutyzmu z pewnym zastrzeżeniem, mianowicie przyznaniem, że nie istnieje żaden precyzyjny test pozwalający na rozstrzygnięcie, które dokładnie absolutne moralne fakty są tymi prawdziwymi. Że tego drugiego stanowiska ani Boghossian, ani żaden inny filozof nie nazwałby relatywizmem i że Fish przeczy tu sam sobie, nie trzeba chyba specjalnie tłumaczyć.
Dalej Fish brnie w opowiadanie o tym, jak akademickie dysputy o metaetyce nie mają wpływu na „prawdziwe życie”, co jest nie tylko unikiem zwanym poetycko „czerwonym śledziem”, ale też nieprawdą.
O tych właśnie i innych dziwach w tekście Fisha pisze Boghossian w swojej niedawno opublikowanej odpowiedzi. Mnie w całej tej wymianie zastanawiało przez jakiś czas jedno: dlaczego dla zilustrowania swojej tezy wybrał Boghossian artykuł, który, jak sam przyznaje, nie jest pewien co dokładnie mówi i czy rzeczywiście tezę tę ilustruje. Dlaczego nie wybrał jakiegoś bardziej oczywistego relatywistycznego tekstu? 
Wydawało mi się na początku, że cytuje on Fisha w dobrej wierze i szczerze chciałby go zrozumieć nie zdając sobie specjalnie sprawy z istnienia środowiska tzw. postmodernistycznych myślicieli, którzy sami wyraźnie nie wiedzą, co chcą powiedzieć. Teraz jednak odkryłem, że Boghossian komentował w latach dziewięćdziesiątych kompromitującą to środowisko aferę Sokala i zorientowałem się, że chodziło mu chyba raczej o trochę rozrywki znanej wśród anglojęzycznych filozofów pod nazwą „postmodernism-bashing”. Trzeba przyznać, że Fish nadaje się na ofiarę dużo bardziej od swoich francuskich koleżanek i kolegów, takich jak powiedzmy Gilles Deleuze, Julia Kristeva czy Roland Barthes, ponieważ jego styl jest dużo mniej mglisty i pretensjonalny, przez co dużo łatwiej złapać go na forsowaniu tez jawnie fałszywych, banalnych lub na tym, że zaprzecza sam sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz