„Etyka aborcji” to cykl, w którym podsumowuję i komentuję książkę Davida Boonina „A Defense of Abortion”. Jeśli jesteś tu nowa/-y, zacznij od Wstępu.
Na początek kilka
ważnych uwag: rozdział o argumencie z przyszłości-takiej-jak-nasza
jest znacząco dłuższy od każdego z poprzednich rozdziałów, więc
żeby utrzymać go w ryzach jednego wpisu, będę skracał i
przeskakiwał bardziej niż w przypadku tych rozdziałów.
Rozdział jest taki
długi z dwóch powodów. Po pierwsze, argument ten jest uważany
przez akademickich filozofów z obu stron barykady za jeśli nie
najpoważniejszy, to jeden z kilku najpoważniejszych argumentów
przeciwko aborcji. A skoro tak, to należy mu się więcej uwagi. Po
drugie, w rozdziale tym Boonin zaczyna przedstawiać swoje pozytywne
stanowisko w kwestii prawa do życia – podczas gdy do tej pory
posługiwał się tylko negatywnymi argumentami przeciwko innym
stanowiskom. Dlaczego akurat tu? Otóż dlatego, że Boonin w dużym
stopniu zgadza się z przesłankami argumentu z
przyszłości-takiej-jak-nasza. Uważa jednak, że jest w nich drobny
błąd – i jeśli go skorygujemy, to okaże się, że nie jest to
argument za prawem płodów do życia, tylko wprost przeciwnie.
Argument z
przyszłości-takiej-jak-nasza jest wynalazkiem filozofa Dona
Marquisa i choć są też inni filozofowie, którzy bronią różnych
wersji tego argumentu, skupimy się tu na Marquisie i jego wersji.
Marquis zaczyna w ten sposób: weźmy kilka różnych istot, których
zabicie jest na pewno moralnie złe: niemowlę, zamierzającego
popełnić samobójstwo nastolatka w depresji,
dorosłą osobę w stanie śpiączki i osobę taką jak ty czy ja.
Następnie zastanówmy się: co sprawia, że
ich zabicie będzie złe? Jeśli jest to jakaś jedna cecha, to
wystarczy sprawdzić, czy ludzki zarodek czy płód też ma tę
cechę. Jeśli ma, to jego zabicie jest tak samo złe, a więc ma
prawo do życia. Jeśli nie ma, to albo nie ma prawa do życia, albo
ewentualnie jego prawo do życia wynika z czegoś innego.
Odpowiedzią
Marquisa jest następująca zasada:
Zasada Marquisa
(ZM): Jeśli jednostka P ma przed sobą przyszłość-taką-jak-nasza
F i jeśli albo (a) obecnie pragnie, by F zaszła, albo (b) P w
późniejszym okresie będzie pragnąć, by mieć doświadczenia
zawarte w F (jeśli P nie zostanie zabita), wtedy P jest jednostką
mającą takie samo prawo do życia jak ty czy ja.
Płód jest taką
właśnie jednostką, a więc tak jak niemowlę,
nastolatek-samobójca, osoba w śpiączce i osoba taka jak ty czy ja,
ma prawo do życia* – tak najogólniej wygląda argument.
Według Boonina
Marquis ma rację, kiedy twierdzi, że zabijanie jest złe ze względu
na przyszłość-taką-jak-nasza. Myli się jednak, jeśli chodzi o
szczegóły relacji jednostki z tą przyszłością. Żeby to
zrozumieć, trzeba wprowadzić dwa ważne rozróżnienia.
Po pierwsze,
istnieje różnica między przekonaniami dyspozycyjnymi
(dipositional) a świadomymi (occurrent). Od wielu lat mam np.
przekonanie, że Urugwaj graniczy z mniej niż 52974 państwami, ale
aż do tego momentu nigdy o tym nie myślałem – a więc moje
przekonanie przez lata było dyspozycyjne, a dopiero przed chwilą
stało się świadome. Pragnienia, tak jak przekonania, mogą być
dyspozycyjne lub świadome. Przykład Boonina: żona zajęta akurat
grą w brydża nie ma świadomego pragnienia bycia niezdradzaną
przez męża – ale oczywiście ma dyspozycyjne pragnienie bycia
niezdradzaną. I właśnie ze względu na to dyspozycyjne pragnienie
– twierdzi Boonin – zdradzanie żony jest nie w porządku.
ZM mówi o
pragnieniach świadomych, przyszłych lub obecnych. Boonin
proponuje, by zastąpić je pragnieniami dyspozycyjnymi, wyłącznie
obecnymi. Zabicie osoby w stanie śpiączki nie jest złe dlatego,
jak chce Marquis, że osoba ta w przyszłości będzie miała
pragnienie posiadania pewnych pozytywnych doświadczeń, ale dlatego,
że obecnie ma ona dyspozycyjne pragnienie posiadania tych
doświadczeń.
Tu ktoś może
powiedzieć: „Ok, to może działać dla osoby w śpiączce, ale co
z nastolatkiem w depresji? Nastolatek nie ma ani świadomego, ani
dyspozycyjnego pragnienia doświadczania czegokolwiek w przyszłości.
Wersja Marquisa tłumaczy, dlaczego zabicie go jest nie w porządku,
ale wersja Boonina już nie”. I tu Boonin wprowadza kolejne
rozróżnienie: na pragnienia rzeczywiste i idealne. Wyobraźmy sobie
– powiada Boonin – turystę, któremu zależy przede wszystkim na
własnym bezpieczeństwie, ale również na widokach i na łatwości
trasy. Turysta ten wie, że ścieżka A oferuje lepsze widoki i jest
łatwiejsza niż ścieżka B, ale nie wie, że na ścieżce A ktoś
umieścił minę lądową. Ktoś taki będzie miał rzeczywiste
pragnienie udania się ścieżką A, ale idealne pragnienie udania
się ścieżką B. Różnica będzie wynikać z tego, że idealne
pragnienie jest uformowane na podstawie pełniejszych informacji. O
samobójczym nastolatku również możemy powiedzieć, że choć nie
ma on rzeczywistego pragnienia posiadania jakichkolwiek doświadczeń
w przyszłości, to ma on idealne pragnienie posiadania takich
doświadczeń. W tym wypadku różnica między jednym a drugim będzie
wynikała z tego, że przedmiot pragnienia został rozważony „z
odpowiedniej perspektywy” i w odpowiednim stanie emocjonalnym. I to
właśnie idealne pragnienie samobójczego nastolatka sprawia, że
zabicie go jest moralnie złe.
Boonin nie jest
niestety zabójczo precyzyjny, jeśli chodzi o teorię pragnień
idealnych, ale twierdzi, że to, co powyżej, powinno nam wystarczyć
do zrozumienia błędu Marquisa. Poza tym Marquis też nie jest
zabójczo precyzyjny, jeśli chodzi np. o teorię pragnień
przyszłych, więc mamy tu tak jakby remis.
Z tego wszystkiego
wynika, że wg Boonina zło zabijania można wytłumaczyć
następującą zasadą:
Zasada Boonina (ZB):
Jeśli jednostka P ma przed sobą przyszłość-taka-jak-nasza F i
jeśli ma aktualne, dyspozycyjne i idealne pragnienie, by F zaszła,
wtedy P jest jednostką mającą takie samo prawo do życia jak ty
czy ja.
Zanim przejdziemy do
płodów, musimy odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: Dlaczego
właściwie ZB tłumaczy zło zabijania lepiej niż ZM? Boonin
twierdzi, że z trzech powodów. Po pierwsze, ZB jest bardziej
oszczędna. ZM mnoży byty ponad konieczność, zamiast jednej
moralnie istotnej własności proponując dwie. Po drugie, ZB
odwołuje się do cechy, która tłumaczy zło całego szeregu
działań niezwiązanych z zabijaniem, czego nie można powiedzieć o
ZM. Na przykład wspomniane wcześniej zdradzanie żony jest nie w
porządku ze względu na aktualne, dyspozycyjne i idealne pragnienie
żony – na pewno nie za względu na aktualne lub przyszłe,
rzeczywiste i świadome pragnienie żony. Po trzecie, ZB tłumaczy
zło zabijania (zło przynajmniej w mniemaniu przeciwników aborcji)
w sytuacjach, w których ZM go nie tłumaczy. Wyobraźmy sobie np.
zamierzającego popełnić samobójstwo człowieka w depresji, który
ze względu na jakiś neurologiczny defekt nigdy nie będzie w stanie
z owej depresji wyjść. Praktycznie wszyscy przeciwnicy aborcji
powiedzą, że zabicie kogoś takiego jest złe – i wg ZB
faktycznie jest złe, ale wg ZM nie jest.
I teraz pytanie
najważniejsze: co ZB mówi o zabijaniu płodów? To zależy których
– odpowiada Boonin. Trzeba rozróżnić między płodami, które
nie mają jeszcze świadomości, a takimi, które ją już mają (o
tym, kiedy się tę świadomość uzyskuje, będzie w części #19;
tu na razie powiemy tylko, że płody, na których dokonuje się
aborcji, to w znakomitej większości przypadków płody jeszcze bez
świadomości, więc te nas tu przede wszystkim interesują). Te
pierwsze nie mogą mieć rzeczywistych pragnień – w każdym razie
nie pragnień w moralnie istotnym sensie, wychodzących poza zdolność
do reagowania na bodźce. Ze względu na niewykształconą jeszcze
świadomość, nie można powiedzieć, że na czymś tym płodom
zależy, albo że coś cenią. ZB nie mówi wprawdzie o pragnieniach
rzeczywistych, tylko idealnych, ale idealnych pragnień (interesujące
nas) płody też mieć nie mogą, bo warunkiem ich posiadania jest
posiadanie pragnień rzeczywistych. Jest tak dlatego, że pragnienia
idealne to po prostu pragnienia rzeczywiste po usunięciu pewnych
czynników „zakłócających” ich treść. Skoro więc płody
pragnień nie mają, to nie mają też prawa do życia - chyba że ich prawo do życia wynika z czegoś zupełnie innego; ale żeby to pokazać, trzeba by innego argumentu.
* Marquis nie
zajmuje zdecydowanego stanowiska w sprawie momentu rozpoczęcia bycia
indywidualną jednostką, o której mówi ZM – twierdzi tylko, że
nawet najwcześniejsze aborcje przeprowadza się na takich
jednostkach. A zatem jego argument nie jest, ściśle rzecz biorąc,
argumentem za kryterium poczęcia – my tu sobie jednak założymy,
że chodzi o moment zapłodnienia. Właściwie nie jest jakoś
szczególnie istotne, co sobie przyjmiemy – jeśli weźmiemy jakiś
późniejszy moment, np. zagnieżdżenie, to cała krytyka Boonina
będzie się odnosiła tak samo do tej wersji argumentu – będzie
ją tylko trzeba przekleić do rozdziału o kryterium zagnieżdżenia,
czyli #14 w mojej serii.