poniedziałek, 21 października 2013

Jones nie mógł postąpić inaczej

H. G. Frankfurt: Alternate Possibilities and Moral Responsibility, "Journal of Philosophy" 66, 1969, 829-839.


Filozofowie zajmujący się pytaniem o istnienie wolnej woli woli dorobili się w ostatnich kilku dziesięcioleciach czegoś w rodzaju procedury rozwiązywania problemu. Nie chcę powiedzieć, że wszyscy się jej trzymają, ani że trzymanie się jej to na pewno najlepsza droga do uzyskania dobrej odpowiedzi, ale zawsze to jakiś sposób na uchwycenie tej dość mętnej kwestii. Z mojego punktu widzenia procedura wygląda mniej więcej tak:

  1. Sprawdzamy, czy konieczna do moralnej odpowiedzialności zdolność do powodowania i kontrolowania swojego postępowania musi zakładać możliwość postąpienia inaczej, niż się postąpiło.
  2. Sprawdzamy, czy ta tak lub inaczej rozumiana zdolność do bycia osobą moralnie odpowiedzialną jest logicznie do pogodzenia z determinizmem przyczynowym.
  3. Sprawdzamy, czy ta tak lub inaczej rozumiana zdolność do bycia osobą moralnie odpowiedzialną jest logicznie do pogodzenia z indeterminizmem (a przynajmniej z jakimś jego rodzajem).
  4. Jeśli się okaże, że zdolność do bycia osobą moralnie odpowiedzialną nie jest do pogodzenia ani z determinizmem, ani z żadnym indeterminizmem, to zabawa się kończy: wolna wola nie istnieje tak jak nie istnieje kwadratowe koło (ewentualnie ma taki sam ontologiczny status jak kwadratowe koło). Jeśli się tak nie okaże, to sprawdzamy, czy świat, w którym żyjemy, jest deterministyczny, czy nie.
  5. Stwierdzamy, że wolna wola istnieje jako zgodna z rodzajem przyczynowości obowiązującej w naszym świecie, albo że nie istnieje jako niezgodna z rodzajem przyczynowości obowiązującej w naszym świecie.

Można się tego oczywiście czepiać na kilka sposobów. Dałoby się na pewno dopisać kilka dodatkowych kroków, ale te powyższe uchodzą chyba za najważniejsze. Większość przyjmuje, że wypada zacząć od punktu 1., czyli od problemu alternatywnych możliwości. Od rozwiązania tego problemu w dużym stopniu zależy, co zrobimy dalej. Na przykład odpowiedź „nie” w punkcie 1. jest skorelowana z odpowiedzią „tak” w punkcie 2.: jeśli ktoś sądzi, że moralna odpowiedzialność nie wymaga alternatywnych możliwości, to częściej jest kompatybilistą, tzn. uważa, że da się pogodzić determinizm w wolną wolą. Bronienie kompatybilizmu przy założeniu, że moralna odpowiedzialność wymaga alternatywnych możliwości, wydaje się beznadziejnym zadaniem (chociaż są śmiałkowie, którzy próbują).
Cała ta historia z alternatywnymi możliwościami może na początku brzmieć dziwnie. Wydaje się jasne i oczywiste, że jeśli ktoś jest za coś moralnie odpowiedzialny, to musiał mieć możliwość postąpienia inaczej, niż postąpił. Wszyscy tak też sądzili do roku 1969, kiedy to Harry Frankfurt opublikował słynny artykuł na ten temat. Teza artykułu jest taka, że dla moralnej odpowiedzialności nie jest istotne to, czy mogło się postąpić inaczej. Wystarczy, że jakąś osobą kierowały tylko jej własne przekonania i preferencje. Ma to pokazywać następujący eksperyment myślowy:

Przypuśćmy, że ktoś – nazwijmy go Black – chce, by Jones podjął pewne działanie. Black nie cofnie się przed użyciem odpowiednich środków, by uzyskać to, czego chce, wolałby jednak nie odkrywać kart, o ile nie okaże się to konieczne. Czeka więc, aż Jones zdecyduje się, co robić, i nie czyni nic, o ile nie stanie się dlań jasne (a Black znakomicie potrafi to ocenić), że Jones postanowi uczynić coś innego niż Black odeń oczekuje. Jeśli stanie się jasne, iż Jones zamierza uczynić coś innego, Black poczyni skuteczne kroki zmierzające do tego, by Jones zdecydował się uczynić i by faktycznie uczynił to, czego Black odeń oczekuje. Jakiekolwiek byłyby zatem początkowe preferencje i upodobania Jonesa, Black i tak dopnie swego.
(...) Black może na przykład sformułować jakąś przerażającą groźbę i w ten sposób zarówno zmusić Jonesa, by ten podjął pożądane przez Blacka działanie, jak i zapobiec podjęciu przezeń działania niepożądanego. Black może też podać Jonesowi jakiś środek odurzający, wprowadzić go w stan hipnozy, czy w inny podobny sposób wytworzyć w Jonesie stan wewnętrznego przymusu, popychający go do czynu pożądanego przez Blacka i odwodzący go od innych działań. Black może wreszcie w jakiś bardziej bezpośredni sposób posterować mikroskopijnymi procesami zachodzącymi w mózgu i układzie nerwowym Jonesa, tak by oddziaływania przyczynowe wychodzące i wchodzące do jego synaps i biegnące wzdłuż nerwów biedaka sprawiły, iż wybierze on i faktycznie podejmie takie a nie inne działanie.
(„Alternatywne możliwości i odpowiedzialność moralna”, przeł. J. Nowotniak)

Jones albo sam z siebie zrobi to, czego chce Black, albo Black mu w tym pomoże, np. stymulując jego mózg, niczym ci sympatyczni profesorzy, którzy stworzyli szczura zdalnie sterowanego przez elektrody wszczepione do mózgu. Jones nie ma możliwości postąpienia inaczej, niż chce Black. Jeśli jednak zrobi to sam z siebie, to może być za swoje działanie moralnie odpowiedzialny – w każdym razie taką intuicję ma przykład Frankfurta wywoływać. Można więc, twierdzi Frankfurt, być moralnie odpowiedzialnym, chociaż nie miało się możliwości postąpienia inaczej. A więc z zasadą alternatywnych możliwości jest coś nie w porządku.
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o argumencie Frankfurta, to nie mogłem zrozumieć, czemu wszyscy się tak nim podniecają (a podniecają się niezmiernie; napisano do niego jakieś setki komentarzy i komentarzy do komentarzy, do dzisiaj wychodzą całe książki tylko na ten temat). Rozwiązanie wydawało mi się śmiesznie proste: Jones może i nie ma możliwości alternatywnego działania, ale ma możliwość podjęcia alternatywnej decyzji i to dzięki tej możliwości jest moralnie odpowiedzialny. Myliłem się jednak – jak się bliżej przyjrzeć powyższemu cytatowi, to jest tam napisane „postanowi”, nie „postanowił”. A więc Jones nie miał tak naprawdę nawet możliwości podjęcia alternatywnej decyzji (może i jest tam jakaś możliwość innego biegu zdarzeń, ale raczej nie można powiedzieć, że Jones ma tę możliwość). Widać to lepiej, kiedy się abstrakcyjny schemat Frankfurta wypełni jakąś konkretną, kryminalno-fantastyczną fabułą. Na przykład taką:

Jones ma dosyć wtrącania się we wszystko Smitha. Kusi go, by się odpłacić i zastanawia się, czy Smitha nie zastrzelić. Black także ma dosyć zachowania Smitha i również chciałby, żeby Smith ucierpiał. Wiedząc jednak o zamiarach Jonesa, zdecydowanie wolałby, żeby Jones sam zastrzelił Smitha. Black jest gotów zrobić wiele, żeby doprowadzić to zastrzelenia Smitha przez Jonesa. W związku z tym, że jest on neurochirurgiem zaznajomionym z działaniem mózgu Jonesa, Black konstruuje wymyślne urządzenie, które pozwala na monitorowanie aktywności umysłowej Jonesa, a także na manipulowanie Jonesem, kiedy zajdzie potrzeba. Dzięki badaniu mózgu Jonesa Black wie, że w czasie t1, tuż przed decyzją Jonesa, by zastrzelić Smitha, mózg Jonesa wykazuje specyficzną aktywność neuronalną (SAN). Jeśli u Jonesa wystąpi SAN w czasie t1, Black będzie mógł w sposób wiarygodny przewidzieć, że w czasie t2 Jones zdecyduje się zastrzelić Smitha (t2 jest późniejsze niż t1). Jeśli Black zobaczy, że u Jonesa nie występuje SAN w czasie t1, będzie to oznaczało, że Jones zostawiony sam sobie nie zdecyduje się zastrzelić Smitha w czasie t2. Jones nie wie oczywiście niczego o planie Blacka. Ostatecznie okazuje się, że w czasie t1 u Jonesa pojawia się SAN, w czasie t2 decyduje się on zastrzelić Smitha i następne go rzeczywiście zabija. Black nie interweniuje.
(M. McKenna, D. Widerker: Introduction w: Moral Responsibility and Alternative Possibilities, przeł. ja)

Mój główny problem z tą historią jest taki: wątpię, czy wszyscy powiedzieliby, że w tej sytuacji Jones jest moralnie odpowiedzialny – ja np. nie mam takiej intuicji. Jones nie wydaje mi się moralnie odpowiedzialny i to nawet bez względu na istnienie mechanizmu, Blacka i jego trików. Pomyślałbym sobie, że może to tylko ja jestem jakiś dziwny, gdyby nie np. Benjamin Libet. Libet w osiemdziesiątych latach odkrył (choć można mieć wątpliwości, czy naprawdę odkrył), że przed podjęciem świadomej decyzji o ruszeniu palcem jakieś 300 ms wcześniej w mózgu pojawia się tzw. potencjał gotowości i na tej podstawie stwierdził, że nie ma wolnej woli, co niejednego przekonało. W powyższej historii jest podobnie jak w eksperymencie Libeta: Black może poznać decyzję Jonesa, zanim Jones (świadomie) podejmie tę decyzję. Mózg załatwia sprawę, zanim w świadomości decyzja się pojawi.
Trochę mnie dziwi, że nikt ze znanych mi krytyków Frankfurta nie wysuwa takiego elementarnego zastrzeżenia. Za najlepszą odpowiedź wielu uznaje tzw. dilemma defense, co polega na tym, że najpierw obnaża się dwuznaczność SAN (albo między SAN a podjęciem decyzji jest związek przyczynowy, albo SAN jest tylko wiarygodnym wskaźnikiem mającej nastąpić decyzji), a następnie pokazuje, że ostatecznie w żadnym z tych wypadków teza Frankfurta nie będzie uzasadniona. Jeśli o mnie chodzi, to jak bym nie interpretował SAN, powyższa historia nie wywołuje we mnie intuicji, którą ma wywoływać, a to podstawowy warunek dla eksperymentu myślowego. Bardzo bym się ucieszył, gdyby jacyś eksperymentalni filozofowie zajęli się frankfurtowskimi scenariuszami i zbadali, u ilu ludzi wywołują one „właściwe” intuicje, jakie są (jeśli są) różnice w odpowiedziach między scenariuszami oraz między różnymi grupami respondentów i czym te różnice mogą być powodowane. Póki się tego nie dowiemy, to nie będziemy też chyba wiedzieć jaki dokładnie jest sens w całej ogromnej filozoficznej debacie na temat alternatywnych możliwości.

9 komentarzy:

  1. @"Mój główny problem z tą historią jest taki: wątpię, czy wszyscy powiedzieliby, że w tej sytuacji Jones jest moralnie odpowiedzialny – ja np. nie mam takiej intuicji. Jones nie wydaje mi się moralnie odpowiedzialny i to nawet bez względu na istnienie mechanizmu, Blacka i jego trików."

    Chwilka, ale w takim razie w jakich hipotetycznych okolicznościach, twoim zdaniem, Jones jest moralnie odpowiedzialny za zabójstwo z tej historyjki???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tylko gdyby w ogóle nie było żadnej SAN. A Tobie się wydaje odpowiedzialny w tej wersji?

      Usuń
    2. Być może właśnie zrozumiałem, gdzie się rozjeżdżamy - jeśli SAN jest istotnym i niezbywalnym elementem umysłu czy bytu nazywającego siebie "Jones", no to nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia czy ktoś SAN widzi, manipuluje, ba, z pewnymi zastrzeżeniami, nawet czy Jones wie, że Black widzi ew. manipuluje SAN.

      Należałoby rozważać czy SAN itp. jest immanentną cechą konstrukcyjną Jonesa, którą może on sam kontrolować, czy raczej nie (oczywiście, to jest temat-rzeka w stronę relatywizmów, kultur, itd). Inaczej mówiąc, w tej historyjce, jeśli jest pewność SAN=zabójstwo, no to za zabójstwo odpowiada moralnie ten, kto kontroluje czy "kontroluje" SAN - i nie ważne czy to Black, sam Jones, czy producent toksycznej farby, która wywołuje SAN u mieszkańców pomalowanych nią domów, itd itp.

      Może to jest właśnie ta szczelina, która oddziela problem wolnej woli (której Jones może nie mieć w zakresie jaki sobie życzyłby on czy komentatorzy) ale moralną odpowiedzialność ma (w zakresie mniej więcej jak inne byty jego poziomu i konstrukcji - czyli jak inni ludzie, zakładając, że podobnie, mają SAN).

      Zresztą, ten eksperyment łatwo zwekslować na zupełnie realne sytuacje, okoliczności i kultury - np. czy przeciętny ludzki instynkt samozachowawczy jest jak SAN z powyższego?

      Usuń
    3. Należałoby rozważać czy SAN itp. jest immanentną cechą konstrukcyjną Jonesa, którą może on sam kontrolować, czy raczej nie

      Jak może kontrolować, skoro SAN pojawia się przed podjęciem decyzji?

      Może to jest właśnie ta szczelina, która oddziela problem wolnej woli (której Jones może nie mieć w zakresie jaki sobie życzyłby on czy komentatorzy) ale moralną odpowiedzialność ma

      Być moralnie odpowiedzialnym nie mając wolnej woli? Myślałem, że chociaż co do tego wszyscy się zgadzają, że to niemożliwe.

      Zresztą, ten eksperyment łatwo zwekslować na zupełnie realne sytuacje, okoliczności i kultury - np. czy przeciętny ludzki instynkt samozachowawczy jest jak SAN z powyższego?

      Chyba nie rozumiem pytania. SAN to tylko jakiś znak, na podstawie którego można przewidzieć decyzję.

      Usuń
    4. Dla przykładu frankfurtowski scenariusz bez odpowiednika SAN (zwanego najczęściej ogólnie prior sign) autorstwa Melego i Robba, który już wywołuje u mnie pożądaną intuicję:

      Our scenario features an agent, Bob, who inhabits a world at which determinism is false … At t1, Black initiates a certain deterministic process P in Bob’s brain with the intention of thereby causing Bob to decide at t2 (an hour later, say) to steal Ann’s car. The process, which is screened off from Bob’s consciousness, will deterministically culminate in Bob’s deciding at t2 to steal Ann’s car unless he decides on his own at t2 to steal it or is incapable at t2 of making a decision (because, for example, he is dead at t2) … The process is in no way sensitive to any ‘sign’ of what Bob will decide. As it happens, at t2 Bob decides on his own to
      steal the car, on the basis of his own indeterministic deliberation about whether to steal it, and his decision has no deterministic cause. But if he had not just then decided on his own to steal it, P would have deterministically issued, at t2, in his deciding to steal it. Rest assured that P in no way influences the indeterministic decision-making process that actually issues in Bob’s decision.

      Usuń
  2. (Przepraszam, ale sążnisty komentarz wywaliło mi w cyberpustkę, więc mi się nieco odechciało)

    Możesz mnie oświecić w związku z powyższym, czy rozumiesz, albo czy rozumie się w zawodowej filozofii, wolną wolę, i jako jej rozwinięcie, odpowiedzialność moralną jako byty zerojedynkowe, to jest etyka czarno-biała, arystotelesowska?

    OdpowiedzUsuń
  3. W edytorze trzeba było pisać.
    Zdaje się, że to, co Ty masz na myśli pisząc, że może istnieć moralna odpowiedzialność bez wolnej woli to to samo, co mają na myśli ci zwolennicy Frankfurta, którzy twierdzą, że może istnieć moralna odpowiedzialność bez alternatywnych możliwości. Oni to po prostu nazywają rodzajem wolnej woli, a nie brakiem wolnej woli.
    Nie wiem dlaczego nazywasz etykę arystotelesowską czarno-białą (to już chyba prędzej kantowska taka jest), ale problem wolnej woli jest faktycznie zerojedynkowy w tym sensie, że albo ona istnieje, albo nie. Przy czym stopień jej udziału w konkretnych wyborach może już być różny - tak się to przynajmniej zazwyczaj ujmuje, z tego co wiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przecież takiego Jonesa to każdy sąd by uniewinnił! Po co filozofom ten cały koncept odpowiedzialności moralnej?

    OdpowiedzUsuń