niedziela, 9 października 2011

Jaki jest sens życia?

A. Rosenberg: The Disenchanted Naturalist’s Guide to Reality, "On the Human" 09.11.2009.

Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Dlaczego musimy umrzeć? Co będzie po śmierci? Czym jest wszechświat? Dlaczego istnieje? Czy istnieją inne wszechświaty? Co robić? Skąd zło? Czy istnieje wolna wola? Czy istnieje Bóg? Co to jest moralność? Co to jest miłość? Co to jest świadomość?
To tradycyjny zestaw pytań, na które nauka rzekomo nigdy nie będzie w stanie odpowiedzieć, w związku z czym ludzkość zawsze będzie potrzebować filozofii, religii, mitologii, duchowości, czucia, wiary, mistyki, ezoteryki, magii czy czego tam jeszcze. Alexander Rosenberg (wspominany już tutaj przy okazji wpisu o pseudonaukowości ekonomii) twierdzi, że to nonsens. Nauka nie tylko może na te pytania odpowiadać, ale na wiele z nich już odpowiedziała. Problem w tym, że odpowiedzi te są mocno rozczarowujące, przez co wolimy udawać, że ich nie ma.
Matka ewolucja wyposażyła nas w zamiłowanie do fabuł, narracji, intryg, wątków i punktów kulminacyjnych. Jesteśmy naturalnymi fanami teorii spiskowych – bardzo często doszukujemy się motywów, zamysłów i projektów świadomych istot w zjawiskach, które są efektem działania ślepych sił natury. Wolimy szukać celów zjawisk niż ich przyczyn, chcemy wiedzieć  „do czego to zmierza”, „czemu to ma służyć”, „jakie jest tego prawdziwe znaczenie” i „kto za tym stoi”, nawet jeśli nikt nie stoi. Te skłonności bywają całkiem przydatne w codziennym życiu i w dużym stopniu umożliwiły naszemu gatunkowi przetrwanie w minionych setkach tysięcy lat, ale kiedy chcemy odpowiadać na pytania z powyższego zestawu, prowadzą nas one na najgorsze manowce. Wielu z nas zwyczajnie nie przyjmuje do wiadomości odpowiedzi typu „projekt wszechświata to złudzenie” albo „nie ma żadnego sensu istnienia wszechświata czy ludzkości”. W przeciwieństwie do literatury i mitologii naukowe rozprawy o zachowaniach cząsteczek czy selekcji naturalnej męczą, nudzą i nie dostarczają poczucia „metafizycznej głębi”, „transcendencji” itp.
Fragment o zamiłowaniu do narracji i teorii spiskowych wydaje mi się najmniej dopracowaną częścią tego eseju. Rosenberg miesza tu chyba kilka teorii – tę o skłonności do intuicyjnego przyjmowania finalistycznych wyjaśnień zjawisk (w przeciwieństwie do naukowego przyjmowania wyjaśnień przyczynowych), tę o przesadnej skłonności do dopatrywania się w zjawiskach zamysłów świadomych istot (co niektórzy nazywają fachowo HADD – Hyperactive Agency Detection Device) i tę o tym, jak działają na nas różne struktury fabularne. The Disenchanted Naturalist’s Guide to Reality jest jednak fragmentem dopiero co wydanej książki The Atheist’s Guide to Reality, w której można podobno znaleźć więcej szczegółów.
Odpowiedzi na pytania dotyczące moralności też nie mogą liczyć na specjalnie pokrzepiające odpowiedzi. Swoje metaetyczne stanowisko Rosenberg nazywa „miłym nihilizmem” (nice nihilism). Jest to coś, co wygląda podobnie do teorii błędu, choć trudno to dokładnie stwierdzić na podstawie tak pobieżnego opisu. Rosenberg uważa, że w świecie, który składa się wyłącznie z tego, z czego fizyka mówi, że się składa, nie ma miejsca na jakieś niezależnie istniejące wartości moralne, sądy moralne czy fakty moralne, których te sądy by dotyczyły. To fakt, że taki a nie inny moralny zmysł wspólny wszystkim (może z wyjątkiem psychopatów) ludziom wyewoluował w drodze naturalnej selekcji; altruizm okazał się dość korzystną adaptacją. Nie wynika z tego jednak, co jest „prawdziwie”, obiektywnie moralne. Rosenberg pisze o czymś, co niektórzy nazywają „dylematem Eutyfrona dla ewolucyjnej moralności”: Czy coś jest dobre dlatego, że jest dobre dla naszych genów, czy może jest dobre dla naszych genów, ponieważ jest dobre? Obie możliwości są fałszywe, a prawdziwa odpowiedź brzmi: „Nic nie jest obiektywnie dobre lub niedobre, może się tylko dobrym lub niedobrym wydawać.” Współczesne normy moralne nie są więc w żaden sposób „lepsze” lub „prawdziwsze” od dawnych rasistowskich czy seksistowskich norm, które odrzuciliśmy. Nie da się rozwiązać moralnych sporów o eutanazję, aborcję, podatki, samobójstwa, pomoc zagraniczną czy cokolwiek innego. Nihilizm nazywa Rosenberg „miłym” raczej nie dlatego, że miło być nihilistą, ale dlatego, że bierze on pod uwagę to, że bycie miłym (tzn. altruistycznym i skłonnym do współpracy) zostało wyselekcjonowane jako główna zasada moralności i prawdopodobnie w najbliższych tysiącach lat tą zasadą pozostanie, przy czym nie jest ono niczym więcej niż korzyścią dla naszych genów.
Taki światopogląd ma wg Rosenberga tę wadę, że nie pokrzepia serc, a z drugiej strony tę zaletę, że jest prawdziwy. Przy tym jedne wnioski, do których prowadzi wydają mi się pozornie zasmucające (np. poznanie neurochemicznego wytłumaczenia naszych emocji nie wpływa na to, jak te emocje przeżywamy), a inne już prawdziwie problematyczne (jak kwestia nieistnienia wolnej woli).

17 komentarzy:

  1. Piękny wpis. Naprawdę. Rosenberg (co warto wspomnieć) pomija jednak osobniczą, indywidualną perspektywę, która wobec zdania:

    "Nic nie jest obiektywnie dobre lub niedobre, może się tylko dobrym lub niedobrym wydawać."

    musi być bezradna. Bo stojący do naszej (indywidualnej) dyspozycji aparat poznawczy krzyczy co rusz coś zupełnie innego. Prosty przykład: pacjent oczekujący na amputację kończyn. Może on sobie do wyczerpania powtarzać, że brak kończyn to ani dobro, ani zło - zaakceptować nie zdoła. Ewolucja wyposażyła go w taki sposób postrzegania i wartościowania, który nie potrafi się pogodzić. Ktoś chce nas torturować. Znów klęska, bo tłumaczenie sobie, że tortury to ani dobro, ani zło, lecz tylko zło które nam się wydaje jest emocjonalnie niemożliwe. I tak co chwilę. Nasze wyobrażenia o świecie są nie do oddzielenia od osobniczych emocji. Ewolucja zadbała o to, a nam pozostaje bezradność wobec dyktatu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że Rosenberg dobrze zdaje sobie z tego sprawę, że powtarzanie sobie, że moralność to fikcja nie może nikogo specjalnie uspokoić ani pocieszyć w jakichś dramatycznych okolicznościach. Ale to nie przeszkadza w "oddzieleniu wyobrażeń o świecie od osobniczych emocji" - tym właśnie się nauka z powodzeniem zajmuje. Chyba, że chodzi Ci o oddzielenie nie na jakimś teoretycznym, ale praktycznym poziomie - tutaj zgoda, faktycznie wszyscy (czy prawie wszyscy) i tak zachowują się, jakby byli moralnymi realistami, bez względu na to, co kto sobie akurat myśli o naturze moralności.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Chyba, że chodzi Ci o oddzielenie nie na jakimś teoretycznym, ale praktycznym poziomie...

    Właśnie o to mi chodzi. O rozdźwięk pomiędzy metapoziomem obsługiwanym przez naukę, a poziomem osobniczego imperatywu i wynikającą z tego rozdźwięku niemożliwość spożycia zdobytych na tym pierwszym owoców poznania przez ludzi "takich, jacy są"

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie po co teoretyczne rozważania, jak i tak każdy człowiek podlega rzeczywistości, czy to się mu podoba czy nie.
    I jeszcze jedno. I jeszcze jedno:jaką korzyść daje zastąpienie Boga przez ewolucję? Chyba, że nauka to nowy modny rodzaj religii. Bogu trzeba oddawać cześć, a w nauce samemu się jest po części bogiem. A przynajmniej jego cząstką.

    OdpowiedzUsuń
  5. ;Nauka nie tylko może na te pytania odpowiadać, ale na wiele z nich już odpowiedziała. Problem w tym, że odpowiedzi te są mocno rozczarowujące, przez co wolimy udawać, że ich nie ma.

    Niestety taka jest prawda. Pytanie o sens życia to pytanie które powinno być skierowane do Stwórcy a nie nauki. Jeżeli Go się zastąpiło naukową ewolucją lub tzw. matką naturą to takie mamy efekty. Rozczarowujące . Was one zadowalają? nadają sens Waszemu życiu?

    OdpowiedzUsuń
  6. W takim razie po co teoretyczne rozważania, jak i tak każdy człowiek podlega rzeczywistości, czy to się mu podoba czy nie.

    Faktycznie, teoretyczne rozważania miałyby sens tylko gdyby człowiek „nie podlegał rzeczywistości”.

    I jeszcze jedno. I jeszcze jedno:jaką korzyść daje zastąpienie Boga przez ewolucję? Chyba, że nauka to nowy modny rodzaj religii.

    Teoria ewolucji ma tę zasadniczą przewagę, że jest bardzo dobrze uzasadniona. Poza tym nie wiem, co rozumiesz przez „zastąpienie Boga przez ewolucję”. Mnóstwo osób wierzy i w Boga, i w ewolucję, nie ma tu żadnej otwartej sprzeczności.

    Bogu trzeba oddawać cześć, a w nauce samemu się jest po części bogiem. A przynajmniej jego cząstką.

    Trzeba by jakoś ukarać tych naukowców za ich świętokradztwo, albo przynajmniej za obrazę uczuć religijnych.

    Jeżeli Go się zastąpiło naukową ewolucją lub tzw. matką naturą to takie mamy efekty. Rozczarowujące . Was one zadowalają? nadają sens Waszemu życiu?

    Prawda jest czasami, jak pisałem wyżej, rozczarowująca. Z tego, że myśl o brak sensu istnienia wszechświata jest niemiła nie wynika, że istnieje taki sens.
    Poza tym tak naprawdę nie wiem, co w sensie życia oferowanym przez chrześcijaństwo jest takiego atrakcyjnego. Kosmiczny dyktator ustalający, że celem Twojego życia jest wielbienie go? Doktryna piekła tak rażąco sprzeczna z powszechnym poczuciem sprawiedliwości, jak to tylko możliwe? Dla mnie to dużo trudniejsze do przełknięcia od naturalizmu i bardzo się cieszę, że nie ma żadnych podstaw, żeby w to wierzyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. ;Teoria ewolucji ma tę zasadniczą przewagę, że jest bardzo dobrze uzasadniona. Poza tym nie wiem, co rozumiesz przez „zastąpienie Boga przez ewolucję”. Mnóstwo osób wierzy i w Boga, i w ewolucję, nie ma tu żadnej otwartej sprzeczności.

    Tutaj pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Uzasadnienie teorii ewolucji nie jest bardzo dobre i w ogromnej mierze polega na dopasowywaniu na siłę tzw. dowodów do z góry powziętych założeń. Wymaga też chyba większej wiary niż w Boga jako Stwórcę ponieważ jest to w dużej mierze wiara nie poparta dowodami.
    Ludzie którzy wierzą w Boga i ewolucje tak naprawdę nie wierzą w nic. Prawdziwi chrześcijanie swoją wiarę opierają na Biblii, a ona wyklucza ewolucję.

    ;Trzeba by jakoś ukarać tych naukowców za ich świętokradztwo, albo przynajmniej za obrazę uczuć religijnych.

    A po co ich karać? I nie widzę tu żadnych podstaw do obrażania czyichkolwiek uczuć religijnych. Chodzi raczej o substytut wiary jakim dla religii jest ewolucja lub szerzej pojęta nauka oparta na kulcie rozumu.

    ;Prawda jest czasami, jak pisałem wyżej, rozczarowująca. Z tego, że myśl o brak sensu istnienia wszechświata jest niemiła nie wynika, że istnieje taki sens.
    Poza tym tak naprawdę nie wiem, co w sensie życia oferowanym przez chrześcijaństwo jest takiego atrakcyjnego. Kosmiczny dyktator ustalający, że celem Twojego życia jest wielbienie go? Doktryna piekła tak rażąco sprzeczna z powszechnym poczuciem sprawiedliwości, jak to tylko możliwe? Dla mnie to dużo trudniejsze do przełknięcia od naturalizmu i bardzo się cieszę, że nie ma żadnych podstaw, żeby w to wierzyć.

    Doktryna piekła jest niebiblijna jak wiele odrażających praktyk tzw. nominalnego chrześcijaństwa. Bóg biblijny nie jest dyktatorem. Jako władca całego universum ma prawo ustalać reguły. Jak ustalił prawa fizyczne tak też ustalił prawa etyczno-moralne. Nasza natura jest wpisana w moralność Boga. Według Biblii zostaliśmy stworzeni na Jego obraz a więc przejawiamy te same wzniosłe cechy moralne i osobowe. Poza tym powiedz co jest przykrego w wielbieniu Boga który mnie stworzył i się mną opiekuje oraz obiecuje życie wieczne? A czy ludzie przypadkiem nie służą innemu bogom z upodobaniem? Np. nauce? Poświęcasz jej lwią część swojego życia i czujesz się z tym dobrze. Dlaczego więc odmawiasz podobnej a nawet większej przyjemności w służeniu prawdziwemu Bogu?
    Czy nie ma podstaw aby wierzyć w Boga? A zbadałeś to równie dogłębnie jak folozofię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu masz dostępną za darmo książkę po polsku "Powstanie i ewolucja życia". Rozdział szósty w całości poświęcony jest "dowodom na ewolucję". Zamiast wypisywać głupoty weź się do nauki.

      Usuń
  8. Uzasadnienie teorii ewolucji nie jest bardzo dobre i w ogromnej mierze polega na dopasowywaniu na siłę tzw. dowodów do z góry powziętych założeń. Wymaga też chyba większej wiary niż w Boga jako Stwórcę ponieważ jest to w dużej mierze wiara nie poparta dowodami.

    Obawiam się, że nie wiesz zbyt wiele o uzasadnieniu teorii ewolucji. Proponuję poczytać coś na ten temat, możesz zacząć np. tu. Jeśli nie znasz dobrze angielskiego, polecam „Ewolucja jest faktem” Jerrego Coyne’a, na Allegro od 29,90.

    Doktryna piekła jest niebiblijna jak wiele odrażających praktyk tzw. nominalnego chrześcijaństwa.

    Cieszę się, że w czymś możemy się zgodzić.

    Bóg biblijny nie jest dyktatorem.

    Musieliśmy czytać jakieś różne Biblie.

    Jako władca całego universum ma prawo ustalać reguły. Jak ustalił prawa fizyczne tak też ustalił prawa etyczno-moralne.

    O problemach z tą teorią pisałem tutaj.

    Nasza natura jest wpisana w moralność Boga. Według Biblii zostaliśmy stworzeni na Jego obraz a więc przejawiamy te same wzniosłe cechy moralne i osobowe. Poza tym powiedz co jest przykrego w wielbieniu Boga który mnie stworzył i się mną opiekuje oraz obiecuje życie wieczne?

    Co odpowiedziałbyś komuś, kto zapytałby Cię co jest przykrego w wielbieniu Kryszny, który się Tobą opiekuje? Albo Allaha, który Cię stworzył i obiecuje życie wieczne?
    Poza tym przykre jest dla mnie wielbienie kogoś, kto zobowiązuje mnie do tego wielbienia i ustalił, że sensem mojego istnienia będzie to wielbienie. Nie wiem jak taką próżność można pogodzić z moralną doskonałością.

    Czy nie ma podstaw aby wierzyć w Boga? A zbadałeś to równie dogłębnie jak folozofię?

    Badanie tego, czy są podstawy do wierzenia w Boga, to właśnie część filozofii.

    OdpowiedzUsuń
  9. ;Obawiam się, że nie wiesz zbyt wiele o uzasadnieniu teorii ewolucji. Proponuję poczytać coś na ten temat, możesz zacząć np. tu. Jeśli nie znasz dobrze angielskiego, polecam „Ewolucja jest faktem” Jerrego Coyne’a, na Allegro od 29,90.

    A czy z równą estymą traktujesz Biblię?

    ;Musieliśmy czytać jakieś różne Biblie.

    Może raczej odbieramy jej tekst z innego punktu widzenia.

    ;O problemach z tą teorią pisałem tutaj.


    W tym ze swadą napisanym tekstcie pojawił się ten sam problem z istnieniem Boga. Jeżeli nie istnieje, to można sobie popuścić wodze intelektualnej fantazji i filozofować. jeżeli jednak istnieje to wszelkie tego typu dywagacje tracą sens. Wiesz co Biblia mówi o intelektualistach? Zajrzyj do 1 Koryntian 3:19,20

    ;Poza tym przykre jest dla mnie wielbienie kogoś, kto zobowiązuje mnie do tego wielbienia i ustalił, że sensem mojego istnienia będzie to wielbienie. Nie wiem jak taką próżność można pogodzić z moralną doskonałością.

    Dlaczego fakt podległości komuś kto Ciebie powołał do istnienia i zaopatrzył we wszystko czego potrzebujesz do szczęścia odbierasz jako przykrość? Ponadto, pozycja Boga jako władcy wszechświata nie wynika z jego próżności. Jest to fakt. Czyli chcesz takiej samej niezależności od swojego Stwórcy jak Adam z Ewą. Jak postarasz się podejść do Biblii z duchowej strony a nie tylko jako człowiek wykształcony i krytyk to zrozumiesz i język Biblii i jej duchowy aspekt.

    ;Badanie tego, czy są podstawy do wierzenia w Boga, to właśnie część filozofii.


    Na tę kwestię odpowie List Pawła do Kolosan 2:9

    OdpowiedzUsuń
  10. Ponadto, pozycja Boga jako władcy wszechświata nie wynika z jego próżności.

    Nie pisałem o pozycji Boga, tylko o jego oczekiwaniach. Te oczekiwania to właśnie próżność.

    Jest to fakt.

    Jest to Twoje niczym nie poparte wierzenie.

    Wiesz co Biblia mówi o intelektualistach?

    Wiesz, co Koran mówi o takich jak Ty? Że spłoną w piekle, bo nie uznają Allaha za Boga, a Mohometa za jego proroka.
    Musisz się nauczyć, że wyciąganie cytatów z Biblii jako argumentów w dyskusji z kimś, kto nie uznaje jej stwierdzeń za ostateczną prawdę, jest niespecjalnie skuteczne.

    OdpowiedzUsuń
  11. ;Nie pisałem o pozycji Boga, tylko o jego oczekiwaniach. Te oczekiwania to właśnie próżność.

    A nie przyszło Ci do głowy, że to właśnie Ty poprzez takie myślenie wpisujesz się w tę kategorię? Jeżeli Bóg w powszechnym odczuciu jest najwyższą Osobą we wszechświecie To gdzie u niego próżność. Problem polega na mierzeniu Stwórcy kategoriami ludzkimi. Brak tu logiki nawet jeżeli prowadzi się tylko teoretyczne rozważania.

    ;Jest to Twoje niczym nie poparte wierzenie.

    Myślę jednak, że jest to część Twojego oporu wobec, co by nie powiedzieć faktu, że Bóg jednak istnieje. Sam guru ewolucji Dawkins powiedział, że gdyby jednak okazało się, że Bóg istnieje, to byłaby to dla niego rzecz bardzo przykra. Myślę ( bez urazy ), że podobnie jest u Ciebie.

    ; Musisz się nauczyć, że wyciąganie cytatów z Biblii jako argumentów w dyskusji z kimś, kto nie uznaje jej stwierdzeń za ostateczną prawdę, jest niespecjalnie skuteczne.

    Oczywiście, że liczę się z tym, że Nie uznajesz Biblii za autorytet. Nie mniej jednak uważam, że skoro posiadasz tak dalece skrystalizowane i ugruntowane poglądy na jej temat i w ogóle istnienie Boga, to przynajmniej powinieneś w szerszym zakresie ją poznać. Inaczej nie będziesz w stanie dokonać obiektywnej i wyważonej oceny. Ocenianie Biblii poprzez filozofię mija się z celem. Ją trzeba wgłębiać poprzez pryzmat ducha. Nie pomaga też uprzedzenie. Mówię o otwartości umysłu. Oczywiście nie zachęcam do wyzbycia się poglądów, lecz do (...)"gotowości umysłu w celu starannego zbadania, czy tak się rzeczy mają" Dz. Ap. 17:10,11

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na mierzeniu Stwórcy kategoriami ludzkimi.

      Tzn. przypisywanie próżności to „mierzenie kategoriami ludzkimi”, ale przypisywanie miłości już nie?

      Oczywiście, że liczę się z tym, że Nie uznajesz Biblii za autorytet. Nie mniej jednak uważam, że skoro posiadasz tak dalece skrystalizowane i ugruntowane poglądy na jej temat i w ogóle istnienie Boga, to przynajmniej powinieneś w szerszym zakresie ją poznać. Inaczej nie będziesz w stanie dokonać obiektywnej i wyważonej oceny. Ocenianie Biblii poprzez filozofię mija się z celem. Ją trzeba wgłębiać poprzez pryzmat ducha.

      Nie wiem co to za filozofią, przez którą oceniam i co odgórne uznanie Biblii za autorytet może mieć wspólnego z otwartością umysłową.

      Myślę jednak, że jest to część Twojego oporu wobec, co by nie powiedzieć faktu, że Bóg jednak istnieje. Sam guru ewolucji Dawkins powiedział, że gdyby jednak okazało się, że Bóg istnieje, to byłaby to dla niego rzecz bardzo przykra. Myślę ( bez urazy ), że podobnie jest u Ciebie.

      Tu mnie masz. Tak naprawdę dobrze wiem, że Bóg istnieje, ale nie podoba mi się to, więc uparcie zaprzeczam. Wiem, że to prawda, ale tak trudno mi ją zaakceptować! Kiedy o tym pomyślę, aż tupię nogami ze złości!

      Usuń
    2. "Tzn. przypisywanie próżności to „mierzenie kategoriami ludzkimi”, ale przypisywanie miłości już nie?"

      Oczywiście, że nie ponieważ według biblii Bóg jest miłością a próżności w nim nie ma.

      "Nie wiem co to za filozofią, przez którą oceniam i co odgórne uznanie Biblii za autorytet może mieć wspólnego z otwartością umysłową."

      Biblia powstała tysiące lat temu. Jest pełna wspaniałej i ponadczasowej treści. jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła chyba, że opacznie stosował jej treść. ludzie są do tego zdolni. Otwartość umysłu pozwala na zapoznanie się z drugą stroną medalu na tyle by w pełni ocenić sprawę.

      ;Tu mnie masz."

      Sarkazm niepotrzebny. Nie znam Twojej sytuacji i skąd wzięły się Twoje poglądy ateistyczne czy może agnostyczne. To taki mój wniosek. Może mylny?

      Usuń
    3. Oczywiście, że nie ponieważ według biblii Bóg jest miłością a próżności w nim nie ma.

      Przepraszam, znowu zapomniałem, że Biblia jest ostateczną instancją.

      Biblia powstała tysiące lat temu. Jest pełna wspaniałej i ponadczasowej treści. jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła chyba, że opacznie stosował jej treść. ludzie są do tego zdolni.

      Biblia powstawała przez setki lat, pisało ją bardzo wielu ludzi, z bardzo różnych środowisk, o bardzo różnych poglądach, do bardzo różnych adresatów, w bardzo różnych celach. Nie mieli też oni pojęcia, że ktoś to kiedyś skompiluje w jedną księgę. Po czymś takim można się spodziewać tylko setek sprzeczności i rzeczywiście, one tam są i kłują w oczy. To tylko jeden z powodów, dla których trudno Biblię stosować w jakikolwiek „nieopaczny sposób”.

      Otwartość umysłu pozwala na zapoznanie się z drugą stroną medalu na tyle by w pełni ocenić sprawę.

      Dużo lepiej by się czytało Twoje komentarze, gdybyś przed ich wysłaniem spróbował z nich usunąć truizmy.

      Nie znam Twojej sytuacji i skąd wzięły się Twoje poglądy ateistyczne czy może agnostyczne.

      Ateistyczne. Ostateczne znaczenie ma, czy są jakieś argumenty, które są logicznie sprawne i mają prawdziwe przesłanki. Nie to, skąd się wzięły czyje poglądy, jakie kto ma motywacje czy psychologiczne skłonności i czy dobrze się czuje ze swoimi poglądami. Ocierasz się tu o kolejny logiczny błąd, zwany po angielsku genetic fallacy.

      Usuń
  12. ;Biblia powstawała przez setki lat, pisało ją bardzo wielu ludzi, z bardzo różnych środowisk,(...)

    Ależ jest dokładnie odwrotnie. Spisywało ją 40 mężczyzn na przestrzeni 1600 lat. Nie wiem skąd masz informacje, że mieli rożne poglądy. Wszyscy są wiernymi czcicielami Boga. Od początku do końca, mimo, że wielu z nich nie miało styczności z innymi przewija się w niej jeden główny wątek. Jest wiarogodna pod w względem naukowym chociaż naukową nie jest. Zawiera wiele szczegółowych i logicznie spójnych z całością informacji, a różnice o których piszesz są nieistotne dla całej treści.

    ;Nie mieli też oni pojęcia, że ktoś to kiedyś skompiluje w jedną księgę.

    Nad tą księgą pochylały się tęgie umysły przez wiele wieków. Jej autentyczność została niezbicie potwierdzona naukowo. Zawiera wiele proroctw, których spełnienie się w przeszłości do dzisiaj nastręcza trudności naukowcom i badaczom. Nie wiem jak można skompilować księgę, której treść byłaby ze sobą sprzeczna a której uwagę poświęcali i poświęcają ludzie na całej ziemi. Została wydana w miliardach egzemplarzy i przetłumaczona w całości lub częściowo na ponad 2600 języków.
    Jest księgą ponadczasową. A sprzeczności? Np. jakie?

    ;Dużo lepiej by się czytało Twoje komentarze, gdybyś przed ich wysłaniem spróbował z nich usunąć truizmy.

    Banalne ale jednak prawdy. Może na Twoim poziomie one drażnią, ale pozwalają uprościć dyskusję. Podobnie jest z Biblią. Jest napisana bardzo prostym i zrozumiałym językiem. Mimo prostoty przekazu została tak zniekształcona przez wyższą krytykę i teologię popartą filozofią, że stała się w dużym stopniu niezrozumiała dla przeciętnego człowieka.

    ;Ostateczne znaczenie ma, czy są jakieś argumenty, które są logicznie sprawne i mają prawdziwe przesłanki.

    Jakby nie patrzeć, ustalenie się Twoich poglądów na czymś się oparło. A argumenty logicznie sprawne? Zależy jaką logikę zastosujesz. Prawdziwość przesłanek? Kiedyś bodajże Tobie przytaczałem rozmowę Piłata z Jezusem: Ewangelia według jana 18:33-38
     "Toteż Piłat znowu wszedł do pałacu namiestnikowskiego i zawołał Jezusa, i rzekł do niego: „Czy jesteś królem Żydów?” Jezus odpowiedział: „Mówisz to sam z siebie czy inni opowiedzieli ci o mnie?”  Piłat odrzekł: „Czyż ja jestem Żydem? Twój własny naród i naczelni kapłani wydali mi ciebie. Co uczyniłeś?”  Jezus odpowiedział: „Moje królestwo nie jest częścią tego świata. Gdyby moje królestwo było częścią tego świata, moi słudzy walczyliby, żebym nie został wydany Żydom. Ale przecież moje królestwo nie jest stąd”.  Piłat zatem rzekł do niego: „No więc czy jesteś królem?” Jezus odpowiedział: „Ty sam mówisz, że jestem królem. Ja się po to narodziłem i po to na świat przyszedłem, żeby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest po stronie prawdy, słucha mego głosu”.  Piłat powiedział do niego: „Co to jest prawda?” A więc co według Ciebie jest prawdą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ jest dokładnie odwrotnie. Spisywało ją 40 mężczyzn na przestrzeni 1600 lat.

      Przykro mi, ale to legenda. To i prawie wszystko, co napisałeś dalej. Wygląda na to, że Twoja wiedza o powstawaniu Biblii jest podobna do Twojej wiedzy o teorii ewolucji. Nie znam niestety żadnego polskojęzycznego wprowadzenia do tego tematu, które mógłbym Ci polecić. Jakieś kilkadziesiąt komentarzy wcześniej zadałbym sobie trud poszukania czegoś odpowiedniego, ale teraz już wiem, że Ty i tak beztrosko to zignorujesz.

      A sprzeczności? Np. jakie?

      Tutaj i tutaj możesz znaleźć kilkaset na początek.

      Banalne ale jednak prawdy. Może na Twoim poziomie one drażnią, ale pozwalają uprościć dyskusję.

      Proszę w ten sposób „upraszczać dyskusję” na blogu kogoś, kto to toleruje.

      Podsumowując: posiadasz nikłą wiedzę w zasadzie we wszystkich tematach, które tutaj podejmujesz. Zupełnie ignorujesz wszystkie sugerowane lektury, które pozwoliłyby Ci jej trochę nabyć. Zamiast tego produkujesz coraz więcej komentarzy z coraz większą ilością bredni. Twoja argumentacja to jakiś katalog logicznych błędów, z „czerwonym śledziem” na czele. To nie jest blog dla Ciebie. Bardzo proszę o zaprzestanie komentowania i niezmuszanie mnie do użycia środka przymusu bezpośredniego.

      Usuń