niedziela, 15 lipca 2012

Czym zastąpić kapitalizm? (I)

D. Schweickart: Nonsense on Stilts: Michael Albert's Parecon.


Na temat kapitalizmu można usłyszeć różne nieprzyjemne rzeczy: że promuje egoizm, chciwość, bezwzględność, intryganctwo i zakłamanie, zabija bezinteresowność, empatię, wrażliwość, szczerość i poczucie wstydu, wynagradza głównie za sam dostęp do zasobów i karze głównie za brak tego dostępu, opiera się na wielopoziomowym wyzysku większości przez bogatą grupkę pasożytów, skazuje na głód, nędzę i upokorzenie dużą część społeczeństwa, opiera się na cyklu okresów wzrostu i ponurych kryzysów, zamienia życie w idiotyczną pogoń za idiotycznymi dobrami a ludzi w trybiki maszyn do generowania zysku, dla większości ma do zaoferowania nudną, ogłupiającą, nie dającą krztyny spełnienia czy poczucia sensu pracę, w dodatku w ciągłym strachu o jej utratę, dewastuje środowisko naturalne, zamienia w towar to, co nie powinno być towarem, prowadzi do marnotrawstwa ludzkiego talentu na wielką skalę, nie zaspokaja prawdziwych potrzeb jednocześnie kreując pseudopotrzeby, pozbawia większość kontroli nad własnym życiem, dławi demokrację i niszczy stosunki międzyludzkie.
Osobiście myślę, że wszystko to generalnie prawda. Znalazłoby się też trochę osób, które myślą podobnie, ale większość z nich natychmiast doda, że nic lepszego na razie nie wymyślono, a każda próba zerwania z prywatną własnością środków produkcji połączoną z rynkową alokacją musi się skończyć czymś w rodzaju bolszewickiej tyranii. Jedyne ich zdaniem rozsądne rozwiązanie to próbować czynić kapitalizm znośniejszym poprzez narzucanie mu różnych ograniczeń, jak ubezpieczenia społeczne, publiczna edukacja, publiczna służba zdrowia, progresja podatkowa, ośmiogodzinny dzień pracy, zakaz pracy dzieci, płatne urlopy, płaca minimalna, ośrodki pomocy społecznej, przepisy BHP, ustawy o związkach zawodowych itd.
Alternatywnych wobec kapitalizmu modeli gospodarczych jest tymczasem całkiem sporo. Mało się o nich mówi, nawet w tzw. lewicowych środowiskach, ale myślę, że wynika to bardziej z upartego powtarzania, że one nie istnieją, niż z czegokolwiek innego.

Autorzy dwóch z nich, David Schweickart i Michael Albert, odbyli kilka lat temu coś w rodzaju debaty. Zaczęło się od brutalnej recenzji książki Alberta napisanej przez Schweickarta. Albert napisał odpowiedź, Schweickart odpowiedź na odpowiedź, a Albert odpowiedź na odpowiedź na odpowiedź. Później obaj spotkali się na konferencji, z której wideo wklejam obok (jakość jest dość podła, Albert i Schweickart bardziej przedstawiają swoje stanowiska niż polemizują, więcej pożytku będzie na pewno z przeczytania tekstów).
Swój system Schweickart nazywa „ekonomiczną demokracją”, jest to rodzaj tzw. rynkowego socjalizmu (system jest najpełniej opisany w książce After capitalism). Firmy prowadzą tu ze sobą rynkową rywalizację, ale są one kontrolowane i demokratycznie zarządzane przez samych pracowników. Nie istnieje więc praca najemna i podział na klasę kapitalistów i ludzi zmuszonych do wynajmowania się im do pracy. Rynkowość tego rodzaju socjalizmu polega oczywiście na zachowaniu rynku towarów i usług, przy likwidacji rynku pracy i rynku finansowego. W inwestycjach i zakładaniu nowych przedsiębiorstw dużą rolę grają publiczne banki. Istnieją pewne (oczywiście w porównaniu z kapitalizmem – nikłe)  nierówności społeczne i dość wyraźny podział zadań.
Propozycja Alberta jest bardziej radykalna i egalitarna. Nazywa się to „ekonomią uczestniczącą” (participatory economy, w skrócie parecon) – książka Alberta pod takim tytułem wyszła nawet po polsku. Chodzi o system, w którym rynek jest zastąpiony zdecentralizowanym planowaniem. Planowanie to odbywa się poprzez rady pracowników i konsumentów, w ramach których każdy deklaruje, ile i jak w danym okresie mógłby pracować i co chciałby za to dostać, po czym odbywają się negocjacje. Pracownicy są wynagradzani proporcjonalnie do tego ile, jak ciężko i w jakich warunkach pracują, a udział w decyzjach jest proporcjonalny do stopnia, w którym te decyzje danej osoby dotyczą. Nie istnieje też podział klasowy wynikający z podziału pracy – wszyscy biorą udział i w zarządzaniu, i w wykonywaniu „brudnej roboty”.
O tym, co ma Schweickart do Alberta, a co Albert do Schweickarta, w następnym odcinku.

1 komentarz:

  1. Witam,
    osobiście obawiam się jednak, że bardziej prawdopodbne będzie druga część proroctwa Róży Luksemburg "Socjalizm albo barbarzyństwo". Obserwując globalnie oraz lokalnie dochodze do wniosku, ze przyszłe formy zastępowania kapitalizmu, będą równocześnie formami zastepowania nowoczesności. Zatem podejrzewam, ze czeka nas raczej powrót religjanctwa i wulgarnej wolnorynkowości.
    Ale mam nadzieję, że będę się mylił.:)

    Pozdrawiam,
    Baribal

    OdpowiedzUsuń